Adwent z Maryją. Cieśla z Nazaretu

Opiekun Świętej Rodziny pokazuje ile dobra może wypłynąć z pójścia za Bożym natchnieniem.

Kiedy myślimy o św. Józefie to zazwyczaj wyobrażamy go sobie jako dziadka z brodą, który swobodnie mógłby konkurować ze współczesnymi wizerunkami św. Mikołaja. Tego obrazu nie zmieniają teksty Pisma Świętego, które poza nielicznymi wzmiankami mówiącymi o Opiekunie Świętej Rodziny w rozdziałach poświęconych narodzeniu Jezusa uparcie milczą na jego temat. Jest to jednak efekt jego własnej decyzji, by pozostać na drugim planie, by być cieniem samego Boga, a przez to cieniem Maryi i Jej Syna.

Św. Józef był tylko trochę starszy od swej małżonki, a życie stało przed nim otworem, jak zapewne przed wieloma młodymi mężczyznami planującymi założenie rodziny. I nagle dowiaduje się on, że Maryja jest brzemienna i to za sprawą Ducha Świętego (por. Mt 1,18), o Którym nikt w tamtych czasach nie słyszał, ponieważ w pełni Objawił Go dopiero Jezus Chrystus! Jakbyście się poczuli będąc na miejscu Józefa? Oszukani, rozgoryczeni, zdruzgotani, pozbawieni marzeń, zignorowani, a może jeszcze gorzej? Mimo to, Józef nie chce narazić Maryi na zniesławienie i dlatego postanawia oddalić Ją potajemnie (por. Mt 1,19). Słowo zniesławienie jest najłagodniejszym z możliwych określeń, ponieważ tego rodzaju «niewytłumaczalne» ciąże zwykle kończyły się ukamienowaniem kobiety.

Jednak Józef nie szuka sprawiedliwości, nie chce rozprawić się z owym Duchem Świętym, nie chce w żaden sposób skrzywdzić Maryi i dlatego postanawia Ją oddalić. Wszystko zmienia się za sprawą anioła, który przychodzi do mężczyzny we śnie i przekonuje go, że to, co usłyszał rzeczywiście jest prawdą! (por. Mt 1, 20-23). Józef uwierzył Bożemu posłańcowi i od tamtej chwili bierze Maryję do siebie, aby się Nią zaopiekować (por. Mt 1,24). W słowach nocnego zwiastowania Józef odczytuje nie tylko Bożą prawdę o powołaniu Maryi, ale również prawdę o swoim własnym powołaniu. Ten sprawiedliwy mąż, który umiłował Dziewicę z Nazaretu i związał się z Nią oblubieńczą miłością, zostaje przez samego Boga wybrany i powołany do realizacji tej miłości.

„Józef zrobił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swą Małżonkę do siebie. To, co się w Niej poczęło, jest z Ducha Świętego – czyż nie na podstawie tych słów wypada przyjąć, że także i owa męska miłość Józefa do Maryi poczęła się wówczas na nowo z Ducha Świętego? Czyż nie trzeba myśleć o tej miłości Bożej, która rozlana w sercu ludzkim przez Ducha, który nam jest dany (por. Rz 5,5), kształtuje najwspanialej wszelką ludzką miłość? Kształtuje również – i owszem w sposób szczególny – miłość oblubieńczą małżonków (...)”, komentuje ten fragment Pisma Świętego św. Jan Paweł II.

Opiekun Świętej Rodziny pokazuje ile dobra może wypłynąć z pójścia za Bożym natchnieniem, z bycia otwartym i gotowym na to, co ma nam do powiedzenia Bóg, a my wyobraźmy sobie co by się stało, gdyby Cieśla z Nazaretu wykazał się brakiem czujności? Wielkie dzieła Boże nie zrealizowałyby się ani w jego, ani w naszym życiu. Do nas także przychodzi Bóg. Każdego dnia w lekkim powiewie wiatru, w zbiegu okoliczności, które (jak niedawno przeczytałam) jest świeckim imieniem Ducha Świętego. Dlaczego zatem nie widzimy, ani nie słyszymy Boga? Może dlatego, że oczekujemy Jego spektakularnego wejścia w nasze życie i zrobienie wreszcie porządku z tym wszystkim, z czym sami nie potrafimy sobie poradzić? Józefowi przyśnił się Boży posłaniec i obwieścił mu wolę Bożą, a on zbudziwszy się ze snu, uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański (por. Mt 1,24). Być może my dyskutowalibyśmy z aniołem, mając lepszą niż Bóg wizję pomocy, którą powinniśmy otrzymać i z tego powodu Stwórca przychodzi do nas w taki, a nie inny sposób.  

I to nadzwyczajne (no bo jak inaczej je nazwać) posłuszeństwo woli Bożej spowodowało, że Cieśla z Nazaretu dostąpił zaszczytu jaki nie był udziałem żadnego przed nim i żadnego po nim mężczyzny. Józef mieszkał pod jednym dachem z Bogiem, uczył go pierwszych kroków, słów modlitwy, a z czasem także rzemiosła. Nikt przed nim, ani po nim nie umierał w objęciach Syna Bożego i Jego Matki. Relacja pomiędzy Maryją, a Józefem wskazuje na głębię duchową, a nie wyłącznie cielesną intensywność zjednoczenia i obcowania osób: mężczyzny i kobiety, która ostatecznie pochodzi od Ducha, który daje życie (por. J 6,63). „Józef, który był posłuszny Duchowi, odnalazł w Nim samym źródło miłości – swej oblubieńczej, męskiej miłości. Była to miłość większa od tej, jakiej mógł oczekiwać mąż sprawiedliwy wedle miary swego ludzkiego serca”, pisze św. Jan Paweł II.

Może każdego dnia wielokrotnie świadomie lub nie powtarzacie: „Bądź wola Twoja”, ale kiedy Boża wola rzeczywiście zaczyna realizować się w Waszym życiu buntujecie się przeciwko niej! Być może wtedy właśnie pod adresem Boga pojawiają się słowa sprzeciwu i żalu, pretensje i fochy. Ale czy takie zachowanie coś zmieni? Kiedy minie rozgoryczenie, emocje opadną, a Wy uświadomicie sobie jakie wygadywaliście głupoty na pewno nie poczujecie się lepiej, że ulżyliście sobie w ten sposób. Św. Józef promieniuje przykładem życia i wzorowego męża Maryi, troskliwego Opiekuna Jezusa i Jego Matki, a przede wszystkim męża Bożego, zasłuchanego w to, co ma mu do powiedzenia Bóg.

Dlatego na koniec proszę, byście pamiętali, że jesteście tam, gdzie Bóg chce, abyście byli w tym momencie Waszego życia. Bo nic nie dzieje się bez Jego wiedzy, nic nie dzieje bez Jego błogosławieństwa, nic nie dzieje się bez Jego pomocy i wsparcia. Każde doświadczenie jakie Was spotyka, jest częścią Bożego planu wobec Was. Dlatego może warto zachować się jak Cieśla z Nazaretu? „Prośmy (dzisiaj) św. Józefa (…), aby pragnąć tylko tego, co jest wolą Boga” (bł. Jakub Alberione) i umieć wypełniać pragnienia serca naszego Pana.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama