„Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy”.
„Wziął z sobą… i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką”.
Choć tyle dzieł sztuki przedstawiających koniec biblijnego potopu maluje obraz tęczy, tak naprawdę wprost nie ma o niej mowy.
Carahat – tak po hebrajsku nazywana jest ta straszna choroba, o której mówi Księga Kapłańska. We współczesnych tłumaczeniach praktycznie zawsze ta nazwa oznacza trąd. Kłopot w tym, że trąd, nazywany też chorobą Hansena, nie został potwierdzony na Bliskim Wschodzie przed czasami Aleksandra Wielkiego, czyli przed IV w. przed Chr.
Warto przeczytać dzisiejsze pierwsze czytanie dwukrotnie.
W tradycji biblijnej prorok, ten prawdziwy i fałszywy, to więcej niż wyznawca religii. On mógł przynależeć do społeczności kapłańskiej, choć często wywodził się spoza niej, bo swą funkcję otrzymywał w momencie osobistego Bożego powołania.
W starochrześcijańskiej ikonografii prorok Jonasz we wnętrzu wielkiej ryby był symbolem zmartwychwstania.
Samuel (w hebrajskim zapisie Szemu’el), imię ostatniego z sędziów, czyli przywódców ludu Izraela w okresie po osiedleniu się w Ziemi Obiecanej, a zarazem pierwszego w szeregu proroków, to istna mała encyklopedia znaczeń.
Wszyscy to znamy. Oto Kopciuszek poślubia królewicza, a król staje się z chłopa, nie odwrotnie. Te obrazy odpowiadają jakoś naszym marzeniom o społecznym awansie.
Co prawda Księga Mądrości Syracha należy do tych w zbiorze Starego Testamentu, które znamy w języku greckim, ale jest właściwie jedyną posiadającą w prologu informację, że została przetłumaczona.