Śmiertelny strach
Stojąc przed oprawcami Jezus nie okazał cienia strachu. Przeżył jednak chwile ogromnego lęku (krew sączyła się przez pory skóry na Jego czole), kiedy uświadamiał sobie, że zostanie oddzielony od Boga i „zstąpi do Otchłani”. Roman Koszowski / Foto Gość

Śmiertelny strach

Brak komentarzy: 0

David Pawson

publikacja 16.04.2014 05:45

Główną przeszkodą utrudniającą apostołom wypełnienie misji jest strach przed człowiekiem.

Jest jednak jeszcze jeden, bardziej wyrafinowany powód, dla którego Jezus mógł się posłużyć tym zaimkiem. Chrystus twierdzi w innych miejscach, że to On sam będzie sądził narody i wysyłał „przeklętych” do piekła (Mt 25,41; por. 1 Kor 5,10). Z kolejnych wersetów wynika, że On wraz z Ojcem, stanowiąc Jedno, będą sądzić (Dz 17,31; Ap 6,16 nn). Zatem owe odniesienie, poprzez użycie zaimka, mogło być wielce zamierzone.

Co to znaczy „zatracić ciało i duszę”? Na pierwszy rzut oka to pytanie może wydawać się zbyteczne. W języku angielskim to słowo jest synonimem słowa „zabijać” i oznacza eksterminację oraz unicestwienie. Wielu czytelników intuicyjnie zakłada, że istnieje różnica pomiędzy śmiercią, która kończy istnienie pewnej części osoby (a dokładnie mówiąc fizycznego ciała), a końcowym zniszczeniem (anihilacją), któremu – według wspomnianych teorii – cały człowiek ulegnie w piekle.

Z uwagi na to, że użyte w tej wypowiedzi greckie słowo ma bardzo szeroki zakres znaczeniowy od ,,położyć kres istnieniu”, przez ,,nieodwracalnie zniszczyć”, aż po ,,zmarnować”, w żadnym wypadku nie jest ono podstawą do przesądzającego wniosku, iż piekło jest kresem istnienia człowieka. Zmiana słowa „zabijać” (ciało) na „zatracić” (ciało i duszę) może być czymś więcej niż figurą literacką i wskazywać zarówno na ilościowe, jak i jakościowe zagrożenie. Ta zmiana jeszcze bardziej dostrzegalna jest w wersji Łukaszowej, gdzie słowo „zabijać” zostało zastąpione określeniem „wtrącić”, które powoduje, iż sugerowanie „kresu istnienia” przestaje mieć sens.

Tylko w oparciu o wersety, które właśnie rozważamy, nie można rozstrzygnąć dylematu, czy w piekle dokona się spopielenie, czy też ludzie będą na stałe uwięzieni (...). Tutaj wystarczy jednak stwierdzić, że ciągłość istnienia w stanie ruiny jest znacznie bardziej przerażająca niż śmierć ciała, stąd hipoteza o ostatecznej eksterminacji wydaje się być bardzo wątpliwa.

Warto dostrzec, że Jezus mówi o zatraceniu ciała w piekle po śmierci tegoż ciała. Nie mówi tutaj o procesie rozkładu ciała, który ma miejsce w grobie, a nie w piekle, nie wpływając w żaden sposób na duszę. Jezus wyraźnie wskazuje, że to zmartwychwstałe ciało może zostać „wtrącone” do piekła. To wyraźnie pokazuje, że w piekle nie nastąpi całkowita anihilacja człowieka, jak to spekulują niektórzy. Dlaczego bowiem Bóg miałby się trudzić odziewaniem nieprawych w nowe ciała tylko po to, by zaraz potem je całkowicie unicestwić? Jego akt „ponownego stworzenia” staje się bardziej zrozumiały, jeśli celem zmartwychwstałego ciała jest wieczne istnienie (w jakiejś rzeczywistości), a nie całkowite zniszczenie.

Przy tej okazji Jezus nie opisuje ani nie określa istoty piekła. Może to znaczyć, że Jego słuchacze wiedzieli, o czym mówi, i nie potrzebowali szerszego wyjaśnienia. Komu zatem grozi ten wiekuisty horror? Niewielu kaznodziejów zauważa czy podkreśla – jeśli już cytują ten werset w swoich kazaniach czy homiliach – do kogo skierowane jest to ostrzeżenie. Niektórzy byliby tym zdziwieni, inni przeżyliby szok.

Reklama

Reklama