Sarepta była pogańskim miastem leżącym poza granicami biblijnej Ziemi Świętej.
Panującą tam suszę, która przyszła jako karzący wyrok Boży, można było odczytać jako Jego wolę. Susza była więc skutkiem słusznych wyroków Bożych. Tymczasem właśnie tam, w Sarepcie, pojawił się prorok Eliasz. I on, i dom wdowy, gdzie szukał pomocy, potrzebowali wsparcia, by przeżyć. To pierwszy wątek pierwszego czytania.
Drugi wątek sięga wymiaru społecznego. Tamte czasy i tamte uwarunkowania stawiały wdowę poza obszarem wszelkiej pomocy. Ona nie była temu w żaden sposób winna. Po prostu owdowiała. Ale tamte czasy nie znały innych form pomocy poza rodziną. Gdy rodzina jakoś niedomagała, wówczas na członków tej niepełnej społeczności spadały naturalne skutki z całym „światem” konsekwencji. Wdowa była bezbronną istotą. I oto w domu wdowy, w pogańskim domu w Sarepcie Sydońskiej staje prorok Boga, starotestamentalny wieszcz Eliasz.
Jej ojczyzna przeżywała czas suszy będący karą Boga. Ona, poganka, zapewne nie miała pojęcia, że oto tutaj dzieją się wielkie sprawy dziejów zbawienia. Ich narzędziem stawał się prorok Eliasz. Wdowa przyjęła go i przez to pokazała gotowość otwarcia na dzieło zbawienia. Szukając pomocy dla swej niepełnej rodziny, ocaliła dzieło prowadzone przez misję proroka powołanego przez najwyższego Boga.
Te starotestamentalne obrazy pokazują przedziwną aktualność. W Bożym planie zbawienia wciąż chodzi o to samo: celem ewangelizacji jest każdy człowiek każdego pokolenia. Pogańska Sarepta i żyjąca tam wdowa to obraz świata daleki od Ewangelii. Eliasz to model ewangelizatora, który opowiada o Bogu należnie od okoliczności.
I wreszcie sam obraz Boga. On niezmiennie kocha każdego człowieka. Prorok Eliasz to każdy z nas, wysłany na współczesne areopagi, by głosić Boże orędzie o zbawieniu. A zbawienie przychodzi, bo tego chce Bóg, ocalając, mimo wszystko. A wdowa… to kobieta, która mężnie odpowiada na Boże słowo. Ona najpełniej rozumie, że tylko Bóg ocala naprawdę i w każdych okolicznościach warto zdać się na Niego.