Od samego początku chrześcijanie, zwłaszcza w osobach ich zwierzchników, byli świadomi i dostrzegali tajemnicę Kościoła.
Świętość Kościoła
Prawda o „świętym Kościele” była podkreślana od samego początku. Teologowie upatrują w tym odpowiednik starotestamentalnego określenia „świętego ludu Boga” (Wj 19,6). Tak nazywa Kościół św. Paweł, mówiąc o Kościele „świętym i nieskalanym” (Ef 5,27). Nie chodziło o świętość moralną, ale o jego pochodzenie i obecność w nim przede wszystkim Ducha Świętego[9]. Niektórzy z Ojców Kościoła ujmują to szerzej. W ich opinii Kościół jest święty ze względu na „zamieszkanie” w nim całej Trójcy Świętej. Biskup Augustyn ujmuje to ładnym określeniem „Kościół jest święty” bo jest „świątynią Bożą, to znaczy całej najwyższej Trójcy”[10]. Inny z biskupów tego samego okresu będzie akcentował związek z Chrystusem. Według niego Kościół jest święty „ponieważ Kościół jest w Chrystusie, Kościół jest Chrystusem”[11].
Generalnie zatem świętość, jako atrybut boski, był odnoszony do Kościoła ze względu na jego ścisły związek z Bogiem. To sam Bóg i Jego obecność, czy też działanie zwłaszcza Ducha Świętego, były widziane jako źródło świętości Kościoła. Z tej uświęcającej obecności Ducha Świętego rodziła się świętość członków Kościoła. Najlepszym tego dowodem byli męczennicy. Kościół się nimi chlubił jako najpiękniejszymi swoimi owocami. Nie negowano również możliwości zdobywania świętości na drodze moralnego wysiłku. Dzięki środkom, jakimi dysponował Kościół, ta droga stawała się możliwa dla wszystkich.
Biskup Nicetas z Remezjany pod koniec czwartego wieku wyjaśniał świętość Kościoła w ten sposób: „Czymże innym jest Kościół niż zgromadzeniem świętych? Od początku bowiem świata czy to patriarchowie – Abraham i Izaak, i Jakub – czy prorocy, czy Apostołowie, czy męczennicy, czy inni sprawiedliwi, którzy byli, którzy są, którzy będą, stanowią jeden Kościół. Zostali bowiem uświęceni w jednej wierze, jednym sposobem życia, naznaczeni jednym Duchem, stali się jednym Ciałem […] Powiem jeszcze więcej. Nawet aniołowie, nawet moce i potęgi niebieskie zrzeszone są w tym jednym Kościele […] W tym jednym Kościele dostąpisz świętych obcowania […] powinieneś mocno trzymać się wspólnoty z nim”[12].
Z perspektywy tego Biskupa Kościół to wspólnota świętych, poczynając już od sprawiedliwych Starego Testamentu, poprzez świętych Kościoła, i świętych w niebiesiech: zarówno zbawionych, ale włączając w to także byty anielskie. To wielka wspólnota bytów pozostających w ścisłej jedności z Bogiem.
Ze świętością Kościoła kłóciła się grzeszność jego członków. Niby od samego początku zdawano sobie sprawę i przyjmowano za fakt oczywisty ułomność ludzką, będącą źródłem grzechów, ale traktowano to jako niemożność uniknięcia grzechów lekkich. Od samego początku chrześcijanie byli świadomi konieczności podejmowania dzieł pokutnych za swoje codzienne grzechy. Wprawdzie sporadycznie pojawiały się osoby, czasem małe grupy ludzi, nawołujących do bardzo surowej ascezy i konieczności życia bezgrzesznego, ale to był margines i z tym sobie dość łatwo radzono. Ludzi głoszących takie poglądy najzwyczajniej w świecie usuwano ze wspólnoty. Ostatecznie obecność nawet notorycznych grzeszników w Kościele uzasadniano przypowieścią o zbożu i kąkolu[13]. Zgodnie z nią dopiero Kościół w wieczności ma być społecznością samych świętych, oczyszczoną ze wszystkich grzeszników.
Większą trudność, przynajmniej w początkowym okresie sprawiali ci grzesznicy, którzy dopuszczali się uczynków, za które usuwano z Kościoła. Sprawa się komplikowała gdy tacy chrześcijanie chcieli powrócić do Kościoła. Pojawiły się dwa problemy. Po pierwsze pytano, czy taki powrót w ogóle jest możliwy, czyli, czy Kościół ma władzę rozgrzeszania z takich uczynków. A drugi problem był taki: jeżeli ma, to jak to pojednanie ma wyglądać.
Już odpowiedź na pierwsze była bardzo trudna i to nie tyle na jakieś doktrynalne przeszkody, ile na reakcję niektórych grup chrześcijan. W Piśmie Świętym znaleziono dość łatwo argumenty świadczące o władzy Kościoła do odpuszczania grzechów. Chrystus wyraźnie mówił o władzy odpuszczania albo rozwiazywania, którą przekazywał uczniom. Nie mówił jedynie jak to należy robić. Tych słów nie kwestionowano, ale pojawiały się liczne głosy, że z tej władzy Kościół z różnych względów nie powinien korzystać. Wśród chrześcijan od zawsze pojawiały się tęsknoty, za Kościołem świętych. Chociaż godzili się z prawdą o grzesznej naturze ludzkiej, to mimo to wydawało im się, że tolerancja wobec grzeszników ma swoje granice. Burzono się na myśl o tym, że chrześcijanin dopuszczający się ciężkich wykroczeń, np. zaparcia się wiary, może do Kościoła wracać. Te opory powoli pokonywano, choć radykalne grupy pojawiały się raz po raz. Powoli wypracowywano również drogę pokuty, jaką musiał pokonać grzesznik wracający do Kościoła.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |