Może nie musi być piękna, ale by rodzić dzieci Boże musi być Mu wierna.
Z cyklu „Nawróćmy się na Kościół. Kościół (Ekklesia) w biblijnych obrazach”
Było już o Kościele jako ludzie Bożym, jako Bożej roli uprawnej, jako winnicy, Bożej budowli – świątyni, jako Nowym Jeruzalem... Dziś czas na kolejny biblijny obraz Kościoła. Po co to? By myśląc o nim i jego reformowaniu nie tracić z oczu, czym jest on w oczach Bożych. I by dzięki temu samemu spojrzeć nań inaczej. Z większą miłością. Obraz nad którym dzisiaj się zatrzymamy, to obraz Kościoła – Oblubienicy. I Matki.
Nieprzygotowanego jakimś obyciem z tradycją biblijną musi bardzo dziwić obraz z 21 rozdziału Apokalipsy, w którym Jan pisze, że ujrzał „Miasto Święte (...) przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża”. Ale to nie nadmiar wina, lecz genialne w swojej intuicji – zapożyczonej od Izajasza – połączenie dwóch szerokich starotestamentalnych tematów: Jeruzalem jako stolicy Izraela i miejsca, w którym mieszka Bóg (w świątyni) oraz porównywania tegoż Izraela do niewiernej małżonki Boga. Proroctwa się realizują, nadzieja się spełnia – głosi przesłanie tej wizji. To, co dla proroków Starego Przymierza było odległą przyszłością jest już u naszych drzwi.
Wątek Kościoła jako Nowego Jeruzalem został juz poruszony w poprzednim odcinku tego cyklu. Dziś skoncentrujmy się właśnie na tym obrazie Oblubienicy.
Izrael – niewierna żona Boga
Który z proroków był pierwszy? Mniejsza o chronologię powstawania poszczególnych biblijnych ksiąg i ich części. Porównanie Izraela do niewiernej żony chyba najmocniej zostało rozwinięte u Ozeasza. Dla niego Izrael to poślubiona przez Boga nierządnica. Na początku tej księgi czytamy, jak Bóg kazał prorokowi poślubić nierządnicę Gomer. Po pierwszym, dwom kolejnym dzieciom Bóg kazał nadać imiona Lo-Ruchama i Lo-Ammi. Czyli „Dla której nie ma miłosierdzia” i „Nie mój lud”. Potem zaś prorok pisze w imieniu Boga między innymi:
Spór prowadźcie z waszą matką, prowadźcie spór!
Ona bowiem już nie jest moją żoną,
a Ja już nie jestem jej mężem.
Winna usunąć znaki nierządu ze swej twarzy
i spośród swych piersi ozdoby cudzołożnicy. (Oz 2)
Izrael nierządnicą? Tak jak kobieta, która nie zważając na zawarty z mężem małżeński układ i uprawiająca nierząd, tak i Izrael okazał się niewierny zawartemu niegdyś z Bogiem na Synaju przymierzu i uprawia nierząd z obcymi bogam. Bóg Prawdziwy nie może tej niewierności tolerować. Jednak kiedyś, w końcu, doświadczona wielorakimi upokorzeniami, ta niewierna małżonka nawróci się, a wtedy Bóg przyjmie ją z powrotem.
I stanie się w owym dniu - wyrocznia Pana -
że nazwie Mnie: "Mąż mój",
a już nie powie: "Mój Baal".
Usunę z jej ust imiona Baalów
i już nie będzie wymawiać ich imion.
W owym dniu zawrę z nią przymierze,
ze zwierzem polnym i ptactwem powietrznym,
i z tym, co pełza po ziemi.
Łuk, miecz i wojnę wyniszczę z jej kraju,
i pozwolę jej żyć bezpiecznie.
I poślubię cię sobie [znowu] na wieki,
poślubię przez sprawiedliwość i prawo,
przez miłość i miłosierdzie.
Poślubię cię sobie przez wierność,
a poznasz Pana. (Oz 2)
Wróćmy jeszcze do tego, co pominęliśmy, a co bardzo istotne: wspomnianych wcześniej i noszących symboliczne imiona dzieci. W narracji proroka te dzieci, symbolizujące dzieci narodu Izraelskiego, są przez Boga razem z matką jakby odrzucone. Kiedy jednak Bóg przygarnie z powrotem ich matkę, Bóg nad „Tą dla której nie ma miłosierdzia” się zlituje, a do tego, który nosi imię „Nie mój lud” powie „Ludem moim jesteś”. Zauważmy to, ale na tym poprzestańmy.
W podobnym duchu co Ozeasz o relacji Boga i Izraela wypowiedzą się potem tacy prorocy jak Izajasz (62 – twój Budowniczy ciebie poślubi!), Jeremiasz (3) czy Ezechiel (16). I do tego starotestamentalnego obrazu, wraz z zapowiedzią, że Bóg przyjmie kiedyś znowu i na nowi poślubi swoją Ukochaną – Izraela, nawiązują autorzy Nowego Testamentu.
Zaczęło się
Trzeba przyznać, poza Janem dość rzadko. Pisze św. Paweł do Koryntian: „Jestem bowiem o was zazdrosny Boską zazdrością. Poślubiłem was przecież jednemu mężowi, by was przedstawić Chrystusowi jako czystą dziewicę. Obawiam się jednak, ażeby nie były odwiedzione umysły wasze od prostoty i czystości wobec Chrystusa w taki sposób, jak w swojej chytrości wąż uwiódł Ewę” (2 Kor 11). Podobnie w Liście do Efezjan, gdzie tłumacząc kwestie związane z małżeństwem przedstawia związek Chrystusa z Kościołem na wzór związku kobiety i mężczyzny. Ale wyraźniej temat ten eksploatuje święty Jan.
Papież Benedykt XVI w jednej ze swoich nauk zwrócił uwagę na scenę wesela w Kanie Galilejskiej. Nie, nie ma tam oczywiście mowy o Kościele. Jest nawiązanie do proroctwa Izajasza (25):
Pan Zastępów przygotuje
dla wszystkich ludów na tej górze
ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win,
z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win.
Zedrze On na tej górze zasłonę,
zapuszczoną na twarz wszystkich ludów,
i całun, który okrywał wszystkie narody;
raz na zawsze zniszczy śmierć.
Wtedy Pan Bóg otrze
łzy z każdego oblicza,
odejmie hańbę od swego ludu
na całej ziemi,
bo Pan przyrzekł.
Znak zamiany wody w wino to pierwszy znak, który czyni Jezus w Ewangelii Jana. Wydawałoby się całkiem przyziemny: zwykłe ludzkie wesele, brak wina. Po co do takich spraw trudzić Mistrza i, przede wszystkim, po co opowiadać o tym w Ewangelii? I to jeszcze podkreślając, że to pierwszy, a więc wydawałoby się bardzo ważny znak? Ano właśnie przez to nawiązanie do Izajasza. Jest uczta, jest mowa o winie. Podkreślmy: jak to stwierdził starosta weselny – chodzi o wyborne wino. Jak u Izajasza. I zwróćmy też jeszcze uwagę: Jezus obdarowując ucztujących owym wybornym winem wchodzi w rolę pana młodego. To przecież on był odpowiedzialny za to, żeby go nie zabrakło. Umieszczając tę scenę na początku swojej Ewangelii Jan najprawdopodobniej chciał w ten sposób powiedzieć: oto spełnia się proroctwo Izajasza: nadchodzi czas darcia zasłony zapuszczonej na twarz wszystkich ludów i okrywającego je całunu. Już nie tylko Izrael będzie miał dostęp do Boga, ale wszystkie ludy. Jezus jawi się więc w tej scenie jako oblubieniec, który przyszedł poślubić swoją małżonkę: Nowego Izraela, Kościół. Dzięki Nowemu Przymierzu, które zawrze między Bogiem a ludźmi w swojej krwi na Golgocie.
Kościół? Bezpieczny. Ale nie jego dzieci
Obraz to zarysowany bardzo delikatnie i właściwie trzeba się go domyślić. W Apokalipsie wraca jednak wyraźniej. Najpierw zauważmy ten z 12 rozdziału Apokalipsy, Niewiasty obleczonej w słońce z księżycem pod stopami, na głowie mającej wieniec z dwunastu gwiazd. Nie wchodząc w temat mariologii: ta Niewiasta to Kościół. To Kościół – w osobie Maryi – zrodził „Mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną”, a który został porwany do Boga i Jego tronu (aluzja do wniebowstąpienia). Ten Kościół jest bezpieczny: zbiega na pustynię, gdzie ma miejsce przygotowane przez ludzi. Ale – to już na końcu tego rozdziału – gdy Smok orientuje się, że nic nie zrobi ani Jezusowi ani Niewieście (Kościołowi), odchodzi, by „rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają jego świadectwo”. Tak, Kościół jest bezpieczny, „bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18) ale dzieci Kościoła – nie. Z tymi rozgniewany Smok będzie bez wytchnienia walczył.
Ciekawy obraz, prawda? Przedstawiający dlaczego dzieci Kościoła doznają w świecie tylko przeciwności. Dla nas jednak ważniejszy jest w tej chwili obraz Kościoła jako Matki – tej, która rodzi dzieci, nowych członków.
Między „już” a „jeszcze nie”
Dalej jest już z większa nadzieją. W 19 rozdziale Apokalipsy czytamy:
Weselmy się i radujmy,
i dajmy Mu chwałę,
bo nadeszły Gody Baranka,
a Jego Małżonka się przystroiła,
i dano jej oblec bisior lśniący i czysty»
bisior bowiem oznacza czyny sprawiedliwe świętych.
I mówi mi:
«Napisz:
Błogosławieni, którzy są wezwani na ucztę Godów Baranka!»
A temat wróci, gdy w 21, omówionym szerzej w poprzednim odcinku cyklu, o Nowym Jeruzalem, mowa będzie o Mieście zstępującym od Boga strojnym w klejnoty jak oblubienica dla swego męża. Tak, „twój budowniczy Ciebie poślubi”. Proroctwo Izajasza... Spełniło się? Spełni?
Rozmyślając nad wspomnianymi tekstami trudno właściwie ustalić: już czy jeszcze nie? Były już te zaślubiny czy dopiero będą? Z pomocą przychodzi znajomość realiów epoki, o której mowa. To już zwraca uwagę w pierwszej, po rodowodzie scenie w Ewangelii Mateusza: „po zaślubinach (...) wpierw nim zamieszkali razem”. Ślub w tym kręgu kulturowym odbywał się w dwóch etapach: najpierw coś, co nazwalibyśmy uroczystymi zaręczynami, potem druga uroczystość – przeprowadzenia się małżonki do domu Pana Młodego. I jak jest właśnie w tym obrazie Kościoła jako Oblubienicy: już został poślubiony on Chrystusowi, ale przeprowadzi się do Niego, czyli do nieba, dopiero za jakiś czas.
Dla naszego „dziś”
Jakie konsekwencje wynikają z tego obrazu? Gdyby powiedzieć dziś – w myśl tego co mówił św. Paweł – że Kościół – Oblubienica ma być wierna, bez skazy czy zmarszczki, piękna, czysta, to wielu, przesiąkniętych ideałami współczesnego feminizmu, mogłoby się oburzyć. Obraz ten nie przemawia już tak mocno jak dawniej; kobieta, jej piękno, jej ozdoby, także w małżeństwie nie są już głównie dla męża, ale dla... No, powiedzmy przede wszystkim dobrego samopoczucia kobiety. Jedna rzecz w tym obrazie pozostaje jednak bezspornie aktualna: tylko wierna swojemu mężowi żona może urodzić jego (Jego) dzieci. I tak właśnie jest z Kościołem: jest płodny, daje życie coraz to nowym dzieciom Bożym, gdy jest wierny Chrystusowi. Wtedy jest Matką. Niewierny... Może i jest zdolny by rodzić dzieci. Ale nie jest dzieci Bogu, nie dzieci Boga.
Ważne, prawda? Wszelka reforma Kościoła koncentrować powinna się nie na tym, jak rodzić nowe dzieci, jak prowadzić taką czy inną działalność, także ewangelizację czy katechezę, ale na tym, jak być bardziej Chrystusowi wiernym. A wtedy i nowe dzieci na pewno się pojawią.
W skrócie
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |