Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Czy słońce, czy wiatr, czy mgły czy deszcz – w tym moim życiu rzecz jasna – koniec końców czeka tam na mnie bezpieczna przystań.
Z cyklu "W górę serca! Bóg z nami!"
Wziąć plecak, ruszyć w drogę, w góry... Niewiele trzeba; tyle ile człowiek uniesie na plecach. Słońce, wiatr, mgły, deszcz; poczucie wolności, chłonięcie piękna. Przygoda wzywa, droga wciąga. Cóż może pójść nie tak? Tylko jedno częściej niż inne budzi niepokój: gdzie przenocuję? Taszczyć namiot ciężko. Zresztą trzeba jeszcze mieć gdzie go rozbić. Lepiej szukać przygodnego noclegu. Gdy po drodze jest schronisko, OK, ale gdy przychodzi pukać od domu do domu... Gdy noc pogodna łatwo położyć się gdzieś pod drzewem. Ale gdy pada, gdy wszystko przemoczone... Jakże chciałoby się znaleźć choćby mały pokoik, pozwolić temu co przemoczone się wysuszyć i zasnąć spokojnie w suchej i ciepłej pościeli...
Mieć mieszkanie, mieć dom. Swoje miejsce na ziemi. Któż może powiedzieć, że ich nie potrzebuje? Ale kiedyś i tak ich zabraknie. Bo świat nie jest naszym mieszkaniem na wieki. Ciało spocznie w ziemi. I co dalej?
Przepiękna ta scena z Wieczernika, gdy Jezus myje swoim uczniom nogi. On jest Bogiem, ale nie wzbrania się przed zrobieniem tego, co zwykle robi sługa. Bóg nie wzbrania się przed tym, by człowiekowi służyć. Bo na tym polega prawdziwa miłość, a On ludzi naprawdę kocha, Jemu na nas naprawdę zależy. Nawet na Judaszu, o którym wiedział, że jest zdrajca, a szczerze nazwał go przyjacielem. Ale gdy Jezus wyjaśnił już uczniom sens tego gestu mycia nóg, ucząc, by miłowali się wzajemnie jak On ich umiłował, zrobił krok dalej. Obiecał im mieszkanie w domu niebieskiego Ojca.
„Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem” (J 14,1-3).
Gdy nie prowadzi się pensjonatu by zarobić na życie, we własnym domu gości się tylko przyjaciół. Dłużej zaś pozwala się zostać tylko tym najlepszym. Niebo nie jest Bożym pensjonatem; On nie potrzebuje zarabiać. On przyjmuje tam bliskich swojego Syna; jako Jego przyjaciół. I nie przyjmuje tylko na czas jakiś, ale na zawsze, na całą wieczność; przyjaciele Jezusa stają się na zawsze domownikami Tego, który z niczego stworzył cały przebogaty wszechświat.
Kimże jest człowiek, że o nim pamiętasz? – pytał psalmista (Ps 8). Miał na myśli jedynie pamięć wyrażającą się w wywyższeniu człowieka ponad inne stworzenia. No, może też trochę troskę o jego potrzeby ziemskie. Jezus zaś mówi, że Jego uczniowie zostaną dopuszczeni do wielkiej zażyłości z Bogiem, do komitywy z Nim. I to w Jego domu, w niebie. Trudno o większą miłość Stwórcy do swojego stworzenia; pozwolić człowiekowi zamieszkać nie w jakimś wybudowanym specjalnie dla gości domu, doglądając przy tym dyskretnie czy go zbytnio nie demoluje, ale u siebie, w swoim własnym domu.
Mam w niebie mieszkanie. Czy słońce, czy wiatr, czy mgły czy deszcz – w tym moim życiu rzecz jasna – koniec końców czeka tam na mnie bezpieczna przystań. Nie na jedną noc, nie na krótki wakacyjny wyjazd. Na całą wieczność. Bez obaw o naprawy, remonty, czynsze, i inne opłaty...
Zobacz też:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |