Główną przeszkodą utrudniającą apostołom wypełnienie misji jest strach przed człowiekiem.
Mówi się, że instynkt przetrwania jest najsilniej motywującym nas motorem działania, że życie jest naszym najcenniejszym skarbem, a śmierć – największym naszym zagrożeniem. Śmiertelność czyni nas podatnymi na obawy związane z działaniem tego, kto (bądź co) jest w stanie nas zabić. Jezus przyszedł, aby wyzwolić nas z tej niefortunnej ułomności (por. Hbr 2,15).
Czynił to zarówno poprzez swoje nauczanie, jak i przez własne świadectwo. Na ich podstawie zyskujemy nowe spojrzenie na życie zarówno pod względem ilościowym, jak i jakościowym. Śmierć nie jest ani kresem indywidualnego istnienia, ani czymś najgorszym, co może się zdarzyć. Tylko ten, którego światopogląd ogranicza się do tego życia, może uważać inaczej.
Zabójca zdoła zabić tylko ciało, nie uczyni uszczerbku na duszy (gr. psyche) danej osoby. Jaźń istnieje dalej jako świadomy byt. Jezus stwierdza tutaj dalsze trwanie bezcielesnego ducha. Ludzie nie dysponują władzą unicestwiania swoich bliźnich, mogą jedynie zakończyć istnienie ich części fizycznej. Dlatego też istnieje coś gorszego od śmierci, która zabija tylko część osoby, i to nawet nie tę najważniejszą. Cała osoba – ciało i dusza – może zostać zniszczona przez kogoś, kto ma moc to uczynić.
Kto posiada tę moc? Część komentatorów przyjmuje, że chodzi tutaj o diabła. Jednym z jego imion jest „niszczyciel”. Piekło uchodzi za jego królestwo, w którym ma on swobodę pobłażania swej żądzy niszczenia względem tych, którzy zostali wydani w jego ręce. Istnieją jednak istotne powody kwestionowania takiej interpretacji:
1. Gdyby tak to zinterpretować, byłby to jedyny fragment Nowego Testamentu, w którym znajdowałaby się zachęta do bojaźni wobec diabła, zamiast wobec Pana.
2. Królestwo diabła jest z tego świata, w świecie przyszłym nie ma on władzy.
3. W tym nakazie nie ma żadnej wzmianki o szatanie, a najbliższy jego kontekst odnosi się do Ojca.
4. Diabeł nie ma władzy, żeby „wtrącić do piekła” (jak to ujmuje wersja Łukaszowa), ponieważ on sam jest tym, który zostanie wrzucony do owego piekła (por. Ap 20,10).
Podłożem prawdziwej, głębokiej bojaźni jest raczej uświadomienie sobie świętości i chwały Wszechmocnego Boga, a nie mizernej siły demonów. To Bóg ma moc zniszczyć człowieka, którego stworzył (Rdz 6,7). On także jest „pochłaniającym ogniem” (Hbr 12,29). Dlaczego zatem Jezus mówi o nim „Ten”, nie zaś „Ojciec”? Według mnie, zrobił to, aby nie łączyć owego ciepłego i emocjonalnie bliskiego określenia (Abba), z tym, co niektórzy teologowie nazywają „dziwnym dziełem Boga”.