Niniejszy tekst jest polemiczną odpowiedzią na tekst pt. Wniebowzięcie, autorstwa Mariusza Agnosiewicza, zamieszczonego w internetowym serwisie racjonalistycznym[1]. W tekście tym Agnosiewicz utrzymuje, że Ewangeliści nie uczyli pierwotnie o wniebowstąpieniu Jezusa (nazywa je wniebowzięciem, co można ateiście wybaczyć) oraz że idea ta została do Ewangelii dodana później. Aby czytelnik nie miał problemów z odróżnieniem moich wypowiedzi od wypowiedzi M. Agnosiewicza, jego słowa zaznaczam kursywą.
Polemika
Agnosiewicz pisze[2]:
Okoliczności Jezusowego odlotu do nieba w relacji Uty Ranke-Heinemann:
"Podczas posiłku [odbywanego wraz z Apostołami – przyp. J.L.] Jezus wstąpił na niebiosa. Powinien był przynajmniej dokończyć jedzenia. My, którzy znajdujemy się tu, na ziemi i spoglądamy w ślad za Nim, jesteśmy nieco bezradni wobec tak śmiałego przedsięwzięcia, jakim jest wydarzenie Wniebowstąpienia. Taka podróż jest bowiem mozolna, nawet jeśli Jezus coś jeszcze przedtem spożył, jest wreszcie czasochłonna. Nie wiemy, jak szybko Jezus jechał czy leciał i czy Jego podróż uległa przyspieszeniu. Ale nawet jeśli podróż dokonała się z prędkością światła, najbliższe niebo oddalone jest przynajmniej o kilka miliardów lat świetlnych; w każdym razie uzasadnione jest to, co katolicki nowotestamentowiec Gerhard Lohfink w swej małej, ale finezyjnie napisanej książce: Die Himmelfahrt Jesu - Erfindung oder Erfahrung(1972), wyraził tytułując żartobliwie jeden z rozdziałów: "On ciągle jeszcze leci". Z relacji Łukasza można wywnioskować, że ostatni posiłek, jaki Jezus spożył przed swym odlotem do nieba, odbył się na wolnym powietrzu. Nie dlatego, że Jezus nie potrafiłby się wznieść ku niebu z pokoju poprzez sufit i dach, ale dlatego, że wówczas śledzenie Jego wznoszenia się przez uczniów byłoby przecież utrudnione. David Friedrich Strauss w związku z relacją dotyczącą Wniebowstąpienia zauważa równie zjadliwie, co trafnie: "Kto pragnie dotrzeć do Boga i kręgu zbawionych, ten - to wiemy - podejmuje zbędny wysiłek objazdu, jeżeli mniema, że w tym celu musi się wznieść w wyższe warstwy atmosfery; Jezus… na pewno by tego nie zrobił, ani Bóg nie dopuściłby do wkroczenia przezeń na tak okrężną drogę. Należałoby więc tylko założyć pewnego rodzaju Boskie dostosowanie się (akomodację) do ówczesnych wyobrażeń o świecie i powiedzieć: aby przekonać uczniów o powrocie Jezusa do wyższego świata - chociaż świata tej rzeczywistości nie należy w żadnym wypadku szukać w górnych warstwach przestrzeni powietrznej - Bóg zorganizował przedstawienie takiego wyniesienia; to jednak przekształca Boga w artystę wprowadzającego w błąd, zwodzącego". Po Wniebowstąpieniu [przy rampie startowej] Jezusa ukazują się, według Dziejów Apostolskich, nagle dwaj mężczyźni w znanych białych szatach. W międzyczasie oswoiliśmy się już z takim widokiem. Tylko głęboki szacunek wobec aniołów stoi czytelnikowi na przeszkodzie, by uznać za nierozsądne postawione przez nich pytanie: "Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo?" Również aniołowie mogliby wiedzieć, że Wniebowstąpienie jest wystarczającym powodem, aby spoglądać w niebo. (Nie i Amen)
Odpowiedź:
Właściwie to nie wiem, z czym tu polemizować, bo cały ten tekst jest prędzej szyderstwem niż jakąś spójnie skonstruowaną argumentacją, i myślę, że należy go raczej traktować jako niezbyt udaną próbę błyśnięcia swym poczuciem humoru podjętą przez Utę Ranke Heinemann, autorkę Nie i Amen. Natomiast sam Agnosiewicz stara się być już o wiele bardziej rzeczowy w swym tekście, gdy pisze:
Ten wątek wierzeń chrześcijańskich [chodzi o wniebowstąpienie Jezusa – przyp. J.L.] został wymyślony gdzieś pod koniec I wieku. Pisarze tworzący ewangelie jeszcze nic o tym nie wiedzieli. Fragment mówiący o wniebowstąpieniu w Ewangelii Marka (najstarszej) jest sfałszowany, co przyznają również tłumacze katoliccy (patrz m.in. przypis do fragmentu 16, 9-20 w Biblii Tysiąclecia).
Odpowiedź:
Otóż wcale nie jest dokładnie tak, jak przedstawia tę sprawę Agnosiewicz. Egzegeci katoliccy mówią o tym, że w pewnych kodeksach greckich brak mówiącego o wniebowstąpieniu zakończenia Mk 16,9-20, co nie musi równać się od razu tezie Agnosiewicza o sfałszowaniu. W jednym z komentarzy biblistycznych do NT czytamy, że choć wspomniany fragment najprawdopodobniej nie wyszedł spod ręki Marka, to jednocześnie „Nie ma racji przemawiających za tym, że tekst ten nie pochodzi z czasów apostolskich”[3]. Niektórzy uważają, że uczniowie Marka będący jego słuchaczami mogli na jego prośbę (lub za jego aprobatą) i zgodnie z tym, co im opowiadał o Jezusie, dokonać ostatecznej redakcji końca tekstu jego Ewangelii[4]. Znane są przypadki, gdy pisarze NT zlecali napisanie czegoś swym uczniom. Tak czynił św. Piotr i św. Paweł (por. 1 P 5,12; Rz 16,22) – i nikt z tego powodu nie mówi o fałszerstwie. Jest to logiczne, skoro fragment z Mk 16,9-20 był w Kościele uznawany za kanoniczny.
Jest też możliwe inne wyjaśnienie. Wskutek uszkodzenia ostatniej karty Ewangelii św. Marka niektórzy kopiści nie zdążyli przepisać wspomnianego fragmentu Mk 16,9-20. W cytowanym komentarzu do NT czytamy: „jest rzeczą możliwą, że bardzo wcześnie została uszkodzona ostatnia karta Ewangelii i dlatego tekst zaginął. Najczęściej ulegają uszkodzeniu pierwsze i ostatnie karty kodeksu, początek i zakończenie zwoju. Ciekawym przykładem są teksty qumrańskie: w Regule wspólnoty brak początku, w rękopisie zaś Iz i Dokumentu damasceńskiego – zakończenia. Coś podobnego mogło się stać z rękopisem Mk”[5]. Może to zostać dodatkowo potwierdzone przez okoliczność, zgodnie z którą wiadomo, że Kodeks watykański również nie zawiera zewnętrznych kart z powodu zniszczenia się ich[6]. To wyjaśnienie jest dość prawdopodobne, bowiem Mk jest najstarszą Ewangelią i najwidoczniej pewni kopiści nie byli już w stanie przepisać jej w całości z powodu zniszczenia oryginału (ostatnia jej karta mogła ulec zniszczeniu). Warto też dodać, że choć pewni pisarze i kopiści starochrześcijańscy nie znają zakończenia z Mk 16,9-20, to posiadają go tak znakomite kodeksy jak kodeks aleksandryjski[7] (V wiek), który obok pochodzących z tego samego okresu kodeksów watykańskiego i synaickiego (oba z IV wieku) jest uważany za jeden z najstarszych i najlepszych tekstów NT[8]. Jak widać, po wzięciu pod uwagę wielu kwestii, jakie pominął Agnosiewicz, sprawa wygląda zupełnie inaczej, niż on nam wmawia.
W drugiej Ewangelii św. Mateusza - nie występuje.
Odpowiedź:
Istnieją jednak w Mt wzmianki, które mówią o tym, że Jezus powróci na końcu czasów z nieba (Mt 24,30; 26,64), co automatycznie zakłada że autor Mt wiedział, iż po swym zmartwychwstaniu Jezus właśnie tam poszedł. Można by w zasadzie Agnosiewiczowi zadać pytanie: jeśli jego zdaniem autorowi Mt była obca koncepcja wniebowstąpienia Jezusa po zmartwychwstaniu, to jak jednocześnie mógł on pisać o powrocie tego samego Jezusa z nieba na końcu czasów?[9]
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |