Niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć na wszystkie życzenia nadeslane w mailach dlatego też tutaj chciałbym wyrazić Wam moje podziękowania za pamięć, życzliwość, wyrozumiałość, nade wszystko za Waszą modlitwę. Podobnie jak z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałbym uczynić to słowami wypowiedzianymi dzisiaj - podczas Wigilii Paschalnej...
Przyszła do Niego, gdy dzień chylił się ku zachodowi. On czekał przez te wszystkie długie chwile oddalenia nieba i ziemi.
Od pradziejów, kiedy to człowiek poznawszy ciężar grzechu, doświadczywszy gorzkiego smaku fałszywej wolności usłyszał obietnicę o potomstwie, które pokona Śmierć.
W mroku nie widział zarysu dziwnej postaci, ale wiedział, że ona jest - tuż obok. Dopiero zasłona przybytku, tak dziwnie rozdarta na dwoje szarugą wieczoru - przywołała jej jednoznaczną bliskość.
Od dziewiątej nastała noc zmagania - łącząca niebo z ziemią, sprawy boskie ze sprawami ludzkimi.
Czas nie radził sobie z odmierzaniem wieczności. Albowiem przeszłość, teraźniejszość i przyszłość całego świata, całej ludzkości tej nocy łączyły się w jedną całość
- była to ta sama noc, podczas której w ofierze zabito baranka, aby jego krew chroniła przed Aniołem Śmierci
- ta sama noc, w której synów Izraela Bóg wywiódł z niewoli egipskiej i przeprowadził suchą nogą przez Morze Czerwone
- noc, która światłem ognistego słupa rozpraszała ciemności grzechu w drodze do Ziemi Obiecanej
Tej nocy
On - nie jest sam, wspomagany boskością Ojca, ma w sobie siłę Ducha - jednak nadal ciąży człowieczeństwo i ten ból, gdy się doświadcza samotności wywyższenia
Ona - ma wprawę; od tysięcy lat nieustannie obecna na wszystkich ludzkich ścieżkach, dyskretnie uchyla swoje wrota, a droga do bramy taka oczywista.
Noc stanęła w zenicie, świat wstrzymuje oddech własnej świadomości. A Jego krew miesza się już z okruchami niebiańskiego błękitu.
Ona - wciąż ma świadomość swej potęgi, przed którą ugięli się już najwięksi nawet królowie
On - tęsknie wypatruje szumu anielskich skrzydeł, w oczach nieśmiało budzą się dni przeszłe - jezioro, oliwkowy gaj, przedsionki świątyni, ścieżki ku ludziom.
Ona - wyciąga ku Niemu przeźroczystą dłoń - już bez minionej pewności, ale wrota wciąż otwarte. Wie, że świt jest blisko - odmierzy ostatecznie dzieje milionów, wytyczy nowy szlak - już za bramą. Dlatego mocniej wiruje w tym szalonym, makabrycznym tańcu.
Teraz jeszcze się zmagają, ale Jego szaty już białe, jak kiedyś nocą w ogrodzie, tylko jeszcze rozplątać te chusty i odsunąć kamień.
- Rozstąpiły się fale grzechu broniące dostępu do Ziemi Obiecanej
- Rozbłysło Światło rozpraszające mroki zła, pozwalając odnaleźć drogę do domu Ojca
- Krwią został spłacony dług Adama nie pozwalający przekroczyć progu Nadziei
Z nastaniem poranka Ona odeszła - bez słowa skargi, równie tajemnicza i majestatyczna jak kiedyś, może tylko z tym dziwnym smakiem przegranej na zetlałych wargach - brama pozostała ta sama, ale przestrzeń za nią jakże inna!
- zmazany został zapis starodawnej winy.
- zbrodnie zostały oddalone
- obmyte przewiny
- niewinność przywrócono upadłym
- radość smutnym
- śmierć została pokonana
Dobiegała końca błogosławiona noc - jedyna, która była godna poznać czas i godzinę zmartwychwstania Chrystusa.
A świat - spał i śpi jak kiedyś – śniąc dalej sny o władzy i potędze mierzonej stanem konta i liczebnością armii.
I śpią ludzie – śniąc sen, w którym choć wytężają wszystkie siły, biegną w miejscu, nie potrafiąc dosięgnąć szczęścia, które wydaje się być na wyciągnięcie ręki.
Jakże by się chciało zakrzyknąć słowami świętego Pawła:
Zbudź się o śpiący !!!
Zbudź się świecie!!!
Obudź się wreszcie człowieku !!!
Obudź się, a zajaśnieje Ci Chrystus – byś mógł żyć nie snem, nie ułudą, nie mirażami – ale prawdziwym życiem, Bożym życiem, życiem mającym swoje dopełnienie i uwieńczenie w wieczności.
Obudź się, aby zobaczyć tego, który zmartwychwstał i idzie
- nie do tych, którzy Go skazali
- nie do tych, którzy z Niego szydzili, opluwali, obrzucali kamieniami
- nie do tych, którzy nawet Go nie zauważyli zabiegani, zajęci tylko tym, co doczesne
Ci śpią spokojnie…
Ukazuje się najpierw tym, którzy Go kochają - mimo swoich słabości:
- zapłakanej Marii Magdalenie
- Piotrowi, który się Go zaparł
- niedowierzającemu Tomaszowi
- Apostołom, którzy Go opuścili i uciekli
i mówi im - przerażonym, zatroskanym o swój los:
„Odwagi, nie bójcie się – to Ja jestem”
To samo mówi i nam, często zagubionym, doświadczanym przez dzisiejszy świat, z lękiem patrzącym w przyszłość:
„Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę:
Jam zwyciężył świat.”