Garść uwag do czytań na XIV niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Prawda, że scena piękna? Szczególnie interesująca jest tu rola „twarzy”. „To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach” mówi Bóg o Izraelu. I powtarza, że cały lud Izraela ma „oporne czoło i zatwardziałe serce” by potem uczynić twarz proroka „odporną jak ich twarze i czoło twarde jak ich czoła”, twarde jak diament, i wezwać, by prorok nie lękał się oblicza Izraela... Tak, ludzie często wszystko mają wymalowane na twarzach. Ale chyba nie o tę obserwacje chodzi. Twarz to synonim całej postawy. Jak Izrael jest bezczelny i zatwardziały, tak prorok ma być nieugięty...
Przesłanie czytania jest jasne. Izrael, choć nazywa się ludem Bożym, jest tak naprawdę ludem zbuntowanym przeciwko Bogu. Dlatego Bóg posyła do tego ludu swojego proroka. Doskonale jednak wie, że lud niekoniecznie go posłucha. Prorok jednak ma robić swoje, niezależnie od tego jak zostanie przyjęty. Choćby tylko po to, by być dla Ludu Wybranego wyrzutem sumienia. I przy okazji prorok ma być znakiem, że choć Izrael przeżywa teraz wielkie problemy, Bóg o nim nie zapomniał.
Chrześcijanom XXI wieku pozostaje zapytać samych siebie, czy przypadkiem wobec Boga też nie są „ludźmi o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach”. Przecież choć nazywamy się chrześcijanami w wielu sprawach wiemy swoje i koniec. A trudne wymagania Ewangelii poddaliśmy mądrej egzegezie skutecznie eliminującej ewentualne wyrzuty sumienia.
2. Kontekst drugiego czytania 2 Kor 12, 7-10
Drugie czytania nie są dobierane do pozostałych, są raczej w miarę ciągła lekturą jakiegoś fragmentu Nowego Testamentu, ale tym razem bardzo mocno współgra ono z pozostałymi, traktującymi o trudach bycia prorokiem. To fragment obrony Pawła przez zarzutami stawianymi mu przez bliżej nieznanych nam ludzi, podważających wartość jego posługi wśród mieszkańców Koryntu. Paweł nazywa ich szukającymi tylko własnej chwały fałszywymi apostołami, podstępnymi działaczami udającymi tylko apostołów Chrystusa. I broniąc się przed ich zarzutami przestawia się bliżej Koryntianom:
Hebrajczykami są? Ja także. Izraelitami są? Ja również. Potomstwem Abrahama? I ja. Są sługami Chrystusa? Zdobędę się na szaleństwo: Ja jeszcze bardziej! Bardziej przez trudy, bardziej przez więzienia; daleko bardziej przez chłosty, przez częste niebezpieczeństwa śmierci. Przez Żydów pięciokrotnie byłem bity po czterdzieści razów bez jednego. Trzy razy byłem sieczony rózgami, raz kamienowany, trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu, przez dzień i noc przebywałem na głębinie morskiej. Często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustkowiu, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach od fałszywych braci; w pracy i umęczeniu, często na czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, w licznych postach, w zimnie i nagości (...)
Potem przechodzi do otrzymanych od Boga objawień. Mocno zaznaczając, że przecież otrzymane objawienie nie jest właściwie powodem do chluby, bo jest darem. I dlatego – już w przypływie swoistego Bożego szaleństwa – zaczyna opowiadać o swoich słabościach. I ten fragment, zaznaczony w cytacie pogrubieniem czcionki, wybrano właśnie na drugie czytanie tej niedzieli.
Jeżeli trzeba się chlubić - choć co prawda nie wypada - przejdę do widzeń i objawień Pańskich. Znam człowieka w Chrystusie, który przed czternastu laty - czy w ciele - nie wiem, czy poza ciałem - też nie wiem, Bóg to wie - został porwany aż do trzeciego nieba. I wiem, że ten człowiek - czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, , Bóg to wie - został porwany do raju i słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać. Z tego więc będę się chlubił, a z siebie samego nie będę się chlubił, chyba że z moich słabości. Zresztą choćbym i chciał się chlubić, nie byłbym szaleńcem; powiedziałbym tylko prawdę. Powstrzymuję się jednak, aby mnie nikt nie oceniał ponad to, co widzi we mnie lub co ode mnie słyszy. Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował - żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny. Oszalałem, a wyście mnie do tego zmusili! To wy powinniście wyrażać mi uznanie. W niczym przecież nie byłem mniejszy od "wielkich apostołów", chociaż jestem niczym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |