Uważajmy, by nie przydarzyło nam się to, co niegdyś Adamowi. Lekceważąc Boży nakaz, stał się on przyjacielem węża, którego uznał za godnego zaufania.
Wy, którzy pragniecie dostąpić Bożej światłości, objawiającej naszego wielkiego Zbawiciela Jezusa Chrystusa; którzy chcecie odczuć w sercu nadniebiański ogień; którzy usiłujecie doznać pojednania z Bogiem; którzy porzuciliście wszystkie sprawy tego świata, by odnaleźć i posiąść skarb ukryty w swym wnętrzu; którzy dążycie, by wasze dusze płonęły odtąd radosnym światłem i dlatego wyrzekliście się wszelkich rzeczy doczesnych; którzy świadomie chcecie poznać i przyjąć królestwo niebieskie, jakie jest w was (Łk 17,21) – przyjdźcie, a ja wam przedstawię wiedzę o życiu wiecznym, czyli niebieskim.
Tak więc ukażę wam metodę, która, jeśli jest stosowana, bez trudu i wysiłku wprowadza do przystani beznamiętności. Nie są dla niej groźne pokusy i ataki demonów. Należy ich się obawiać jedynie wówczas, gdy przez nieposłuszeństwo znajdziemy się daleko od źródła życia, do którego drogę pragnę wam wskazać. Uważajmy zatem, by nie przydarzyło nam się to, co niegdyś Adamowi. Lekceważąc Boży nakaz, stał się on przyjacielem węża, którego uznał za godnego zaufania. Przez niego też, do sytości najadł się owocu zła, i nieszczęśliwie doprowadził do upadku – własnego i wszystkich swoich potomków, którzy znaleźli się w otchłani śmierci, ciemności i zatracenia.
Powróćcie zatem, a raczej my powróćmy do siebie samych, bracia. Z odrazą, raz na zawsze, odrzućmy podszepty szatana i błędy kierujące nas ku ziemi. Nie można bowiem dojść do pojednania oraz stanu zażyłości i więzi z Bogiem, jeżeli najpierw – o ile to w naszej mocy – nie wrócimy do samych siebie, albo raczej – nie wejdziemy w nas samych. Po to bowiem wyrzekamy się zgiełku świata i próżnych trosk, by wytrwale dochodzić do królestwa niebieskiego, jakie jest w nas (Łk 17,21).
Dlatego właśnie życie monastyczne nazwane jest sztuką sztuk oraz wiedzą nad wiedzami. Jego świętość nie zapewnia nam rzeczy kruchych i podległych zniszczeniu, które jedynie odwracają nasz umysł od tego, co lepsze i pogrążają w ciemności. Obiecuje natomiast osiągnięcie niezywkłych, niewymownych dóbr, jakich ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć (1 Kor 2,9). Dlatego nie toczymy walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności (Ef 6,12).
Skoro obecny wiek jest ciemnością, unikajmy go, oderwijmy się od niego naszą myślą. Niech nic nie łączy nas z wrogami Boga, jeżeli bowiem ktoś zamierzałby być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga (Jk 4,4). Któż zaś może pomóc temu, kto stał się wrogiem Stwórcy? Dlatego naśladujmy naszych ojców i, jak oni, szukajmy skarbu, znajdującego się w naszym sercu. A gdy już go odnajdziemy, trzymajmy go bardzo mocno, rozwijajmy i strzeżmy (Rdz 2,15). Tak bowiem nakazano nam od początku.
Może się jednak zdarzyć, że ktoś, niby drugi Nikodem, zacznie toczyć spór, mówiąc: „Jak to możliwe, aby ktoś wszedł do serca, działał w nim i przebywał?” Jeżeli też, jak tamten, zarzuci Zbawicielowi: Jak może ktoś powtórnie wejść do łona matki i się narodzić, kiedy jest starcem? (J 3,4), także usłyszy odpowiedź: Wiatr wieje tam, gdzie chce (J 3,8). Skoro więc, z braku wiary, wątpimy w dzieła życia czynnego, to w jaki sposób dojdziemy do dzieł kontemplacji? Życie czynne zaś jest drogą do niej.
***
Nicefor Pustelnik, Filokalia – teksty o modlitwie serca, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC