Garść uwag do czytań na X niedzielę zwykłą roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.
4. Warto zauważyć
Czytana w ciągu Ewangelii Łukasza perykopa tej niedzieli okazuje Jezusa przełamującego schematy. I to takie, które wydają się być niezmiennym Bożym prawem. Przecież kto umarł, nie wraca do życia. Tak jest i koniec. Teraz okazuje się, że nie zawsze. Czytana w kontekście pierwszego i drugiego czytania chyba dodatkowo zyskuje na głębi. Jezus jawi się jako ten, w którym ukazuje się Bóg łaskawy; Bóg, który nie chodzi tylko z metrem krawieckim do wymierzania sprawiedliwości, ale który widzi człowieka. Czasem biednego i zapłakanego. Co zwraca uwagę?
- Jezus wskrzesza młodzieńca z Nain z własnej inicjatywy. Nikt Go o to nie prosił. Pewnie dlatego, że taka prośba już nie mieściła się w głowie. Uzdrowić? Owszem. Ale wskrzeszać? Takie cuda się nie dzieją. Jezus wskrzesza młodzieńca, bo żal mu było jego matki. Jeśli ktoś myśli o Bogu jako kimś dalekim, komu obce są zwykłe problemy śmiertelników, kto zawsze wie lepiej i na ludzie cierpienie patrzy chłodnym okiem z perspektywy wieczności – zaskakujący obraz. Okazuje się że ludzkie łzy mogą Boga tak wzruszyć, że dla nich pozwala człowiekowi z lepszego świata wrócić do gorszego.
- Tak, łzy wzruszają Boga. Jezus jest w scenie nazwany Panem. To tytuł często występujący u Łukasza, ale w Starym Testamencie tak określano Boga. W osobie Jezusa nie tylko powtarzają dawne znaki i cuda, ale działa przez Niego sam Bóg. Gdy płaczemy, Bogu też jest żal...
5. W praktyce
- Staranie się by być blisko Boga skłania niektórych pobożnych ludzi do pewnej surowości. Przyjmują cierpienie jako Boży dopust albo wręcz Jego wolę, a śmierć jako przejście do lepszego świata. I mają rację. Tak to jest. Scena ze wskrzeszeniem młodzieńca z Nain powinna nam jednak uświadamiać, że ból spowodowany cierpieniem czy śmiercią jest prawdziwy. I że skoro sam Jezus ulitował się nad płaczącą wdową, to i my powinniśmy mieć litość w sercu. Twarde przekonanie, że powinniśmy każde doświadczenie przyjmować z uwielbieniem Boga na ustach jest jakoś nieludzkie. Więc i nie Boże. Zwłaszcza gdy to wymaganie stawia się innym, a samemu ma się życie dobre i wygodne.
- Jak wdowa z Sarepty i Eliasz mamy tendencję, by w nieszczęściach widzieć albo surową Boża karę albo powód do oskarżania Boga o nakładanie na nas niesprawiedliwie wielkich ciężarów. Czytania tej niedzieli uświadamiają, że trzeba w takich sądach być ostrożnym. Przecież nie znamy przyszłości, Ani tej ziemskiej, ani tym bardziej tej w niebie.
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
» | »»