Jest to fragment książki Biblia. Biografia :. Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA
Opowiadają, że tuż przed ostatecznym upadkiem Jerozolimy przywódca faryzeuszy, rabbi Jochanan ben Zakaj, postanowił opuścić miasto. Bramy były strzeżone przez zelotów, więc aby ominąć straże, zwolennicy rabbiego przeszmuglowali go w trumnie. W czasie powstania Jochanan ben Zakaj wielokrotnie ostrzegał, że wojna z Rzymem nie tylko nie może przynieść zwycięstwa, lecz przeciwnie, jest samobójstwem, i że przetrwanie religii to sprawa większej wagi niż zachowanie politycznej niezależności. Wydostawszy się z miasta, rabin udał się do rzymskiego obozu, do samego Wespazjana, z prośbą, by oszczędzono nadmorskie miasto Jawne na zachód od Jerozolimy i pozwolono zamienić je w bezpieczną przystań dla żydowskich uczonych. Po zdobyciu Jerozolimy i zniszczeniu Świątyni, faryzeusze, pisarze i kapłani przybywali do miasta Jawne, które na ponad sześćdziesiąt lat stało się kwitnącym centrum myśli religijnej. Dramatyczna opowieść o ucieczce Jochanana zawiera z pewnością elementy apokryficzne: obraz rabbiego, wydostającego się w trumnie ze skazanego na zagładę miasta, okazał się jednak proroczy, a jawne stało się miejscem narodzin judaizmu, nowej wersji dawnej świątynnej religii.
Nie wiemy zbyt wiele o okresie Jawne. Zgromadzeniem uczonych kierowali faryzeusze: najpierw rabbi Jochanan i jego dwaj najzdolniejsi uczniowie, rabbi Eliezer i rabbi Jehoszua, później rabbi Akiwa. Na długo przed tragedią roku 70 faryzeusze zachęcali ludzi świeckich, aby żyli tak, jakby i oni byli sługami Świątyni. Każde domostwo winno stać się ołtarzem, a każdy pan domu - kapłanem. Faryzeusze rzecz jasna nadal uczestniczyli w kulcie świątynnym i nie przypuszczali, że nadejdzie dzień, w którym Żydzi będą musieli obejść się bez prawdziwej Świątyni. Nawet w latach spędzonych w Jawnem wierzyli wciąż, jak się zdaje, że pewnego dnia Żydzi zdołają odbudować Świątynię. Zarazem ich ideologia była już odbiciem nowego świata, tego, który powstał po 70 roku - centrum ich duchowości stała się Świątynia wyobrażona i należało dopasować do tego zasady codziennego życia. Rabbi Jochanan i jego następcy zaczęli teraz dopracowywać detale tej nowej, wirtualnej Świątyni.
Pierwszym zadaniem, jakie postawili sobie uczeni z Jawnego, było zebranie i zachowanie wszystkich wspomnień, praktyk i rytuałów dotyczących tradycyjnej religii, aby gdy Świątynia zostanie odbudowana, można było wznowić praktyki kultowe. Inni Żydzi mogli planować kolejne powstanie, chrześcijanie mogli twierdzić, że Jezus zastąpił Świątynię - faryzeusze jednak, wraz z kapłanami i pisarzami, którzy dołączyli do nich w Jawne, podejmowali heroiczne wysiłki, aby przechować w swoich umysłach każdy szczegół utraconej Świątyni. Równocześnie dokonali rewizji Tory, poszukując odpowiedzi na wyzwania świata, który tak drastycznie się odmienił. Nie od razu faryzeusze stali się niekwestionowanymi przywódcami nowego judaizmu. Jednak, jak widzieliśmy, już na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, część chrześcijan zaczęła postrzegać Jawne jako realne zagrożenie. Wielu Żydom koncepcje mędrców wydawały się bardziej atrakcyjne i autentyczne niż Ewangelie.
Chrześcijanie i faryzeusze postępowali podobnie. Faryzeusze także wertowali Pismo Święte, poszukiwali nowych sposobów jego objaśniania i tworzyli nowe święte teksty - chociaż nigdy nie twierdzili, że to, co tworzą, jest „Nowym Przymierzem".
Gdy dwóch lub trzech faryzeuszy zasiadało, by wspólnie studiować Torę, czuli - podobnie jak chrześcijanie - że jest z nimi Szechina. Wśród faryzeuszy w Jawnem narodziła się duchowość, w której studiowanie Tory zastąpiło Świątynię i stało się najważniejszą drogą do spotkania z Bogiem. Faryzeusze, inaczej niż współcześni uczeni, nie dążyli do ustalenia oryginalnego znaczenia tekstów, które studiowali. Jak Daniel poszukiwali nowych znaczeń. Z ich punktu widzenia nie istniał jeden ustalony sposób odczytywania Pisma. Nawet Bóg zmuszony jest wciąż studiować Swoją Torę, aby w pełni pojąć znaczenie kolejnych wydarzeń dziejących się na ziemi. Swoje komentarze nazywali midrasz - słowo, które, pochodzi od czasownika darasz: badać, szukać. Znaczenie tekstu nie jest czymś oczywistym na pierwszy rzut oka. Egzegeta musi wciąż na nowo zagłębiać się w tekst, ponieważ za każdym razem, gdy Żyd studiuje Słowo Boże zapisane w Piśmie, nabiera ono nowego znaczenia. Pismo jest niewyczerpane. Uczeni lubili przypominać, że król Salomon znał trzy tysiące przypowieści ilustrujących każdy werset Tory i umiał podać tysiąc pięć interpretacji każdej z tych przypowieści - co daje trzy miliony piętnaście tysięcy możliwych komentarzy do każdego fragmentu Pisma.
Tekst, który nie poddawałby się radykalnej interpretacji i nie potrafiłby sprostać wyzwaniom czasów, byłby martwy. Nieustanna egzegeza ożywiała słowa zapisane w Piśmie. Tylko tak rabini mogli odnaleźć Bożą Obecność ukrytą w Torze. Midrasz nie był zajęciem jedynie intelektualnym, a studiowanie Pisma nie było celem samym w sobie: miało wpływać na konkretne działania podejmowane w świecie. Za swój obowiązek egzegeci uznali odniesienie Tory do szczególnej sytuacji, w jakiej się znajdowali, tak aby mogła przemówić do każdego członka ich wspólnoty. Celem nie było jedynie wyjaśnianie zawiłych fragmentów, lecz przede wszystkim znalezienie odpowiedzi na ważne problemy współczesności. Jeśli nie potrafisz znaleźć sposobu na zastosowanie tekstu w praktyce, oznacza to, że go nie rozumiesz. Rabini określali Pismo słowem Mikra: „wezwanie" - albowiem wzywało ono lud Izraela do działania.
Przede wszystkim midrasz powinien być podporządkowany zasadzie współczucia. W początkach I wieku do Jerozolimy przybył z Babilonii wielki faryzejski mędrzec Hillel. Głosił swoje nauki w tym samym czasie co jego rywal Szammaj, zwolennik znacznie surowszej wersji faryzeizmu. Opowiadano, że do Hillela przyszedł kiedyś pewien poganin i zaproponował, że nawróci się na judaizm, jeśli Hillel zdoła wyłożyć mu całą Torę w czasie, gdy on będzie stał na jednej nodze. Hillel rzekł: „Nie czyń bliźniemu, co tobie niemiłe. Oto cała Tora. Reszta to tylko komentarz. Idź i ucz się". Był to zdumiewający i kontrowersyjny midrasz. Fundamentem Tory okazuje się tutaj przestrzeganie zasady niesprawiania bólu innej istocie ludzkiej. Wszystko inne w Piśmie jest jedynie glosą, „komentarzem" do Złotej Zasady. Na zakończenie swojej egzegezy Hillel wygłasza mikra, wezwanie do działania: „Idź i ucz się!". Studiując Torę, rabini powinni dążyć do odsłonięcia samego jej jądra: współczucia znajdującego się w centrum wszystkich przepisów i opowieści w Piśmie - nawet, jeśli wymagało to zmiany pierwotnego znaczenia tekstu. Rabini z Jawnego podążali drogą Hillela. Rabbi Akiwa, przywódca uczonych w końcowym okresie działania Jawnego, twierdził, że najważniejszą zasadą, zawartą w Torze, było przykazanie z Księgi Kapłańskiej: „Będziesz miłował bliźniego jak siebie samego". Tylko jeden rabbi podał to w wątpliwość, twierdząc, że jeszcze ważniejsze są proste słowa: „Oto rodowód potomków Adama" - one bowiem odsłaniają jedność całej ludzkiej rasy7.
Rabbi Jochanan był najmłodszym z uczniów Hillela; niemal natychmiast po katastrofie 70 roku starał się zastosować jego intuicje do okrutnej rzeczywistości swoich czasów. Pewnego dnia przechodził obok ruin Świątyni w towarzystwie rabbiego Jehoszui, który wykrzyknął zrozpaczony: jak Żydzi zdołają odpokutować za swoje grzechy, skoro nie mogą już składać tu ofiar? Aby go pocieszyć, rabbi Jochanan przywołał słowa, które Bóg wyrzekł do Ozeasza: „Nie rozpaczaj, istnieje pokuta równa Świątyni - pełnienie uczynków miłosiernych, jak to zostało powiedziane: Miłości [chesed] pragnę, nie krwawej ofiary". Praktykowanie miłości, miłosierdzia staje się kapłańską czynnością i może stanowić skuteczniejszą pokutę za grzech niż dawne ryty przebłagalne. Miłosierdzie mogą czynić zwykli świeccy ludzie, nie jest ono zarezerwowane dla wąskiej kasty kapłanów. Ozeasz byłby zapewne zdumiony egzegezą Jochanana. Gdyby rabbi zanalizował kontekst, w jakim pada to zdanie, doszedłby do wniosku, że Bóg nie mówił do Ozeasza o miłosiernych uczynkach. Chesed należałoby tłumaczyć raczej jako „lojalność" niż jako „miłość". Bóg nie troszczył się o to, aby ludzie okazywali sobie nawzajem dobroć, tylko o hołd, który Izrael winien był Jemu.
Nie martwiło to jednak rabbiego Jehoszui, albowiem celem dokonanej przez uczonych egzegezy nie była historyczna analiza tekstu, ale znalezienie czegoś, co pozwoliłoby podtrzymać wspólnotę na duchu po traumatycznych przejściach. Nie było powodu, aby nadmiernie rozpaczać po utracie Świątyni: praktykowanie miłosierdzia mogło zastąpić dawne świątynne rytuały. Rabbi tworzył horoz, „łańcuch", pozwalający połączyć cytaty, które oryginalnie nie miały ze sobą nic wspólnego. Teraz, połączone, odsłaniały swoją fundamentalną jedność. Rozpoczął, cytując znane powiedzenie Szymona Sprawiedliwego, wielce szanowanego arcykapłana z III wieku p.n.e.: „Na trzech rzeczach opiera się świat: na Torze, na pracy [w tekście K.A: na służbie, sprawowanej w świątyni - przyp. tłum.] i na czynieniu dobra". Podobnie jak cytat z Ozeasza, także i ten dowodził, że praktykowanie miłosierdzia było równie ważne jak Tora i kult świątynny. Dobroć stanowiła jedną z trzech podpór podtrzymujących cały świat; gdy zabrakło Świątyni, Tora i miłosierdzie stały się nawet ważniejsze niż przedtem. Aby wesprzeć swoje rozumowanie, rabbi Jochanan zacytował - czy też lekko sparafrazował - Psalmistę: „Świat został stworzony przez miłość". Zestawiając trzy teksty, które tak naprawdę niewiele miały ze sobą wspólnego, rabbi Jochanan pokazywał, że, tak jak mówił Hillel, miłosierdzie stanowiło najważniejszy temat Pisma: zadanie egzegety polega na tym, aby odnaleźć i ujawnić tę ukrytą zasadę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |