Wiejadło, omłot, pszenica. A co ma z tym wspólnego chrzest w Duchu Świętym?

Co to znaczy, że Jezus chrzci nas ogniem i Duchem Świętym? Wyjaśnia bp Andrzej Siemieniewski.

W ramach cyklu „Poniedziałki na Kuźnicznej” 24 lutego we wrocławskim oddziale Civitas Christiana gościł bp Andrzej Siemieniewski. Jak stwierdził na początku, wybrał ten temat, żeby doszło do zderzenia chrześcijańskiej codzienności z hasłem „chrzest w Duchu Świętym”.

-  Ono dość rzadko przebija się do duszpasterskiej normy. A kiedy zajrzymy do Pisma Świętego, wszystkie pięć historycznych ksiąg rozpoczyna się od zaanonsowania chrztu w Duchu Świętym, zapowiadając go jako sens przyjścia Pana Jezusa na ziemię, jako jedną z najistotniejszych obietnic, jakie przynosi - wyjaśniał bp Andrzej.

Przytoczył słowa Jana Chrzciciela z Ewangelii według św. Mateusza, kiedy mówił o Jezusie: „On was będzie chrzcić Duchem Świętym i ogniem”.

- Ten dodatek ognia jest bardzo ważny. Chcemy bowiem, żeby spojrzenie na teksty biblijne nie było tylko abstrakcyjne, ale wciąż aktualne po tych dwóch tysiącach lat. W Dziejach Apostolskich sam Jezus Zmartwychwstały powtarza: „Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym” - cytował prelegent.

Zaznaczył, że te słowa zazwyczaj odnosi się błędnie tylko do charyzmatycznych grup i wspólnot, ale to, co jest w czterech Ewangeliach i w Dziejach Apostolskich dotyczydo każdego chrześcijanina i musi być dla niego aktualne.

Biskup przywołał obraz z Ewangelii św. Mateusza: „Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym".

- Ważne jest, by odtworzyć realia prac rolniczych związanych z młóceniem zboża przed dwoma tysiącami lat. Żeby wiedzieć, jaki jest związek prawdy z pszenicą, wiejadłem, spichlerzem. Kłosy zboża podlegały młóceniu, a to, co otrzymano w jego skutek, nazywa się omłot. Częste uderzanie kijem o snopy dojrzałego zboża dawały mieszkankę cennego ziarna i bezużytecznych plew. Nie było jednak prosto je oddzielić od siebie - opowiadał prelegent.

Jak kontynuował, w gospodarstwach czekano więc na wiatr i na klepisku przy przeciągu podrzucano mieszankę wiejadłem, czyli specjalną łopatą. Wówczas lekkie plewy zwiewało, a cięższe ziarno opadało. Przenoszono je do spichlerza, zaś bezużyteczną, nieprzydatną plewę spalano na miejscu.

- Chrzest Duchem Świętym i ogniem podobny jest do następstwa podmuchu i płomienia. Słowo duch podobne jest do słów „tchnąć”, a po grecku to podobieństwo jest jeszcze bliższe. Duch Święty przychodzi, aby rozdzielić dobro od zła w ludziach, w społeczności. Tak, aby dobro ocalić i zebrać do spichlerza, a plewy (to co jest złe w człowieku) spalić i zniszczyć  - wyjaśniał bp Siemieniewski.

Takie znaczenie nie jest związane z jakąś szczególną epoką i nie dotyczy tylko czasów apostolskich. Nie dotyczy także jakichś konkretnych wspólnot czy ruchów. Dlaczego? Bo oczyszczenia z grzechów potrzebuje każdy chrześcijanin.

Wielu ludzi ma obraz Kościoła podobny do nakręcanego budzika. Pan Jezus nakręcił mechanizm w I wieku, potem zniknął, wstąpił do nieba i teraz Kościół sam chodzi. To jednak nieadekwatny obraz, bo Chrystus powiedział „Ja jestem z wami aż do skończenia świata”.

- W Dziejach Apostolskich czytamy nie tylko o jednym zesłaniu Ducha Świętego. To nie tylko zesłanie, ale zsyłanie, nie tylko ochrzczenie, ale chrzczenie. Potrzebujemy dziś otwarcia na aktualną moc z góry - apelował bp Andrzej.

Co się dzieje, jeśli w Kościele zaczynamy myśleć, że jesteśmy samowystarczalni jako ludzie, że do zbawienia wystarczą nam eksperci teologiczni, reguły i procedury oraz nasze ludzkie zasoby?

Przykładem tego są materiały z rozpoczętej na przełomie stycznia i lutego drogi synodalnej w Niemczech, z kręgu dyskusyjnego o rodzinie, ludzkiej miłości i seksualności.

- Postawiono tam diagnozę, że od 30 lat międzyludzka miłość seksualna, emocjonalna i fizyczna stała się nową religią. W niej szuka się tego, czego się wcześniej szukało w religii, czyli sensu, a nawet zbawienia. Osobiście myślę, że miało to już miejsce w starożytnym pogaństwie, wiec mamy do czynienia z nawrotem pogaństwa - opowiadał prelegent.

Podczas niemieckiego forum stwierdzono, że pojęcie „prawa naturalnego” jest większości wiernych obce. Kościołowi więc trudno jest przekazać religijny wymiar rodziny. Również jakiekolwiek teologiczne wypowiedzi są dla ogółu niezrozumiałe.

- Tam przyjmuje się metodę, że źródłem dla norm moralnych jest zastany ład społeczny. Czyli jeśli ludzie nie rozumieją nauki Kościoła, to należy z niej zrezygnować, jeśli ludzi nie rozumieją języka teologicznego, to powinniśmy przestać go używać itd - informował wrocławski biskup pomocniczy.

Najgłębszą przyczyna dojścia do tego punktu okazuje się zapomnienie, że Kościół nie jest tworem ludzki. My katolicy nie jesteśmy wystarczającym zasobem, żeby prowadzić Kościół, ponieważ prowadzi go sam Bóg. Gdy o tym zapomnimy, Kościół tsraci sens swojego istnienia. Powinniśmy się podporządkować podpowiedziom danym nam przez Boga.

Gość w Civitas Christiana porównał tę sytuację z fragmentem Dziejów Apostolskich, kiedy Paweł przybywa do Aten i rozgląda się wokoło. Księga podaje, że „burzył się wewnętrznie na widok miasta pełnego bożków”.

- Co zrobił Apostoł? Poszedł rozmawiać z ludźmi na Areopagu. Tam spotkał filozofów epikurejskich i stoickich. Gdyby Paweł posługiwał się metodą prac synodalnych z Niemiec, stwierdziłby, że ludzie nie są w stanie zrozumieć, czym jest Boże prawo, a jego chrześcijański język jest niezrozumiały, wskutek czego zrezygnowałby z nauczania. Tymczasem zrobił on coś radykalnie innego i powiedział tak: „Nie zważając na czasy nieświadomości, wzywa Bóg wszystkich i wszędzie do nawrócenia”. To zupełnie inna postawa - wyjaśniał bp Andrzej.

Apostoł rozumiał swoją misję w ten sposób, że jeżeli poglądy na ważne tematy moralne nie są zgodne z nauczaniem Jezusa, trzeba rozpocząć głoszenie wzywające do zmiany myślenia. Św. Paweł zachęca, żeby nie brać wzoru z tego świata.

- Trudno o bardziej fundamentalna różnicę z postawą wniosków drogi synodalnej w Niemczech - konstatował prelegent.

Św. Paweł głosił w Atenach naukę o Jezusie, Bożym Sądzie i Bożym Miłosierdziu, które nie polega na przygłaskaniu grzechu, lecz na mobilizacji do nawrócenia. Bóg mówi, że zapłatą za grzech jest śmierć, ale nie jest to wyrok nieodwołalny, bowiem od grzechu można się zawsze odwrócić.

Bóg każe za grzechy, jednak informuje nas o tym wcześniej. Dlatego sprawiedliwość Boża jest bardzo mocno spleciona z miłosierdziem, które zapobiega surowemu sądowi.

- Pamiętajmy, że to Pan Jezus ustanawia standardy postępowania we wszystkich dziedzinach życia - podsumował bp Andrzej.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg