Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Bóg jest sprawiedliwy. Potrafi dokładnie zważyć ile przemawia za człowiekiem, ile przeciw. Jednak przed miłosiernymi pewnie porzuca swoją wagę.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią (Mt 5,7)
Była wrześniowa noc. Asfaltowa droga bieszczadzkiej obwodnicy i gwiazdy nad głową. Ludzie? Tych nie było. Zwierzęta? Liczyłem, że w razie czego odstraszę je latarką. Tylko pomysł, że idąc tak całą noc rano spokojnie wsiądę do autobusu, który zawiezie mnie na pociąg, okazał się dość głupi. Ot, frycowe bieszczadzkiego debiutanta. Wraz z upływającą nocą sił ubywało. Wiedziałem, że choćby bez odrobiny snu się nie obejdzie. Próbowałem, trochę bez sensu, zatrzymywać mijające mnie co jakiś czas samochody. Ale ich kierowcy omijali mnie szerokim łukiem. Doskonale ich rozumiałem. W końcu minął mnie też jakiś motocykl. Ku mojemu zdumieniu niebawem zawrócił. „Podwieźć gdzieś?” – zabrzmiało trochę absurdalne pytanie zważywszy, że motocykl miał tylko jedno miejsce do siedzenia, a na bagażniku leżała sporych rozmiarów skrzynka. Wkrótce jednak wylądowałem obok niej, a mój plecak na kierownicy. „Może potrzebny nocleg?” – zapytał mój dobroczyńca, kiedy po wariackiej jeździe serpentynami dotarliśmy w końcu do Baligrodu. Nie skorzystałem z okazji. Za bardzo zależało mi, by zdążyć na poranny pociąg. Resztę tej nocy spędziłem parę kilometrów dalej, w wiacie autobusowego przystanku. Ale odważny gest mojego dobroczyńcy, choć minęło już trzydzieści parę lat, ciągle pomaga mi wierzyć, że człowiek to jednak szlachetne stworzenie.
Miłosierny to ten, kto z miłością pochyla się nad ludzką nędzą. I tą mającą źródło w grzechu i tą będącą efektem braku wystarczających środków materialnych. Nie zastanawia się nad winą. Bo zazwyczaj przeczuwa, że gdyby zaczął grzebać, zawsze jakiejś by się dopatrzył. I często nie pyta o zadośćuczynienie. Bo nie zamierza niczego ważyć czy rozsądzać. Widzi ludzką potrzebę. I stara się jej jakoś zaradzić. Jak człowiek, który wkłada w ziemię kolejne sadzonki drzew. Wie, że wiele z nich zmarnieje. Wie też, że cześć zakorzeni się, wyrośnie i da początek nowym. Ale dla niego nie sam efekt końcowy jest ważny. Ot, zwyczajnie lubi ten widok świeżo posadzonych drzew, z nadzieją czekających słońca i deszczu. Człowiek miłosierny też po prostu lubi widok zaskoczonych miłością.
Mówi się czasem, że każdy dobry czyn człowieka wcześniej czy później musi zostać... ukarany. To przesada. Trudno jednak oczekiwać, że każdy zostanie nagrodzony. To tak prosto nie działa. Na pewno nie w tym życiu. Ale jeśli się zastanowić....
To nie tak, że człowieka dobrego i sprawiedliwego nigdy nie dotyka żadne nieszczęście. Boże drogi i myśli nie są do ogarnięcia. Ale jeśli tylko część tego zła, które człowieka spotyka, Bóg dopuszcza, by przez doświadczenie doprowadzić go do przemiany życia? Czy nie warto stać się człowiekiem dobrym, miłosiernym, by nie musieć przez te doświadczenia przechodzić? A przecież istnieje nie tylko to życie. Jest jeszcze niebo. I czekający każdego bez wyjątku człowieka sąd.
Nie wiem czy w tym dniu Bóg będzie miał w ręku wagę. Choć tak sobie sprawiedliwego Boga nieraz wyobrażamy. Na jednej szali dobro, na drugiej zło i co przeważy, to człowiek będzie przez całą wieczność miał. No tak. Ale jak w tym wszystkim waży krew Jezusa, który za nas umarł? Jakie znaczenie ma szczere nawrócenie, wyznanie grzechów w sakramencie pokuty, zadośćuczynienie? Nawet autorzy Katechizmu Kościoła katolickiego nie próbowali tego związku bliżej wyjaśnić. Ograniczyli się do stwierdzenia, że w życiu chrześcijańskim te różne formy pokuty istnieją (1434-1439). I przypomnieli też słowa świętego Piotra z jednego z jego listów: miłość zakrywa wiele grzechów. Można mieć cichą nadzieję, że widząc przed sobą tych miłosiernych Bóg odstawi na chwile swoją wagę. Nawet jeśli jeden czy drugi będą mieli coś za uszami. Przecież święty Bóg nie może okazać się mniej miłosierny niż grzeszny człowiek! Głupio byłoby takich, co to hojnie szafowali na prawo i lewo różnorakim dobrem potraktować z całą surowością zasad.
Szczęśliwi miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią – mówił Jezus. Szczęśliwi, bo wytrącają Bogu z ręki argument, że zło zawsze trzeba ukarać. Boża sprawiedliwość przed nimi ustępuje szczęśliwa, że może dać miejsce łaskawości. Dla takich przecież jest taryfa ulgowa.
Piąty tekst z cyklu "Na ścieżkach błogosławieństw"
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |