Bóg jak garncarz

Bóg lepi człowieka z prochu ziemi, po czym ożywia go swoim tchnieniem.

Każdy, kto choć przez parę godzin doświadczył żaru pustyni wie, jak wielkim skarbem dla ludzi ciągle zatroskanych o brak wody musi być bogato nawodniony ogród. A wedle autora natchnionego ta troska w zasadzonym przez Boga ogrodzie nie istniała. Nawadniała go bowiem rzeka tak obfita w wodę, że po przepłynięciu przezeń rozdzielała się dając początek czterem innym rzekom (2, 10-14). Oczywiście takie zjawisko nigdzie na świecie nie występuje. Rzeka może mieć odnogi, ale nigdy nie daje początku dwom innym rzekom. Tym bardziej czterem. Autor natchniony zostawił w ten sposób swoim czytelnikom czy słuchaczom, ciągle nękanym brakiem wody, jasny przekaz: w ogrodzie nie było zmartwień. Drzewa rosnące w sąsiedztwie obfitej w wodę rzeki mogły spokojnie rodzić potrzebne człowiekowi do życia owoce. Nic więcej robić nie trzeba było. To dlatego ów ogród w Eden nazywamy dziś często rajem.

W ogrodzie tym, prócz normalnych drzew rodzących zwyczajne owoce, były jeszcze dwa, dość dziwne. Drzewo poznania dobra i zła oraz drzewo życia. W tym momencie autor dopiero sygnalizuje ich obecność. Sens ich istnienia ukaże się dopiero później, w historii grzechu pierwszych rodziców. Najkrócej można by o nich powiedzieć, że to możliwości: karmienie się owocami z drzewa życia daje człowiekowi, z natury śmiertelnemu, możliwość wiecznego trwania. Drzewo poznania dobra i zła, to możliwość opowiedzenia się przeciwko Bogu. Możliwość, przed którą Bóg człowieka ostrzega oznajmiając mu, że złamanie zakazu niechybnie doprowadzi go do śmierci (w. 17).

W tym rajskim ogrodzie człowiek nie był gościem. Miał go uprawiać i doglądać. Czyli miał być jego gospodarzem, mądrze zarządzającym powierzonym mu dobrem. Dobry gospodarz nie niszczy bezmyślnie tego, z czego żyje. Ale – zgodnie z Bożym zamiarem - ma prawo korzystać z tego, co Bóg mu dał w zarząd (w. 16). „Czyńcie sobie ziemię poddaną z Rdz 1, 28 tu nabiera konkretniejszego wyrazu.

W poszukiwaniu towarzysza
Filozofowie powiedzieliby, że człowiek jest istotą społeczną. Jahwista ujął to prościej. W usta Boga włożył słowa: „Nie jest dobrze, by człowiek był sam”. Dlatego Bóg tworzy zwierzęta i przyprowadza je do człowieka. Choć wszystkie, podobnie jak człowiek, są „istotami żyjącymi”, żadne jednak nie jest odpowiednią dla mężczyzny pomocą. Żadne nie wzbudza jego zachwytu. Żadne nie jest w stanie wypełnić pustki samotności. Wszystkim też pierwszy człowiek nadaje imię – w kulturach semickich znak panowania nad tym, któremu imię nadano.

Dlatego Bóg postanawia zadziałać inaczej. Sprawia że człowiek pogrąża się we śnie i wtedy, z jednego z jego żeber, tworzy kobietę. Ów sen nie jest chyba tylko sugestią, że Bóg znieczulił człowieka przed bolesną operacją. Zresztą trudno przypuszczać, by Bóg chciał człowieka okaleczyć. To tylko obraz. Ale pokazujący, że tak jak powstanie mężczyzny jest tajemnicą dla później stworzonej kobiety, tak też mężczyzna niewiele wie o powstaniu kobiety. Czy to obraz znanej skądinąd prawdy, że mężczyzna i kobieta są dla siebie często mało zrozumiała tajemnicą, na której bliższe poznanie nie wystarcza czasem i 40 lat małżeństwa? Może. W każdym razie jasnym wydaje się przesłanie płynące z faktu utworzenia kobiety z żebra mężczyzny. To podkreślenie, że kobieta i mężczyzna mają jedna naturę. Nie są nawet tylko ulepieni z jednej gliny. Jedno nie jest z gorszego tworzywa, niż drugie. Są jakby częścią jednego ciała. I właśnie dlatego, choć rozdzieleni, tęsknią za sobą chcąc się na powrót z sobą połączyć.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama