Kontynuujemy kolejną edycję Szkoły Słowa Bożego, którą prowadzi ks. Jan Kochel. Zapraszamy do aktywnego udziału
Po powrocie do Nysy kontynuował naukę, a gdy w 1920 r. zdał egzamin maturalny, postanowił zrealizować swoje powołanie kapłańskie i misyjne. Trzy miesiące później rozpoczął nowicjat w Zgromadzeniu Słowa Bożego (Werbiści) w St. Gabriel pod Wiedniem (Mödling). Po roku złożył pierwsze śluby zakonne, a po ukończeniu studiów teologicznych pozwolono mu złożyć śluby wieczyste – 29 września 1926 r. Święcenia kapłańskie otrzymał 26 maja 1927 r. Mszę prymicyjną odprawił 3 lipca 1927 r. w bazylice Ojców Franciszkanów w Panewnikach. Jego pragnieniem były misje na Filipinach czy Nowej Gwinei lub duszpasterstwo. Wielką pasją młodego kapłana była również działalność literacka. Już jako kleryk pisywał artykuły do polskich czasopism i kalendarzy misyjnych.
Ostatecznie jesienią 1928 r. przydzielony został do domu zakonnego w Górnej Grupie k. Grudziądza. Był to duży ośrodek, w którym pełnił funkcję ekonoma domu dla 300 osób: ojców, braci i wychowanków. W następnym roku powierzono mu również ekonomię, tzn. opiekę nad całym regionem. Była to niezwykle odpowiedzialna funkcja związana ze sprawami majątkowymi, finansami, a zwłaszcza wyżywieniem tak licznej grupy zakonników. Ojciec Stanisław był także poszukiwanym spowiednikiem, zwłaszcza dla seminarzystów. W latach 1931 - 1933 współorganizował Muzeum Etnograficzne z eksponatów z Chin, Brazylii i Nowej Gwinei.
Oprócz urzędu ekonoma i spowiednika ks. Stanisław przejął też redakcję kilku czasopism: „Małego Misjonarza”, „Kalendarza Małego Misjonarza”, „Skarbu Rodzinnego” oraz „Posłańca Świętego Józefa”. We wszystkich tych pismach ukazywały się jego artykuły, pisał też opowiadania, np. Powieść z puszcz afrykańskich, Królowa Matamba, Brygida, W mrokach i światłach oraz dramat o historii Inków w Peru pt. Krzyż i słońce. Zapewne nie spodziewał się, że treść tej sztuki teatralnej okaże się zapowiedzią jego prawdziwej misji życia: wyboru krzyża męczeństwa i wierności Chrystusowi.
Wybuch II wojny światowej i wkroczenie wojsk niemieckich wiązało się z nieuniknionym konfliktem i prześladowaniami. Gestapo stopniowo ograniczało możliwości działania całego Zgromadzenia. W Górnej Grupie o. Kubista musiał patrzeć jak stopniowo niszczono jego warsztat pracy – ukochaną drukarnię oraz zapasy, które zgromadził dla utrzymania mieszkańców klasztoru. 27 października 1939 r. aresztowano 64 ojców i braci, a klasztor stał się obozem dla internowanych. W następnych dniach dowieziono 80 księży oraz kleryków diecezjalnych i zakonnych. Skonfiskowano gospodarstwo i cały majątek, pozostawiając mieszkańców bez środków do życia. O. Stanisław podjął się jednak – na miarę swoich możliwości – organizacji wyżywienia dla całej grupy. Przywoził żywność i opał z parafii uwięzionych księży. W ten sposób można było przetrwać do 5 lutego 1940 r., kiedy to wywieziono internowanych do Nowego Portu, filii obozu w Stutthofie (J. Arlik SVD)
Rozpoczęła się golgota obozowa. Okropne warunki sanitarne potęgowały zimno, głód i praca oraz nieludzkie traktowanie. Bito i prześladowano w wyszukany sposób zwłaszcza kapłanów, pozbawiając ich możliwości sprawowania sakramentów. W Wielki Czwartek w tajemnicy udało się o. Ligudzie, rektorowi z Górnej Grupy, odprawić Mszę św. i rozdać Komunię św. Okazało się, że dla o. Stanisława był to wiatyk na drogę do męczeńskiej śmierci.
Kapo obozowy wyjątkowo okrutnie znęcał się na chorym na zapalenie płuc zakonniku. „W dniu 26 kwietnia 1940 r. – jak relacjonuje jeden z świadków – gdy wróciliśmy z apelu do baraku, położyliśmy go na twardej podłodze z desek. Wtem wchodzi do baraku blokowy. Był to więzień niemiecki, zawodowy przestępca. Nie zaniedbał żadnej sposobności, aby dokuczyć księżom. Powitał nas zwierzęcym wzrokiem, potem z szatańską radością spoczęły jego oczy na o. Kubiście. Zbliżył się doń i rzekł: «Już nie masz po co żyć!». Z całą flegmą staje jedną nogą na piersiach, drugą na gardle i silnym naciskiem miażdży kości klatki piersiowej i gardła. Krótki charkot, drganie śmiertelne zamknęły żywot męczennika” (o. Dominik Józef).
„Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, nich co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (9, 23). O. Stanisław znał te słowa Ewangelii i wiedział, że brać krzyż i naśladować Chrystusa oznacza upokorzenie, cierpienie, bicie aż po śmierć męczeńską. „Uczeń nie przewyższa nauczyciela, ani sługa swego pana. Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel…” (Mt 10, 24). „Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować… Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa…” (Łk 21, 12n).
O. Stanisław został ogłoszony błogosławionym, gdyż żył słowem Bożym – „słuchał słowa Bożego i wypełniał je” (Łk 8, 21):
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |