Kamil Durczok nie jest bohaterem mojej bajki. Uważam też, że – jeśli faktycznie molestował swoją podwładną – powinien ponieść tego konsekwencje. A jednak po lekturze ostatniego numeru „Wprost” odczuwam niesmak.
Po pierwsze dlatego, że opublikowany opis mieszkania, w którym ponoć przebywał dziennikarz, niewiele miał wspólnego z rzuconym wcześniej oskarżeniem. Po drugie – zbyt wiele w opisanej sytuacji niespójności (policja interweniowała w mieszkaniu, gdzie były narkotyki i ich nie zabezpieczyła?). Po trzecie i najważniejsze – czym innym jest informowanie o sprawie, a czym innym nurzanie się w czyimś grzechu, przedstawianie go z satysfakcją na dwóch rozkładówkach, pełnych kompromitujących zdjęć.
W Biblii był taki jeden, co cieszył się z cudzej nagości. Miał na imię Cham. To imię jest dla mnie przestrogą przed wystawianiem zbyt łatwych ocen. Zwłaszcza kiedy nie mam stuprocentowej pewności co do tego, jak było naprawdę. Poza tym pomyślałem sobie, że gdyby ktoś przedstawił na dwóch rozkładówkach moje grzechy, też nie wyglądałoby to najlepiej. Sam nie chciałbym tego widzieć.
Jest takie miejsce, gdzie wylewa się grzechy. Swoje, nie cudze. To konfesjonał. Zostawia się je tam, by do nich już nie wracać, bo Ten, który umarł na krzyżu, wziął je na siebie. „Wylej swoje serce jak wodę przed obliczem samego Pana!” – mówi księga Lamentacji. Tylko przed Bogiem możemy być nadzy jak gazetowa rozkładówka, bo tylko On patrzy z taką miłością, która nie zatrzymuje się na grzechu, a podnosi grzesznika. „Choćby grzechy wasze były jak szkarłat, nad śnieg wybieleją; choćby były czerwone jak purpura, staną się białe jak wełna” – mówi prorok Izajasz. To pokrzepiające przesłanie na początek Wielkiego Postu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |