Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Aż 15 milionów sprzedanych egzemplarzy na świecie. Lepiej „idzie” tylko Pismo Święte. Co tak przyciąga ludzi do książek Sarah Young, Amerykanki, która spisuje to, co szepce jej Bóg? – Głód Jezusa – mówi mi polski wydawca jej tryptyku.
Trzy książki Sarah Young: „Jezus mówi do Ciebie”, „Jezus jest blisko” i „Drogi Jezu” to fenomen wydawniczy rynku ostatniej dekady. Takiej popularności nie osiągnęła żadna książka, nie tylko religijna. Niektóre media ogłaszały ostatnio jako hit wydawniczy serię rozpoczętą erotyczną książką „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Wspominam ten tytuł, bo porównanie właśnie jego sprzedaży (2 mln egzemplarzy) do książki „Jezus mówi do Ciebie” (15 mln!) najbardziej zaszokowało amerykański rynek. Jak donosi „The Christianity Today”, na początku nic nie zapowiadało takiego sukcesu. Pierwsze wydania sprzedały się za oceanem w 59 tysiącach egzemplarzy. Jak na amerykański rynek to niewiele. Był rok 2004. Ale już po czterech latach sprzedaż wzrosła do 220 tys. Tylko tego lata zaś sam tom „Jezus mówi do Ciebie” rozszedł się w 9 milionach egzemplarzy w 26 językach świata. Książka uplasowała się w rankingu światowych bestsellerów tuż za Biblią.
– Nigdy jej nie reklamowaliśmy, rozchodzi się sama – mówi mi Agnieszka Rudziewicz z wydawnictwa Esprit, które kupiło prawa do książki w Polsce. Książki Young działają na ludzi jak magnes. To nie powieści, a nawet trudno przypisać im miano literatury. Sarah Young pisze pod natchnieniem, choć nie ma objawień, jak na przykład Alan Ames. Nie ma tu sensacji, przepowiedni. Słowa Jezusa, które słyszy Sarah, są wpisane we współczesny świat i język. Nawiązują do Pisma i dotykają... życia czytelnika. Chłonie się je tak, że zmienia się życie wielu osób. Dlaczego? I kim jest Sarah Young? Jej historia pokazuje, jak powoli i subtelnie Bóg może nawiązać relację z każdym z nas. Bez spektakularnych wydarzeń. Ta historia, choć prosta, zachwyca.
Błogosław, dziękuj i ufaj
Francja, lata 70. Wysokie Alpy, jeden z ośrodków l’Abri, międzynarodowej organizacji duszpasterskiej ewangelikalizmu (to nurt protestancki, który kładzie nacisk na zażyłą więź z Jezusem). Sarah Young przyjechała tu na rekolekcje – jak mówi – „w poszukiwaniu prawdy”, bo „ciemności umysłu od lat zniewalały moje myśli”. Sarah jest już wtedy magistrem filozofii. W Alpach chłonie piękno przyrody, szuka ciszy. Pewnego mroźnego dnia wyrusza na samotny spacer wśród zaśnieżonych gór. „Powietrze było suche i rześkie, aż kłuło w nozdrza. Nagle poczułam, że otula mnie ciepła mgła”. Sarah czuje, że Ktoś jest obok niej. Pisze o „cudownej Obecności Pana”. – Szepnęłam wtedy bezwiednie: „Słodki Jezu” – wyznaje. Ponieważ nigdy wcześniej tak nie zwracała się do Boga, sama jest wstrząśnięta tym, co się z nią dzieje. Ten moment Young opisuje jako swoje nawrócenie. „Miało to o wiele większe znaczenie niż rzeczowe odpowiedzi, których szukałam. Bo nawiązała się moja relacja ze Stwórcą”. Podobne doświadczenie Young ma rok później, w Stanach Zjednoczonych. Jest wtedy na delegacji – pracuje przy dokumentacji technicznej jednego z przedsiębiorstw.
Czuje się samotna. Wychodzi więc na ulicę. „Snułam się bezwiednie po Atlancie – mówi. – Aż na ulicznym straganie moją uwagę zwróciła książka »Poza nami« Catherine Marshall”. Sarah czyta ją tego samego wieczoru, potem klęka do modlitwy w hotelowym pokoju. I czuje Obecność. „Był to ten sam »słodki Jezus«, którego spotkałam w Alpach”. Mija sześć lat. Sarah idzie na kolejne studia, tym razem z psychologii i nauk biblijnych. Pracuje w poradni. „Uwielbiałam pomagać głęboko zranionym kobietom szukać uzdrowienia w Chrystusie” – pisze. Tu poznaje Steve’a. Po ich ślubie przychodzi na świat dwójka dzieci. Youngowie wyjeżdżają kilkakrotnie do Japonii, gdzie mąż Sarah ewangelizuje. Tak mija 16 kolejnych lat. Jest rok 1990. Sarah z mężem ma przeprowadzić się do Melbourne. Jak twierdzi, zaczyna znowu szukać tej Obecności, której dwukrotnie już doświadczyła.
Trafia na książkę, w której czyta, iż za mało czasu chrześcijanie spędzają sam na sam z Bogiem. W ciszy. To ją dotyka. „Postanowiłam to naprawić. Każdy dzień zaczynałam więc od wzięcia w ręce Biblii, modlitewnika, notesu i ołówka. No i kawy”. Amerykanka zamyka się w ciszy. Godzina sam na sam z Bogiem. Nanosi pierwsze intuicje na papier. Jej życie zaczyna się burzyć – przechodzi aż cztery poważne operacje. Przeprowadza się z rodziną do Australii, gdzie z mężem wyciągają wiele osób z duchowej niewoli, z nałogów. „Ta działalność naraziła nas na poważne zagrożenia duchowe, na ataki zła – mówi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |