Nie możemy wymawiać tego świętego słowa, jeśli nie zniknie z naszej duszy najmniejsza choćby cząstka nienawiści, pychy, przemocy.
Nasz Pan nauczył nas nie tylko mówić: „Ojcze”. Pragnie, abyśmy mówili: „Ojcze nasz!”.
Jeśli rozpoznaję w Bogu mojego Ojca, uznaję jednocześnie, że posiada On także inne dzieci i że dzieci te są moimi braćmi. Mogę więc uważać Boga za „naszego” wspólnego Ojca, Ojca jednej i tej samej rodziny.
Wspólnota dzieci tego samego Ojca, braterstwo wszystkich ludzi, jest więzią silniejszą niż wszystkie różnice. Więź ta burzy wszelkie mury.
Nie mogę powiedzieć „Ojcze nasz” w duchu i prawdzie, jeśli zapomnę, że braterstwo ludzkie nikogo nie wyklucza. Chrześcijanin nieuchronnie wejdzie w konflikt ze światem, ponieważ świat nie lubi, gdy uważamy za „swojego” i za syna tego samego ojca kogoś obcego, człowieka wrogiej nacji, przeciwnika politycznego, człowieka innej rasy, innej klasy społecznej, osobę obojętną, antypatyczną, zbrodniarza. Zdarza się również, że chrześcijanie, sami sprawiedliwi i pokojowo nastawieni, nie mają żadnych zastrzeżeń, gdy ich naród czy klasa społeczna wykorzystuje politycznie bądź ekonomicznie innych ludzi. Nie mają oni prawa mówić „Ojcze nasz”. Nie możemy wymawiać tego świętego słowa, jeśli nie zniknie z naszej duszy najmniejsza choćby cząstka nienawiści, pychy, przemocy.
Chrześcijanin raduje się, kiedy mówi „nasz Ojcze” na łonie Kościoła i razem z Kościołem. Ale zbezcześciłby to słowo, jeśli w ramach przynależności do własnej wspólnoty religijnej wyłączyłby z tego samego boskiego ojcostwa i braterstwa ludzkiego tych, którzy nie należą do jego wspólnoty, lub tych, którzy nie są chrześcijanami, i uznał za legalne prześladowanie ich, jak to często miało miejsce w historii.
„Ojcze Nasz” – te dwa słowa są podstawą dwóch wielkich przykazań. Ponieważ Bóg jest Ojcem, musimy kochać Go całym naszym sercem, całą naszą duszą, całym naszym umysłem – Jego, który jako pierwszy pokochał nas całym swoim istnieniem. Skoro Bóg jest naszym Ojcem, musimy także kochać inne Jego dzieci, naszych bliźnich, jak siebie samych. Jest kamieniem węgielnym każdego działania odpowiadającego woli Boga. Wobec tego rodzi się pytanie, czy tak postępując kocham bliźniego jak siebie samego.
Mówiąc „Ojcze Nasz” zanurzam moje serce w sercu Boga, objąwszy nim wszystkich ludzi.
Za każdym razem, gdy wypowiadam te słowa, muszę myśleć z głęboką wdzięcznością o tym, że wymawiam je z jedynym Synem, Jezusem Chrystusem. Bóg jest „naszym” Ojcem i Ojcem Jezusa w różnym znaczeniu. Jak dobry jest Bóg, który pozwolił, abyśmy poprzez łaskę naszego usynowienia mogli w pewien sposób zespolić się z Jego ukochanym Synem i nazywać Go naszym Bratem!
***
Mnich Kościoła Wschodniego, Ojcze nasz, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC