Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Garść uwag do czytań na XIV niedzielę zwykłą roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.
Przesłanie tego czytania jest dość jasne. To zapowiedź zwycięstwa, Mesjasza, Króla Izraela. Czyli i samego Izraela. Tyle że ten Król Izraela jest jakiś inny niż inni władcy. Sprawiedliwy i zwycięski? Taki powinien być każdy dobry król. Ale żeby jechał na oślątku? Nie na rydwanie, wozie bojowym ówczesnego świata, albo chociaż koniu? To król, który nie zamierza narzucać swojej władzy siłą. To król, który... hmmm... wychodzi na to, że bez walki zaprowadzi pokój. „Zniszczy rydwany w Efraimie i konie w Jeruzalem, łuk wojenny strzaska w kawałki”. Jeśli zaprowadzenie pokoju poprzedzi wojna, to krótka, w której Izrael znacząco nie ucierpi. Ale potem już będzie tylko pokój. A władza tego króla będzie się rozciągała.... No właśnie.
Od morza do morza. Rzut oka na mapę i wydaje się, że chodzi o Morze Śródziemne i Morze Martwe. Czyli mniej więcej dzisiejsze tereny państwa Izrael i Autonomii Palestyńskiej. Tyle że autor pisze te słowa w Babilonii, nie w Izraelu. Komentatorzy są też zgodni, że Rzeka, o której wspomina w następnym wierszu to Eufrat. Czyli to królestwo Mesjasza nie dotyczy tylko ziem Izraela. Zwłaszcza że od Eufratu ma sięgać „aż po krańce ziemi”. Czyli? Czyli jest więc to zapowiedź powszechnego, ogólnoświatowego pokoju. W królestwie Mesjasza.
Czytając Zachariasza z perspektywy chrześcijańskiej wiemy już, że tym Królem – Mesjaszem jest Jezus Chrystus. Jego władza rozciąga się na cały świat. Ale...
Mesjasz Jezus nie jest królem, który swoją władzę sprawuje tak, jak ziemscy królowie. Ci zdobywają i umacniają swoją władzę wojną. Jeśli nawet ich panowanie przynosi pokój, to jest to pokój cmentarny, wymuszony takimi czy innymi gwałtami, których się dopuścili. Zapowiadany przez Zachariasza Król jest inny. Jeśli coś niszczy, to tylko narzędzia wojny. Sam jest łagodny. Od bojowego konia woli używanego raczej w mozolnej pracy osła. A panować chce nie w obronnych grodach, a w dobrowolnie Go przyjmującym ludzkim sercu.
Historia pokazuje, że chrześcijanie dość często tej prawdy nie rozumieli. I nie jest jedynym przykładem tego niezrozumienia to, że czasem chrześcijanie wiarę wprowadzali na siłę. Porażką chrześcijan były też wszystkie te sytuacje, w których usprawiedliwiali niepotrzebną przemoc.
Generalnie w ciągu wieków chrześcijaństwo przyczyniało się do łagodzenia surowych obyczajów przodków. Np. wyłupienie oczu czy obcięcie języka, znane nam z pierwszych wieków istnienia Polski, z czasem zanikły. Jako oficjalnie stosowana kara oczywiście. Już jednak wizyta w jakimś „muzeum tortur”, prezentującym wymyślne sposoby dręczenia czy nawet zabijania tych, którzy w jakiś sposób zawinili, musi skłaniać do smutnej refleksji.. „Żelazne dziewice”, „madejowe łoża” ... Tych czynów w chrześcijańskiej przecież Europie nie dopuszczali się jacyś nie znający Boga poganie. Takie rzeczy nakazywali uczniowie Jezusa!. Niejeden z nich pewnie cieszył się w społeczeństwie szacunkiem i uznaniem, jako porządny obywatel. A swoje działania usprawiedliwiał władzą nadaną mu przez samego Boga, władzą, która w jego mniemaniu miała na celu głównie zachowanie społecznego porządku. Skądinąd słuszne podejście, ale czy usprawiedliwa to zgodę na dręczenie tych, którzy zawinili?
Niestety, choć obyczaje dotyczące karania bardzo nam złagodniały i dziś spotkać można chrześcijan, którzy łatwo usprawiedliwiają nieprawości, o ile popełniono je w słusznej sprawie. Smutne...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |