Garść uwag do czytań na XVIII niedzielę zwykłą roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.
Jeśli razem z Chrystusem powstaliście z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus, zasiadający po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi.
Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze Życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale.Zadajcie więc śmierć temu, co przyziemne w członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem.
Nie okłamujcie się nawzajem, bo zwlekliście z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami, a przyoblekliście nowego, który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu Boga, na obraz Tego, który go stworzył. A tu już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus.
W tym miejscu warto chyba zauważyć pewną niekonsekwencję w życiu wielu chrześcijan. Mianowicie zazdroszczą oni niewierzącym, że nie muszą przejmować się przykazaniami. Oni też chętnie by sobie pogrzeszyli, ale im nie wolno. Bóg czuwa, Bóg widzi i może ukarać.... Otóż takie podejście do sprawy jest fundamentalnie błędne. Dlaczego?
Chcemy kiedyś żyć w niebie. A niebo jest wspólnotą Boga i ludzi wydoskonalonych w miłości. Czyli tych, którzy czynią dobro nie z przymusu, ale z wewnętrznego przekonania. Bo odkryli, że tak jest cudownie, że tak jest dobrze, że na tym polega raj. Chrześcijanin, któremu cieknie ślinka na myśl o zakazanym owocu i któremu dobro, sprawiedliwość, uczciwość, czystość i temu podobne są tylko ciężarem najzwyczajniej w świecie będzie się w niebie męczył. Więc... Na szczęście jest czyściec. Żeby się w miłości wydoskonalić.
Dlatego właśnie chrześcijanin powinien „zadać śmierć temu, co jest przyziemne w jego członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem”. Może powinno być: one są bałwochwalstwem. Dlaczego? Bo są stawianiem tych spraw ponad Boga. Bo Bóg mówi, że dobre jest coś innego, a człowiek uważa że wie lepiej i chce po swojemu. Siebie stawia ponad Bogiem. Sam dla siebie jest bałwanem (w sensie bożkiem oczywiście ;))
I w tym nowym świecie, świecie ludzi którzy umarli dla tego świata, a żyją jako obywatele innego świata nie ma już miejsca na podziały wynikające z historii, kultury czy dawnej religii. Wszystkim we wszystkich jest Chrystus. Tak uczy tej niedzieli święty Paweł.
Nad tym przed ostatnim zdaniem warto pomedytować dłużej, bo chyba wymyka się ono słownym tłumaczeniom. Chyba trzeba tę prawdę bardziej niż rozumem odkryć sercem...
3. Kontekst Ewangelii Łk 12,13-21
Ktoś z tłumu rzekł do Jezusa: «Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem». Lecz On mu odpowiedział: «Człowieku, któż Mnie ustanowił nad wami sędzią albo rozjemcą?»
Powiedział też do nich: «Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś ma wszystkiego w nadmiarze, to życie jego nie zależy od jego mienia».
I opowiedział im przypowieść: «Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał w sobie: „Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów”. I rzekł: „Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe moje zboże i dobra. I powiem sobie: Masz wielkie dobra, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj!” Lecz Bóg rzekł do niego: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, co przygotowałeś?” Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty u Boga».
Stali czytelnicy tego cyklu są już pewnie znudzeni przypominaniem, że czytany tej niedzieli fragment Ewangelii św. Łukasza pochodzi z jej części zwanej „Czasem podróży do Jerozolimy” i że jest to część, w której Jezus pokazuje swoim uczniom, że kto chce iść za Nim, kto chce być Jego uczniem, musi nie tylko z radością przyjąć Boże dary, ale i z pokorą wymagania, jakie ta sytuacja przed nim stawia. Dla porządku trzeba to jednak powtórzyć.
Przepraszam że teraz się nieco rozpiszę, ale jest tu coś więcej... Między czytanym tej niedzieli fragmentem Ewangelii, a tym czytanym przed tygodniem jest spora przerwa. Wypełnia ją kilka innych historii i wskazań Jezusa. Widać w nich wyraźne napięcie: za Jezusem lub przeciw Niemu. I pada pewne bardzo ważne pouczenie.
Najpierw jest więc historia o zarzutach względem Jezusa, że wypędza złe duchy mocą Belzebuba. Potem Jezus mówi o niebezpieczeństwie nawrotu do grzechu: że gdy zły duch wraca, nieraz stan chorego staje się gorszy nie przed wypędzeniem go. Następnie na okrzyk kobiety, że błogosławiona jest Jego matka Jezus odpowiada, że owszem, ale błogosławieni są też ci, którzy słuchają słowa i wypełniają je. Potem Jezus odmawia dania znaku, że jest posłańcem Boga. Potem... No właśnie. Omińmy na razie ten jeden fragment.
Następnie w dłuższym wywodzie Jezus piętnuje zarówno uczonych w Piśmie i faryzeuszy. I każe uczniom ufać, że są w rękach Boga. Nawet kiedy przyznanie się do Niego może być źle odebrane przez otoczenie. Ten ostatni fragment bezpośrednio poprzedza czytanie dzisiejszej niedzieli.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |