Bóg nie pozwala człowiekowi realizować jego zamierzeń? Ano. Jeśli prowadzą na manowce, jeśli mają sprowadzić łzy...
Księga Rodzaju 11
Tekst z cyklu „Dobry Bóg Starego Testamentu"
Ludzka solidarność to dobra rzecz. Ale tylko – to bardzo ważne – jeśli to solidarność w dobrym. Czym jest solidarność w złu świat mógł zobaczyć podczas II wojny światowej, gdy sprawna machina niemieckiego państwa używana była do podboju i eksterminacji ludów podbitych. W takiej sytuacji nie ma wątpliwości: nie można pozwolić takiej machinie działać. Rzucić w jej tryby piasek, to nie grzech, a wręcz moralny obowiązek. W tym duchu warto spojrzeć na biblijną opowieść o budowniczych z równiny Szinear; tych którzy w Babel chcieli postawić wieżę aż do nieba.
Co było złego w tym, że sobie budowali sobie wieżę? Dlaczego Bogu to przeszkadzało? Dlaczego pomieszał im języki? To pytania, które dość często zadawane są przez tych, którzy czytają opowieść Księgi Rodzaju o historii budowniczych wieży Babel. A po pytaniach pojawiają się też różne odpowiedzi: Bóg jest złośliwy, o coś zazdrosny, nie może znieść, że człowiek układa sobie życie po swojemu. No bo jak to wszystko inaczej wytłumaczyć?
A było w relacji autorów Księgo Rodzaju tak:
Mieszkańcy całej ziemi mieli jedną mowę, czyli jednakowe słowa. A gdy wędrowali ze wschodu, napotkali równinę w kraju Szinear i tam zamieszkali. I mówili jeden do drugiego: «Chodźcie, wyrabiajmy cegłę i wypalmy ją w ogniu». A gdy już mieli cegłę zamiast kamieni i smołę zamiast zaprawy murarskiej, rzekli: «Chodźcie, zbudujemy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba, i w ten sposób uczynimy sobie znak, abyśmy się nie rozproszyli po całej ziemi».
A Pan zstąpił z nieba, by zobaczyć to miasto i wieżę, które budowali ludzie, i rzekł: «Są oni jednym ludem i wszyscy mają jedną mowę, i to jest przyczyną, że zaczęli budować. A zatem w przyszłości nic nie będzie dla nich niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić. Zejdźmy więc i pomieszajmy tam ich język, aby jeden nie rozumiał drugiego!»
W ten sposób Pan rozproszył ich stamtąd po całej powierzchni ziemi, i tak nie dokończyli budowy tego miasta. Dlatego to nazwano je Babel, tam bowiem Pan pomieszał mowę mieszkańców całej ziemi. Stamtąd też Pan rozproszył ich po całej powierzchni ziemi.
Kluczem do zrozumienia o co w tej opowieści chodzi jest chyba zwrócenie uwagi na to, skąd owi ludzie na równinę Szinear przybyli. Ano ze wschodu. A autor Księgi Rodzaju wschód uważa za terytorium ludzi złych. Przede wszystkim napisał wcześniej o Kainie, że zamieszkał on w kraju Nod, na wschód od Edenu. I teraz ci właśnie ludzie ze wschodu budują wieżę, „aby się nie rozproszyć”. Czyli żeby dalej, solidarnie móc ze sobą współpracować. W czym? No skoro są źli, to w tym złu. Albo, pamiętając, że ludzka natura jest zraniona, ale nie doszczętnie zepsuta, także w tym złu.
Autorzy Księgo Rodzaju od 4 jej rozdziału konsekwentnie przedstawiają, jak zło, które w Edenie było zerwaniem zakazanego owocu, w życiu następnych pokoleń przyjmuje najróżniejsze odrażające formy. W przypadku Kaina to spowodowane niepohamowaną zazdrością bratobójstwo. We wzmiance o Lameku, który „jest gotów zabić człowieka dorosłego, jeśli on go zrani, i dziecko które zrobi mu siniec” to niepohamowana mściwość. Choć żyją też na ziemi ciągle ludzie prawi, zło coraz bardziej się szerzy. I nie powstrzymuje tego nawet potop: już sam Noe i jego rodzina, którzy tę zagładę przetrwali, szybko okazują się nie tak czyści i doskonali, jak można by oczekiwać. Zło ciągle się pleni, taka jest konsekwencja grzechu popełnionego przez pierwszych rodziców. Dlatego – będzie dalej snuł swoją myśl autor natchniony – Bóg zacznie inaczej: powoła Abrahama, którego będzie wychowywał nie do nieskazitelnej moralności, ale do wiary; do zaufania Bogu, Czyli do odwrotności tego, co zaprezentowali sobą w Edenie Adam i Ewa. Na razie jednak, w historii z budową wieży Babel, rozbija niegodziwą ludzką solidarność w złym pomieszaniem ludziom szyków.
W opowieści zwraca uwagę, że owi ludzie próbują budować „wieżę aż do nieba”. Chodzi tylko o to, że chcą zrobić coś (dotąd) niemożliwego? W obrazie tym bibliści dopatrują się przedstawienia ludzkiej pychy. Tak wielkiej, że Bóg już nie jest potrzeby. „Sami sięgniemy nieba” – zdają się mówić. I to jest pełniejszy obraz tego zła, któremu przez pomieszanie języków przeciwstawia się Bóg: zła, które wyrzuca z ludzkich kalkulacji Boga uważając, że nie jest On człowiekowi do niczego potrzebny; że człowiek sam może sięgnąć nieba. To złudzenie, iluzja; tak naprawdę bez Boga człowiek nic nie może. Nie tylko nie może sięgnąć nieba, ale i sprawić, by ziemia stała się na powrót Edenem. Stwierdzenie, że Bóg miesza ludzkie języki to obrazowe pokazanie, że bez Niego ludzie nie tylko nie są w stanie sami sięgnąć nieba, ale nawet między sobą się dogadać.
Czy Bóg postępuje tu jak zazdrośnik? Wręcz przeciwnie. Jawi się jako ten, który broni człowieka przed wiodącymi na manowce iluzjami. Tak, miesza ludziom szyki. Ale szyki przygotowane do walki o to, co z góry skazane jest na porażkę; o to co złe.
Minęły wieki odkąd powstała ta opowieść, a zdaje się, jakby ją spisano ledwie przed tygodniem. Świetnie opisuje dzisiejszy świat, który wbrew oczywistościom – takim jak pandemia - krzyczy, że Bóg nie jest mu do niczego potrzebny. I świetnie obrazuje też ową i dziś tak powszechnie występującą ludzką solidarność w złu – domaganie się prawa do aborcji eutanazji i wielu innych. Ale pokazuje też, że wcześniej czy później zło przestaje samo siebie rozumieć; rewolucje zaczynają pożerać własne dzieci. Bo tylko dobry człowiek w tym co dobre potrafi się z innymi naprawdę porozumieć. Jakimś obrazem tej prawdy będzie dzień Zielonych Świąt, gdy Apostołowie, przecież Żydzi, zaczną mówić językami, których nie znają. A ich słuchacze, słysząc swój własny język, będą rozumieli.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |