Czy zawsze potrzebny jest cud, by iść ku przyszłości? Czasem najpierw trzeba wrócić do domu.
To chyba nie jest aż tak strasznie trudne. Muszę tylko czasem się zastanowić, co motywuje moje relacje z innymi...
Kto wybiera życie w ciemności i mroku, nie będzie umiał żyć w niebie rozświetlonym Bożym światłem.
Czy wierzę w cud? Czy podążam za Jezusem, który może wszystko?
Wobec wielorakich bied tego świata nie wystarczy być dobrym. Nie wystarczy dobre słowo. Nie wystarczy ani wzruszenie, ani oburzenie.
Może uniosła go nadzieja, że jego czas nadszedł, że koniec jego pokuty, że Bóg się ulitował?
Widzimy Pawła na początku drogi. Zapominamy o sponiewieranym, wzgardzonym, przygniecionym ościeniem dla ciała...
Trwali wokół Niego, nie chcąc oddalać się od przyczyny swojej radości i wielbiąc Boga. Zapewne nawet nie myśleli o pojawiającym się głodzie.
Nie można poprzestać na wiedzy o swojej słabości, o grzeszności. Nie można uznać, że nic się nie da z tym zrobić i fatalistycznie zgodzić się na własną słabość, na grzech, na zło.
Można się zachwycać Jezusem, podziwiać Jego naukę, a mimo to w Niego nie wierzyć, a nawet działać przeciwko.
Da się zamknąć Tego, który tchnie kędy chce, prowadzi do całej prawdy, mówi co usłyszy, w jakiejkolwiek liczbie skończonej?
Bez niego cóż jest? "Jedno cierń i nędze".
Garść uwag na do czytań na niedzielę Zesłania Ducha Świętego, rok B z cyklu „Biblijne konteksty”
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.