Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Być prześladowanym z powodu swojej podłości? Straszne. Ale cierpieć za to, ze się jest prawym człowiekiem? O, to co innego.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Po sześciu lekcjach w szkole byliśmy już trochę zmęczeni. Wiadomo, pierwsza klasa liceum, nie było łatwo. Nie bardzo chciało się nam już nawet rozmawiać. Korzystając z okazji, że na przystanku było trochę miejsca, koledzy siedli pod wiatą. Pogrążając się w myślach stanąłem kawałek dalej. Zaskoczyli mnie ci dwaj nieznajomi – mniej więcej w moim wieku – którzy podeszli do mnie i zażądali, żebym natychmiast poszedł z nimi za kiosk. Opierałem się. Ale gdy zaczęła się szarpanina moi koledzy podeszli. Szybko okazało się, że napastnicy nie byli sami. Asekurował ich jakiś na oko dwudziestolatek. Wynik ewentualnej konfrontacji na pięści był raczej przesądzony, ale widocznie bandyci chcieli uniknąć większej grandy. Wsiedli z nami do autobusu, a potem próbowali jeszcze raz, kiedy już się rozdzieliśmy. Na szczęście pomógł refleks kolegów. Mnie jednak zastanowiło wtedy co innego: dlaczego na tym przystanku dorośli świadkowie wydarzenia – co najmniej kilka kobiet w dojrzałym wieku – zareagowali dopiero, gdy napastnicy już odpuścili i kawałek odeszli? Dlaczego dopiero wtedy zaczęło się głośne oburzenie na tych „chacharów”, a chwilę przedtem było zupełnie cicho? No tak, strach. Bo wtrącając się można samemu zarobić, no nie?
Takie historie powtarzają się w różnych wersjach ciągle. Chodzi nie tylko o bójki na ulicy albo o sytuacje, w których jest się świadkiem przemocy w rodzinie. To też krzywda, jaka dzieje się w pracy ofiarom mobbingu. Wielu po kątach będzie się oburzać. Głośno niczego nie powie. Będzie w duszy dziękować Bogu, że mobber nie ich wziął sobie na celownik. Że to podłość? Przecież każdemu zależy na pracy, nie? Poza tym, co można było zrobić? Z czasem zresztą człowiek wytłumaczy sobie, że ten mobber nie jest wcale taki zły. Uśmiecha się, żartuje, a proszę, ta ofiara to jakiś wrażliwy na swoim punkcie ponurak. W sumie to może mu się należało?
Dziś podobną postawę obserwujemy wobec tego, co dzieje się na Ukrainie. Wielu naszych rodaków jest oburzonych, że ktoś ośmiela się tą czy inna wypowiedzią albo i decyzja narazić Rosji. Jak tak można, przecież to nie nasza sprawa, a tracą na tym nasze interesy! Brzmi nawet rozsądnie, prawda?
A Jezus mówi: szczęśliwi, którzy mają odwagę się narazić. Szczęśliwi, którzy nie milczą, gdy bliźniego spotyka krzywda. Szczęśliwi, którzy nawet jeśli nic innego nie mogą zrobić wspomogą ofiarę. Dobrym słowem, życzliwym gestem, czy choćby tylko zauważeniem. By ofiara nie odniosła wrażenia, że dla otoczenia stała się niewidzialna. Szczęśliwi którzy ze strachu lub dla kariery nie kadzą oprawcy. Szczęśliwi, którzy swoja postawą mają odwagę narazić się na obrzucenie zdziwionym i pełnym dezaprobaty spojrzeniem kogoś z otoczenia. Szczęśliwi nawet wtedy, gdy z powodu ich prawej postawy spotykają ich przykrości czy szykany. Szczęśliwi, bo nocami nie gryzie ich sumienie. Szczęśliwi, bo stając rano przed lustrem widzą człowieka prawego. Szczęśliwi, bo nie muszą udawać, nie muszą kryć się ze swoimi prawdziwymi poglądami i w zakłamaniu znosić zastraszania. Szczęśliwi, bo są wolni tą wolnością jaką daje im trwanie w prawdzie i w Prawdzie (Jezusie).
A że mogą stracić? Jasne. Mogą. Ale to co mają do stracenia i tak w dniu śmierci będą musieli zostawić. Za to mają gwarancję samego Jezusa, że do nich należy królestwo niebieskie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |