Pismo święte jest nie tylko podobne do ludzkiej mowy, jest bowiem ludzką mową w najpełniejszym sensie, pozostając przez cały czas słowem Bożym.
Skłonni jesteśmy uważać Biblię za swego rodzaju podręcznik, w którym upatrujemy pewien zbiór doktryn, i czujemy się trochę nieswojo, ponieważ nauka nie jest zgrabnie ułożona w porządku logicznym. Tymczasem powinniśmy szukać żywego obrazu Boga, który działa, który wkracza w naszą historię i przemawia do naszych serc. Zrozumiemy wtedy, dlaczego Stary Testament może mówić o Bogu jako pasterzu swego ludu: „Ja sam będę pasł moje owce” (Ez 34,15) - słowa, które powtarzają się echem u Syna Bożego: „Ja jestem pasterz dobry” (J 10, 11.14). Uświadomimy sobie, jakim sposobem Bóg może być przedstawiony jako małżonek Izraela: „Bo małżonkiem ci jest twój Stworzyciel, któremu na imię - Jahwe Zastępów” (Iz 54,5) i jak w Nowym Testamencie Kościół jest oblubienicą Chrystusa (Ap 21,9). Skondensowaliśmy doktryny wiary i wyłożyliśmy je ścisłym, technicznym językiem - podczas gdy Jezus nauczał w przypowieściach. Czerpał On uderzające przykłady z życia codziennego i mówił językiem poezji.
Nie chcemy dyskredytować teologii systematycznej, lecz powinniśmy pamiętać, że nasza teologia jako system wyrosła później niż Pismo święte. Ma swe źródło w Biblii, zwłaszcza w Nowym Testamencie, lecz mówi innym językiem; przekłada bowiem frapujące, niekiedy śmiałe, obrazowe wyrażenia semickie na ścisłe, starannie ułożone formuły. Czyniąc to oddaje konieczną usługę, lecz nie powinniśmy się spodziewać, że tę samą naukową terminologię znajdziemy w Piśmie świętym, podobnie jak nie możemy uważać go za traktat teologiczny, mimo że uznajemy, iż wiele twierdzeń teologicznych jest w nim zawartych. Pozbywamy się całego smaku słowa Bożego, jeśli chcemy dopuścić do rozczłonkowania jego nauki na zgrabne, wyraźnie oznakowane szufladki. Krótko mówiąc, musimy dążyć do zrozumienia Biblii takiej, jaka ona jest, a nie próbować wtłoczyć ją w nasze kategorie myślowe.
Ta semicka formacja nie ogranicza się do Starego Testamentu, lecz obejmuje także Nowy Testament. Poza św. Łukaszem autorami Nowego Testamentu byli Żydzi; nawet i on zresztą nie jest właściwie wyjątkiem, gdyż jego pisma są przecież w charakterze zasadniczo semickie. Cechę tę mają zwłaszcza wszystkie cztery Ewangelie. Nie są bowiem pod żadnym względem spekulatywne, lecz okazują się zawsze żywe i konkretne. Czytamy w nich o człowieku, który jest Synem Bożym, który żył pośród nas, nauczał, cierpiał, zmarł i powstał z martwych. Należał do rasy żydowskiej i przyszedł głosić swą naukę Żydom w konkretnym języku kultury semickiej, która była ich oraz Jego kulturą. Tę właśnie kulturę, pogląd na świat oraz sposób wysławiania się musimy uwzględnić od pierwszej księgi Biblii do ostatniej. Jeśli będziemy nadal traktować ją jako dwudziestowieczny wytwór myśli europejskiej, zadamy jej niechybnie gwałt.
Gdy raz to uchwycimy, będziemy już ujmowali Biblię zgodnie z właściwymi zasadami. Jeśli tylko uświadomimy sobie, że mentalność pisarzy biblijnych różni się od naszej, możemy zacząć pojmować wiele aspektów Biblii, które dotąd wprawiały nas w zakłopotanie. Powinniśmy także pamiętać, iż ostatnią część Pisma świętego napisano niemal dwa tysiące lat temu, a najwcześniejsza jego część ukształtowała się jeszcze jakieś tysiąc lat przedtem. Jest to inny widoczny powód, dla którego Biblia może nastręczać trudności; jest ona wytworem swego własnego czasu i nie możemy oczekiwać, że zrozumiemy ją równie łatwo, jak byśmy zrozumieli utwór nowoczesny. Ponadto, zanim nawet będzie można zacząć ją czytać, trzeba ją przełożyć na języki nowożytne, ponieważ nieliczna tylko garstka może mieć należytą znajomość hebrajskiego i greki.
Tak to wszystko wygląda, lecz najbardziej chcielibyśmy podkreślić raz jeszcze podstawową prawdę, że Bóg przemówił do nas ludzkim językiem. Biblia jest nie tylko słowem Bożym, lecz także słowem ludzkim, i ludzki jej aspekt jest czymś, czego nie możemy ignorować. Nasz jedyny sposób poznania, co Bóg miał nam do powiedzenia w swym Piśmie świętym, to przede wszystkim poznanie, co chce oznajmić autor ludzki. Bóg posłużył się nim i pobudził go - mówiąc do ludzi przemawiał przez usta człowieka, którego w tym celu wybrał. I jedynie przysłuchując się uważnie temu ludzkiemu głosowi możemy uchwycić mowę samego Boga.
Biblia w Kościele
Dotąd zwracaliśmy uwagę na ludzki aspekt Biblii. Nigdy jednak nie straciliśmy z oczu jej Boskiego aspektu, gdyż podstawowy fakt natchnienia zakłada Boskie autorstwo Pisma świętego. Jest to moment, którego nie wolno przeoczyć, jeśli mamy zrozumieć Pismo święte. I choć egzegeta katolicki musi stosować metody racjonalnej interpretacji, musi także brać Biblię za to, czym ona rzeczywiście jest, za słowo Boże. „Egzegeta, który pomija ludzkiego autora i racjonalne metody postępowania, niezbędne do jego zrozumienia, naraża się na niebezpieczeństwo pozostania poza Pismem świętym, wprowadzając misterne i arbitralne interpretacje, niezgodne z wolą Boga. Ktoś, kto odrzuca Boskiego autora i środki niezbędne do jego ujęcia - wiarę oraz Kościół, skazuje się na to, że zbada jedynie powierzchowną warstwę świętej księgi, a nawet zada gwałt jej znaczeniu. Egzegeta, który uwzględnia obu autorów i zachowuje ścisłą hierarchię między wskazaniami wiary a wymaganiami rozumu, jest w stanie zgłębiać Pismo święte w sposób harmonijny i naprawdę wszechstronny. Opierając się na solidnym fundamencie naukowej i krytycznej egzegezy, biorąc pod uwagę każdą ludzką cechę księgi, będzie on w stanie stworzyć egzegezę teologiczną i duchową, która odsłoni intencje i nauki Boga z najpewniejszą gwarancją.” (P. Benoit, Prophecy and Inspiration) Ale dla osiągnięcia tego pożądanego rezultatu jest konieczne,aby uczony kierował się nie tylko swą wiedzą, nie tylko swą wiarą w Boskie pochodzenie Pisma świętego, lecz także wskazaniami nauczycielskiego urzędu Kościoła.
Kościół jest autentycznym interpretatorem Pisma świętego, lecz stwierdzenie to musi być właściwie rozumiane. Nie znaczy ono, że Kościół będzie się wypowiadał - autorytatywnie i kategorycznie - w sprawach krytyki oraz szczegółów historycznych, jeśli nie wiążą się one z kwestiami dogmatycznymi czy moralnymi, Kościół bowiem zajmuje się zagadnieniami wiary i moralności oraz sprawami bezpośrednio z nimi związanymi. W istocie rzeczy Kościół rzadko określał sens poszczególnych tekstów w sposób uroczysty i kategoryczny. Częściej interpretuje się jakiś tekst pośrednio, tj. przytaczając go jako zawierający określoną doktrynę lub też odrzucając interpretację, która implikuje formalny błąd w Piśmie świętym; ale w tych przypadkach należy wystrzegać się przesadnego akcentowania wagi danego tekstu. Nasza ocena roli urzędu nauczycielskiego znajduje wyjaśnienie w dyskusji, która doprowadziła do wyboru szczególnego wyrażenia w artykule 23 Konstytucji O objawieniu Bożym: „Pod nadzorem świętego Urzędu Nauczycielskiego” (,,sub vigilantia Sacri Magisterii”). W toku debat wprowadzono - by zastąpić uprzedni termin „sub duetu” - wyrażenie „vigilantia”, a wszystko to dla wyjaśnienia, że funkcja urzędu nauczycielskiego nie polega na prowadzeniu - postęp jest rzeczą wiedzy; urząd nauczycielski ma zasadniczo negatywną funkcję wytyczania granic i wyodrębniania terenów niedostępnych.
Wynika z tego, że katolicki egzegeta nie jest - czy nie powinien być - krępowany przez nauczycielski urząd Kościoła. Tekst konstytucji posuwa się o wiele dalej głosząc, że trudy egzegetów pomogą w szybszym i pewniejszym wydawaniu przez Kościół orzeczeń w sprawach biblijnych. Prawdę tego stwierdzenia ilustrują dokumenty oficjalne. Tak więc „Divino afflante Spiritus”, uważana słusznie za Magna Carta biblistyki katolickiej, byłaby niemożliwa bez ofiarnej pracy pewnych światłych uczonych, prowadzonej od przełomu stulecia. Opublikowana w 1964 r. Instrukcja Papieskiej Komisji Biblijnej odzwierciedla - w sposób jeszcze bardziej uderzający - pozytywne osiągnięcia uczonych katolickich od 1943 r. (data ogłoszenia „Divino afflante Spiritus”). Najbardziej godna uwagi jest wszakże konsekwentna biblijna orientacja i zabarwienie dekretów i konstytucji Vaticanum II. Urząd nauczycielski Kościoła wyznał w ten sposób swą wdzięczność wobec biblistów i innych teologów, którzy mają ścisły związek z odrodzeniem studiów biblijnych. Hierarchii przypada w rzeczy samej rola kierowania Kościołem, lecz biskupi, indywidualnie i kolektywnie - jak wykazał dramatycznie Sobór Watykański II - muszą być poinformowani o wynikach badań biblijnych, jeśli ich kierująca dłoń ma służyć pomocą. Poza tym Duch - jak wiatr - tchnie tam, gdzie chce. Można słusznie oczekiwać, że ci, którzy studiują natchnione pisma z oddaniem, pokorą i w służbie Kościoła, mogą się z pełnym zaufaniem spodziewać, iż dostąpią jakiejś miary oświecenia ze strony Ducha, wnosząc w ten sposób pewien wkład do właściwej Kościołowi wciąż rosnącej świadomości oraz zdolności rozumienia słowa Bożego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |