Dobre, uwalniające słowa: " Dlatego im bardziej Boga pragnie ludzka dusza, tym mniej jest dla człowieka istotne, które miejsce zajmuje"
Całe nasze życie jest walką z samym sobą i "oczyszczaniem" swoich intencji, pragnień i czynów z wpływów filozofi dzisiejszej cywilizacji. A świat szepce do ucha: "bądź", "posiadaj", "znacz". Świat mówi, że nie liczę się, jeśli mnie nikt nie zna, nie podziwia. Tymczasem nie da się pójść w dwóch kierunkach jednocześnie, nie da się dwóm panom służyć.
Nie zgadzam się z rozważaniem. Czy mamy się godzic się z niską pozycją w danej społeczności? Czy pragnienie człowieka, pragnienie bycia decenionym jest złym pragnieniem? Jeśli przyjąc pozycję godzenia się na wszystko to gdzie miejsce na rozwój? Po co się starac? Trzeba walczyc o swoje. Trzeba udowadniac, że można więcej. Bo jeśli ktoś ma coś do zaoforowania nie może byc uciszany. Nie wolna chowa światła pod kobiercem. Nie wolno się zgadzac na ostatnie miejsce.
Myślę, że mylisz dwa pojęcia - bo rozwój, każdy rozwój jest dobry, podobnie trzeba oferować, jeśli ma się rzeczywiście coś dobrego do zaoferowania, i trzeba "udowadniać, że można więcej", i nie należy chować światła pod korcem... Ale to wcale nie oznacza "walki o swoje", a "zgoda na ostatnie miejsce" to nie jest zgoda na bylejakość życia i na unikanie wyzwań, tylko świadomość - że nie jestem pępkiem świata, że nie muszę być na pierwszym miejscu, bo nie to jest (nie może być) celem w życiu. Na pierwszym miejscu jest tylko JEZUS i jeżeli tylko będę z NIM, to nie ma sprawy - mogę być na zupełnie ostatnim miejscu. Byle z NIM.
Andres..pragnienie docenienia?..jeśli naprawdę jesteś kimś wartościowym,to spokojnie nikt cie w kąt nie zepchnie--często na "szczyt" pchają się ci którzy tak naprawdę nic sobą nie przedstawiają,oprócz wyolbrzymionego ego..czy własny rozwój oznacza,że trzeba o tym krzyczeć na lewo i prawo i żądać oklasków? jeśli ma się coś do zaoferowania..to po prostu się działa ,i tyle ;) (spoko ,rozgłos takiej działalności rozniesie się szerokim echem,nawet nie trzeba będzie o tym wspominać nikomu) Człowiek powinien znać własną wartość..uniżenie,nie ma nic wspólnego z poniżeniem--i to chyba sens tego komentarza. Nie rozumiem pragnienia..bycia docenionym ;) moje pragnienie..to jest pragnienie przyjaźni..pragnienie "zdrowej rodziny"..pragnienie bycia potrzebna i pomocną drugiemu człowiekowi..rozgłos?..rozgłos i uznanie mnie onieśmielają-tyu7m bardziej,że słowa uznania padają akurat w tej materii,w której czuję się bardzo niepewnie
A za komentarz - wielkie dzięki! Może przede wszystkim dlatego, że tak trudno mi umierać dla siebie i ustępować ze swojej wizji życia i tak bardzo gniewna jestem, gdy coś albo ktoś idzie nie po mojemu. I dobrze, że czasem ktoś mi to znowu uświadomi. (to jako dodatek do poprzedniego mojego komentarza)
"Dlatego im bardziej Boga pragnie ludzka dusza, tym mniej jest dla człowieka istotne, które miejsce zajmuje"- fragm.z komentarza do czytań.
Dziękuję za umocnienie.
Dobre, uwalniające słowa: " Dlatego im bardziej Boga pragnie ludzka dusza, tym mniej jest dla człowieka istotne, które miejsce zajmuje"
Całe nasze życie jest walką z samym sobą i "oczyszczaniem" swoich intencji, pragnień i czynów z wpływów filozofi dzisiejszej cywilizacji. A świat szepce do ucha: "bądź", "posiadaj", "znacz". Świat mówi, że nie liczę się, jeśli mnie nikt nie zna, nie podziwia. Tymczasem nie da się pójść w dwóch kierunkach jednocześnie, nie da się dwóm panom służyć.
jeśli ma się coś do zaoferowania..to po prostu się działa ,i tyle ;) (spoko ,rozgłos takiej działalności rozniesie się szerokim echem,nawet nie trzeba będzie o tym wspominać nikomu)
Człowiek powinien znać własną wartość..uniżenie,nie ma nic wspólnego z poniżeniem--i to chyba sens tego komentarza.
Nie rozumiem pragnienia..bycia docenionym ;)
moje pragnienie..to jest pragnienie przyjaźni..pragnienie "zdrowej rodziny"..pragnienie bycia potrzebna i pomocną drugiemu człowiekowi..rozgłos?..rozgłos i uznanie mnie onieśmielają-tyu7m bardziej,że słowa uznania padają akurat w tej materii,w której czuję się bardzo niepewnie
Może przede wszystkim dlatego, że tak trudno mi umierać dla siebie i ustępować ze swojej wizji życia i tak bardzo gniewna jestem, gdy coś albo ktoś idzie nie po mojemu. I dobrze, że czasem ktoś mi to znowu uświadomi.
(to jako dodatek do poprzedniego mojego komentarza)