Na Boże Narodzenie - Msza w dzień - z cyklu "Wyzwania".
więcej »Być posłusznym Bogu nie znaczy po prostu nagiąć się do Jego woli, ale być uległym w miłości.
„Czy możesz mi pokazać Jezusa?"
Dopiero w paschalnym świetle Filip będzie mógł rozwiązać zagadkę tej audiencji, której (prawdopodobnie) mu odmówiono. Jednak ona została jedynie odroczona. - Chcemy zobaczyć Jezusa.
Filip spotka na swojej drodze wiele osób, które będą prosić o to samo. To dotyczy także Andrzeja, innych apostołów, jak również nas.
Nie będą to tylko Grecy, ale wiele innych narodów.
Nawet jeśli Chrystus nie chodzi już po tej ziemi, to trzeba Go „pokazywać".
Spotkanie trzeba uzgodnić. Nie można go zastąpić książkami, akademią czy teoretycznym przywództwem.
Nie możemy mieć pewności, że w samym środku naszych dyskusji, celebracji, zjazdów, mniej lub bardziej przekonujących objaśnień, „specjalistycznych" konsultacji w celu rozwiązania wszystkich problemów świata, zagorzałej obrony przekonań (także z przyczyn nieco mniej jasnych), gloryfikacji naszych historycznych zasług, raptem nie pojawi się ktoś, kto zaczepi nas z niezwykłą prośbą:
- Poza tym wszystkim, czy można zobaczyć Jezusa? Czy moglibyście zrobić nam tę przysługę?...
Chrześcijańskie życie powinno mieć przejrzystość wielkanocnego światła.
Pozostaje fakt, że my - podobnie jak Filip i apostołowie -musimy być „zgrani" z godziną Nauczyciela, przejść Jego drogę. „Gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa".
Gotowi „stracić życie", a nie zadowalać własnych ambicji i próżności.
Zdolni odrzucić łatwą popularność i zdecydować się na pokorne życie.
Potrafiący wybrać między postawą mocy, władzy i przywileju a niewygodną postawą na krzyżu. Między sympatią a prawdziwością. Między renomą i uznaniem a wiernością, która niekiedy dużo kosztuje. Między spektakularnymi osiągnięciami a miłością, która toruje sobie drogę powoli, w tajemnicy serca i wolności sumień.
Nauka posłuszeństwa
Uderzające jest dla mnie zdanie z Listu do Hebrajczyków: „Chrystus... chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał".
Posłuszeństwa nie uczy się z traktatów albo kazań (nie zawsze interesujących...).
Wiele zagadnień, pojęć związanych z naukami humanistycznymi i religijnymi można poznać na rozmaitych kursach.
Ale istotę posłuszeństwa pojmuje się tylko dzięki pedagogii, niczym nie zastąpionemu doświadczeniu bólu, opuszczenia, tego co negatywne, przyjmując postawę Chrystusa wobec krzyża.
Być posłusznym Bogu nie znaczy po prostu nagiąć się do Jego woli, ale być uległym w miłości.
To miłość jest stylem posłuszeństwa cechującego osobę, która zostawiła horyzont dawnego prawa, wyrytego w kamieniu albo spisanego w księgach, aby wejść w „wewnętrzną" perspektywę Nowego Przymierza, zapowiedzianego przez Jeremiasza (pierwsze czytanie), gdzie prawo jest wyryte w sercu.
Nie chodzi już o formalne przepisy, ale o wewnętrzny impuls przychodzący z góry i sprawiający, że przylegamy do woli Bożej, która dzięki Jego łasce staje się także i naszą, w postawie angażującej całą osobę wolną już od strachu i szantażu czy gróźb i kar.
Bogu nie wystarcza zewnętrzna postawa, nie jest zadowolony z osób, które zginają kark i postępują jak należy tylko z obawy przed karą.
Bóg pragnie nas jako osoby, które słuchają Jego głosu w głębi swego serca, a więc zdolnych pokochać to, czego On od nas oczekuje. Miłość, która daje wszystko, staje się coraz bardziej wymagająca... „Odwzajemniona Miłość, Miłość pragnie wszystkiego..." (Klemens Rebora).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |