- Nie mają już wina.
- Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Jeszcze nie nadeszła godzina moja.
- Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie.
Przedziwny dialog. Przedziwny, bo to pierwszy znak. Początek znaków. Cóż miałby Jezus poradzić, gdyby nie był tym, kim był?
Po spostrzeżeniu Maryi pada odpowiedź. Przez chwilę wydaje się ludzka. Tylko przez chwilę. Stwierdzenie, że godzina nie nadeszła zdradza tło rozmowy.
Spostrzeżenie jest prośbą. Prośbą, która ma sens tylko wtedy, gdy towarzyszy jej wiara.
Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu - napisał św. Łukasz. Te, o których wiemy i te, które znane były tylko jej. Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je - powie później Jezus, gdy usłyszy słowa o błogosławionym łonie jego Matki. Ona słuchała. Na końcu tej drogi była wiara. To ona umożliwiła tę prośbę.
Odpowiedź Jezusa brzmi jak odmowa. Na tym można by skończyć. Reakcją jednak nie jest ani rezygnacja, ani przekonywanie. Reakcją jest zaufanie. Zaufanie, że dobro tych ludzi tak samo Synowi, jak i Matce leży na sercu. Pewność, że tu i teraz, tym ludziom, potrzeba pomocy.
Maryja mówi prosto: zróbcie, co wam powie. Nie zawiodła się.
Dziś - wydaje się - mamy łatwiej. Wiemy, Kim jest i co jest dla Niego możliwe. Choć - jeśli nie słuchamy, nie rozważamy - i o tym w praktyce zapominamy. Często jednak brakuje nam zaufania, że Bogu zależy nas bardziej niż nam. Kocha nas i innych ludzi nieskończenie bardziej, niż my to potrafimy.
Jeśli o coś prosimy, jeśli mamy pewność, że tu trzeba Jego interwencji, mimo że nie widzimy oznak rozwiązania problemu nie rezygnujmy z dobra, ale i nie skupiajmy się na przekonywaniu Boga, że naprawdę potrzeba. On dobrze o tym wie, słyszał naszą prośbę, nie trzeba Mu powtarzać. Ufając w Jego miłość podejmijmy działanie.
On je wypełni swoją mocą.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.