Żeby stanąć po stronie silniejszego (a tym samym zwyciężyć), nie wystarczą niekiedy same kalkulacje.
Kamień został odwalony i nie pozostanę w grobie na zawsze. Tylko, czy żyję wiarą w swoje zmartwychwstanie?
Jeśli nie będę pogłębiać swojej wiedzy o Bogu, by zacieśniać z Nim więź, jeśli będę wciąż ukierunkowana na własne doznania, na podziw ze strony innych, a nie na wzmacnianie mojej relacji z Bogiem, to prędzej czy później doświadczę rozczarowania Nim.
By zrozumieć i pokochać Kościół nie wystarczy lektura kilku artykułów czy nawet najbardziej uczonych dzieł teologicznych. Trzeba przejść drogę pierwszych uczniów.
Trzeba patrzeć, słuchać, dotykać – i nie traktować wiary jak abstrakcyjnego nie-wiadomo-co...
Musimy szczerze wyznać, że nigdy do końca nie potrafimy zrozumieć rzeczywistości Kościoła, ponieważ Kościół jest tajemnicą.
Wokół mnie każdego dnia dokonują się rzeczy nie tylko zwykłe, ale i cudowne. Nie wykorzystuję tych doświadczeń, bo nie dostrzegam w nich Bożego działania.
... bo można słuchając nie słyszeć, można patrząc nie widzieć. Ty daj się Jezusowi uzdrowić.
Bóg nie chce śmierci człowieka. Nie cieszy się ze zguby żyjących. Nie szkoda mu czasu.
Nie wystarczy wierzyć. Trzeba również uświadomić sobie, w kogo się wierzy.
To, co świat uznaje za słabość – ubóstwo, smutek, cichość, Jezus określa jako źródło prawdziwego szczęścia.
Człowiek myśli, Pan Bóg kry(e)śli. I zrobi po swojemu, czyli lepiej. Dotyczy to także spraw wiary, ewangelizacji, katechezy i innych.
Garść uwag do czytań na XI niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.