Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?
Co stanie się z Piotrem?
Łaska Jezusa przekształci niewidzialnie naturalną i szczerą przyjaźń Piotra (philia) w Boską agape: w tę miłość, którą żyje i rozdziela Bóg. Duch Święty, który będzie mu dany, uczyni go zdolnym do oddania wszystkiego łącznie z samym życiem. Do tego właśnie, Jezus proroczo go przygotowuje:
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzeki do niego: Pójdź za Mną! (J 21,18-19).
Piotr zawiódł w odruchu samochwały. Stanie się wielki z miłości do Pana w ukrzyżowaniu, które unicestwi jego życie w Rzymie, u stóp wzgórza watykańskiego (tam, gdzie wznosi się obecnie Bazylika świętego Piotra). Nie potrafił iść za Chrystusem w czasie Jego Męki, w ciele swoim zniesie to samo cierpienie, pokaże największy dowód miłości, jaką okazał sam Jezus i jakiej żądał od niego nad brzegiem jeziora. Piotr doszedł do głębi człowieczeństwa. Zrozumiał znaczenie słowa Jezusa podczas przemówienia po Ostatniej Wieczerzy: Beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15,5). Nie liczy już na samego siebie, ale tylko na Jezusa. Nie ma już złudzeń co do wielkości ludzkiej, dzięki łasce Bożej rodzi się jego wielkość duchowa.
Dlatego chyba, zgodnie z bardzo dawną tradycją, nie chciał być ukrzyżowany podobnie jak Zbawiciel, z głową wzniesioną ku niebu, ale z głową w dół. Jezus umierał spoglądając miłosiernie na ziemię, która tymczasem Go krzyżowała. Piotr umierał patrząc tylko w niebo, z głębi swojej nędzy i swojego cierpienia.
Przyszłość umiłowanego ucznia
Piotr myśli o swoim towarzyszu: o młodym uczniu, który go odważnie zaprowadził na dziedziniec arcykapłana, u którego odbywał sąd nad Jezusem, a potem wyprzedził go w drodze do grobu ciałem i intuicją.
Panie, a co z tym będzie? (J 21,21).
Jaki spotka go los? Czy również męczeństwo?
Jezus odpowiada nie biorąc pod uwagę jego dziwnego pytania:
Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego? Ty pójdź za Mną (J 21,22).
Ewangelista przypomina te słowa, bowiem wspólnota źle je interpretowała.
Rozeszła się wśród braci wieść, że uczeń ów nie umrze. Jezus nie powiedział: „Nie umrze", ale jedynie: Jeśli Ja chcę, aby pozostał aż przyjdę, co tobie do tego?
Jan, który o sobie samym mówi w trzeciej osobie, kończy: Ten właśnie uczeń daje świadectwo o tych sprawach i on je opisał. A wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe (J 21,23-24).
Na tym kończy się Ewangelia Jana, umiłowanego ucznia, który najlepiej przeniknął głębię przesłania: Bóg jest Milością (1 J 4,8 i 16). Będzie on nieustannie, aż do swej śmierci, powtarzał, iż wszystkie przykazania Jezusa sprowadzają się do jednego: Miłujcie się wzajemnie. Miłość bliźniego, konieczny i współistotny owoc prawdziwej miłości
Boga, jest jej odpowiednim znakiem, podczas gdy miłość Boga w pustych słowach to tylko „kłamstwo" (1 J 4,20) tam, gdzie nie daje dowodów miłości bliźniego, która jest jej nieomylnym skutkiem. Podobno w starości zarzucano mu, że się powtarza. On jednak nie miał nic innego do powiedzenia, bowiem to stanowiło głębię jego serca, głębię samego Boga, który jest tylko Miłością: rzeczą najważniejszą, przemieniającą wszystko inne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |