Znamy to: świadomość opuszczonej modlitwy albo wyrzuty z powodu braku gorliwości, owo zawahanie, wstrzymanie się z jakimś dobrem… I to, jak nieswojo czujemy się po fakcie, zawstydzeni własną ułomnością, a jeszcze bardziej własnym wysokim mniemaniem o sobie. Ale przecież nie przez wielomówstwo zostajemy wysłuchani, i wolno nam, wolno nam stawać przed Nim nawet tak: w pokorze, w cieniu, wyciągając ręce.
Czytać opowieść o prorokach tak jak swoją własną historię. Wiedzieć, że każde słowo ewangelii dla nas jest, każda modlitwa psalmu. Nie dlatego, że tacy mocarni, tacy niezwykli jesteśmy. Dlatego że On, Bóg, Abba, Ojciec.