Łatwo jest wołać: “Boże, dopomóż!” A potem narzekać na niego: bo nie przyszła magiczna pomoc...
Francisco de Goya y Lucientes
Chrystus ukrzyżowany
olej na płótnie, 1780, Muzeum Prado, Madryt
Gdyby nie cztery gwoździe wbite w dłonie i stopy Jezusa, moglibyśmy pomyśleć, że Zbawiciel właśnie spokojnie unosi się do nieba. Na Jego ciele nie widzimy bowiem ani krwi, ani żadnych innych śladów cierpienia, a twarz wydaje się wyrażać mistyczne uniesienie.
Aż trudno uwierzyć, że autorem tego dzieła jest Francisco Goya, malarz podziwiany za obrazy pełne dramatycznego napięcia i wielkich emocji. Dlaczego podejmując najbardziej dramatyczny temat, Goya namalował go w duchu chłodnego akademizmu?
Pewną wskazówką, ujawniającą intencje artysty, może być dla nas to, że krzyż niemal zlewa się z ciemnym tłem obrazu. Na pierwszy rzut oka wydaje się nawet, że widzimy Chrystusa w zupełnie abstrakcyjnej przestrzeni. Malarz rezygnuje więc już nie tylko z krajobrazu Jerozolimy i osób stojących pod krzyżem. Sugeruje, że powinniśmy skupić się tylko na Jezusie.
Malując Jego śmierć, chce jednocześnie pokazać, że nie była ona końcem wszystkiego, a krzyż to droga, która prowadzi do nieba. Goya zrywa tu z barokową tradycją pokazywania ludzkiego cierpienia Zbawiciela, kładąc nacisk na Jego Boską naturę. Żeby osiągnąć ten efekt, hiszpański artysta umieścił nogi Jezusa na podpórce. Dzięki temu mięśnie Jezusa nie są napięte, a ciało jest harmonijnie ułożone.
Goya wysłał obraz do prestiżowej Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych San Fernando. Akademia w dowód uznania przyjęła go w poczet swoich członków. Potem król Karol IV nakazał umieszczenie obrazu w ufundowanej przez siebie bazylice San Francisco el Grande w Madrycie.
(za: Leszek Śliwa, Gość Niedzielny Nr 10/2010)
“Jeszcze dziś będziesz ze mną w raju”
Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: “Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas”. Lecz drugi, karcąc go, rzekł: “Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił”. I dodał: “Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”. Jezus mu odpowiedział: “Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju”.
Łukasz 23,39-42
Jak bardzo jesteśmy podobni pierwszemu złoczyńcy.
Pełni złości - bo nie widzimy ratunku z naszych przewinień
pełni nienawiści - bo cierpimy za grzechy innych
Jak bardzo chcemy gardzić Bogiem,
nazywając dobrym to, co jest naszym grzechem,
albo grzechem innych, na który wyraziliśmy zgodę?
Łatwo jest wołać: “Boże, dopomóż!”
A potem narzekać na niego:
bo nie przyszła magiczna pomoc,
bo nie było cudownego uzdrowienia,
nie nadleciały zastępy aniołów
i nie zabrały bólu.
Łatwo narzekać na Zbawcę, Mesjasza,
drwić z jego dobroci
i jego światłości: bo nie potrafię twarzą w twarz
stanąć wobec grzechu mego.
A przecież istnieje dobroć,
istnieje metoda na grzech -
nie magiczne rozwiązanie,
lecz obietnica, iż ból nie jest końcem:
iż gdy wszystko dopełni się,
kiedy cierpienie się skończy,
wówczas ostatnim słowem nie będą
męka i porażka
lecz życie, wyrastające z popiołu zniszczenia
życie przemienione i dopełnione w raju.
Skruszonemu łotrowi,
temu, który poznał,
że jeszcze jest dobro na świecie,
temu łotrowi, który na krzyżu swoim
próbował rozpoznać dobro,
który szukał dobroci i zmiłowania,
przyszło pocieszenie:
“Jeszcze dziś będziesz ze mną w raju”
Posłuchaj w wersji dźwiękowej:
Medytacja pochodzi ze strony ks. Stanisława Walczaka - zamieszczamy ją za zgodą Autora
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |