Bolesne tajemnice różańca rozważa ks. Jerzy Szymik
Za oknem drobne, gęste płatki śniegu muskają popołudniowe powietrze. Opadają z jakąś wyraźną, choć tajemniczą ulgą na czerń ziemi, na ciemną zieleń żywopłotów, jaśniejszą świerków, na druty, gałęzie, domy. Na biało zamalowują czarny świat. Trwają ferie, wielka cisza w powietrzu, pewność, że proste szczęście może być i jest dominantą życia.
Ale to jedynie kamuflaż i pozór, podpowiadają Kohelet i Hiob.
Z gazety patrzą na mnie pełne łez oczy małego Irańczyka. To „zdjęcie roku 2002", czarnobiała fotografia, która wygrała konkurs World Press Photo. Szlochający chłopiec ściska w rękach spodnie swojego ojca, który zginął w czasie trzęsienia ziemi w Iranie. Ludzie wokół kopią groby, w których będą pochowane ofiary tragedii, także ojciec chłopca. Z błękitnej koperty przygląda mi się kaligraficzne pismo Danusi, która pisze z Neapolu o tym, że właśnie jej 17-letnia siostrzenica wyskoczyła z trzeciego piętra oraz że ją samą czeka, któraś już, transfuzja krwi. Zdjęcie Irańczyka i kopertę Danusi widzę nieostro, za mgłą 39-stopniowej gorączki, którą wywołał w moim ciele bliżej nieokreślony wirus, równie skutecznie podwyższający temperaturę ciała, jak obniżający pogodę ducha.
A to jedynie skraweczki cierpienia, jego ogromu niewielki, przypadkowy odprysk. Ale dostępny mi akurat, bo w zasięgu mojej ręki, mojego wzroku. Także mojego ciała i myśli.
To mało, wiem. Bo przecież są na tym świecie chwile i punkty, czasy i przestrzenie, kiedy cierpienie przekracza jakiekolwiek miary. Kiedy sieje spustoszenie, zabija, niszczy, zamyka nieodwołalnie. „Zadaje umysłowi ludzkiemu jedno z najbardziej przejmujących pytań" (Jan Paweł II).
Tajemne, bolesne.
Tajemnice bolesne naszej ziemi.
Modlitwa Jezusa w Ogrójcu
Łk 22,39-46
„Smutna jest moja dusza aż do śmierci". Co za przerażające zdanie... Z ust Jezusa. Smutek duszy, który przerwie jedynie i dopiero śmierć... Jan Paweł II pisze w Wielki Czwartek 1987 roku do kapłanów: „Miary tego cierpienia nikt nie potrafi odtworzyć przy pomocy samych tylko ludzkich kryteriów. W Ogrójcu modli się przecież do Ojca Człowiek, który równocześnie jest Bogiem, współistotnym Ojcu". Dlatego Ogrójca nie sposób pojąć, do ostatecznej, bezdennej głębi. Bo głębia bólu sięga tu głębokości Boga samego, Jego niepojętego dla nas cierpienia. Ale bywa, że przeczuwamy o co mogło iść. Wszak jesteśmy na obraz i podobieństwo... Kiedy bywamy, kruche stworzenia, wystawiani na ostateczną samotność, kiedy pocimy się w chorobie, trwodze, strachu miażdżącym resztki nadziei i czujemy, że wycieka z nas życie jak krew. Kiedy zaszczuci rozumiemy, iż cokolwiek wybierzemy, będzie bolało ponad siły. Jak pisał Miłosz: „TO jest podobne (...) do chwili, kiedy osaczony Zyd widzi zbliżające się ciężkie kaski niemieckich żandarmów".
Bywa bowiem, że człowiek nie potrafi wołać jak Psalmista: „Łaska Twoja lepsza jest od życia" (63,4), kiedy nie rozumie ani Ojca, ani Jego woli.
Panie Jezu, obudź nas ze smutku. Oddal pokusę, udrękę, kielich. Bądź blisko, rozumiesz wszystko.
Biczowanie Jezusa
Mk 15,15
Psalmista, w ciężkiej chorobie, zbliżając się do dna duchowej depresji:
Mówią o mnie ze złością moi nieprzyjaciele:
„Kiedy wreszcie umrze i przepadnie jego imię?"
A ten, kto mnie odwiedza mówi puste słowa,
w sercu swoim złość gromadzi
i rozgłaszają, skoro wyjdzie za drzwi.
Szepczą przeciw mnie wszyscy, co mnie nienawidzą, i obmyślają zgubę:
„Zaraza złośliwa nań spadła,
już nie wstanie ten, który się położył!"
Nawet mój przyjaciel, któremu ufałem
i który chleb mój jadał, piętą we mnie godzi (Ps 41).
I tak dalej. Aż w końcu krzyk skargi przechodzi w cichą modlitwę. Przenikliwość tych zdań, bolesnych jak bicze...
Jan Paweł II o Jezusie, w Salvifici doloris: „doznawał nie tylko trudu bezdomności, niezrozumienia nawet ze strony najbliższych, ale nawet coraz szczelniej otaczał Go krąg wrogości i coraz wyraźniejsze stawały się przygotowania do usunięcia Go spośród żyjących".
Żadne słowo nie będzie na miejscu, żadne zdanie nie odda sprawiedliwości, nie opisze cierpienia. Żaden krzyk, żadne milczenie.
Ale zostaje w takich chwilach szept zdrowasiek, przesuwanie paciorków, wiara. Aż tyle.
Cierniem ukoronowanie Jezusa
Mt 27,27-31
Być może wystarczy choć raz jechać z żołnierzami tym samym wagonem, choć kilka kilometrów, choćby na niewielką długość potrzebną dla nich do wypicia kilku puszek piwa, by przeczuć jak mogła wyglądać tamta scena koronowania cierniem w pretorium.
Nie trzeba nawet książek o przesłuchaniach z wojennych czasów, ani Pianisty ani Quo vadis ani, wypłukanych z jakichkolwiek resztek nadziei, wierszy młodych poetów. Bardzo więc łatwo wierzyć człowiekowi w piekło.
Jezus tego wszystkiego doznał: zderzenia z tym, co najciemniejsze, co zdaje się mówić, że człowiek jest w gruncie rzeczy potworem.
Panie Jezu, zmiłuj się nad nami.
Kiedyś Jan Paweł II zapytany o najczęstszą prośbę, jaka pojawia się w jego modlitwie, odpowiedział, zapamiętałem na zawsze: „o miłosierdzie nad światem". Panie Jezu, zmiłuj się nad nami.
Droga krzyżowa
J 19,17-27
„Pragnę", mówi Jezus przed śmiercią, u kresu viae crucis. Jest po stronie wycieńczonych, znikających w śmierci.
„Bóg jest po stronie uciśnionych: jest przy rodzicach, którzy opłakują zabitych synów, słucha bezsilnego głosu bezbronnych, których prawa zostały podeptane, jest solidarny z upokorzonymi przez gwałt kobietami, jest przy uchodźcach zmuszonych do opuszczenia swej ziemi i domów. Nie zapomina o cierpieniach rodziców, wdów, młodzieży i dzieci. To jego lud umiera" (Jan Paweł II, Homilia w Asyżu, 1993 r.).
Bóg staje po stronie człowieka w sposób radykalny. Jest ze swoim ludem, solidarny. Jako bezsilny, upokorzony, wygnany. Jako zabity Syn.
To najczulszy, najbardziej bezbronny punkt chrześcijaństwa: Wszystko (dosłownie i z dużej litery: cały skarbiec łask) przychodzące do nas przez skrajną bezsilność wykrwawionego Boga. To jest owo zgorszenie odwieczne. Rozumieli to polemiści świętego Pawła, rozumiał to świetnie Nietzsche, ideologowie Trzeciej Rzeszy, spadkobiercy oświeceniowej wizji świetlanego postępu, dygnitarze partyjni, co jakiś czas protestujący przeciwko piciu krwi i spożywaniu ciała. Owszem, chrześcijaństwo jest w jakimś bardzo głębokim sensie słabe.
I w słabości jest mu najbardziej do twarzy.
Panie, zmiłuj się nad nami.
Śmierć Jezusa na krzyżu
J 19,28-30
Jan Paweł II w którąś z Wielkanocy lat dziewięćdziesiątych: choć „świat od początku powtarza jesteście jako bogowie (por. Rdz 3,5), nie potrafi nigdy ofiarować człowiekowi na koniec nic więcej, tylko śmierć"...
Ten i taki świat został przez śmierć Jezusa uśmiercony. Raz jeszcze Papież: Jezus „doświadczył śmierci, przyjął śmierć, aby objawić się ponad jej horyzontem, który przytłacza całe dzieje człowieka".
Ponad jej horyzontem... Tak się uczymy wierzyć, myśleć, żyć.
Ale póki co, Jezus umiera prawdziwie. Zostaje zdruzgotane jego dzieło, przeklęte życie, potępiona nauka, zbezczeszczone ciało, upokorzeni uczniowie.
Zostaje Matka pod krzyżem. Pieta, wierna. Teraz widać w całej pełni, jak jest pełna łaski.
Módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinie śmierci naszej. Amen.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |