Okopani na własnych pozycjach, śledzący podejrzliwie to, co dzieje się na naszym podwórku zapominamy, że świat jest większy, życie – bogatsze, doświadczenie – głębsze. A ten cały tłum napierający zewsząd na Jezusa, tak że „nawet posilić się nie mogli”, te liczne narody klaskające w dłonie przed Panem najwyższym i straszliwym – to wszystko wymyka się spod kontroli. Radzi byśmy czasem, tak jak krewni Jezusa, wezwać Go do opamiętania, by jakoś to okiełznał, sprowadził ten ludzki żywioł do bezpiecznych wymiarów. „Bezpiecznych” – czyli niegrożących nam koniecznością wyjścia z własnych granic, niewzywający do zmian, letni i mdły…
Może więc dobrze, że są wśród nas tacy, którzy nie siedzą cicho. Ci wrażliwsi, którym przeszkadza coś, co dla nas było bez znaczenia. Ci przejrzyści – którzy umieją wskazać konsekwencje zła, pociągnąć za sobą innych, prorokować.
Dodaj swój komentarz »