Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Bóg siedzący na wielkim i wyniosłym tronie? To tylko część obrazu Boga prawdziwego.
To był układ. Przymierze. Obie strony zyskiwały. Izrael – Bożą opiekę. Tak ważną, gdy trzeba zmagać się z silniejszymi od siebie. Bóg – miał mieć odtąd naród, który będzie Go czcił. Nie, nie oskarżajmy Boga o próżność. Chodzi o to, że opiekując się tym małym i słabym narodem Bóg mógł pokazać całemu światu, że jest mocny i wszystko może. I w ten sposób mógł cały świat do siebie przekonać. A przekonawszy do siebie i swoich dobrych intencji odwrócić to, co stało się w Edenie, gdy człowiek przestał Bogu ufać. Czy to nie dobry plan? Sprawić, by ci, którzy Go jeszcze nie znają przekonali się do Niego patrząc na dobrodziejstwa, którymi obdarowuje swój naród?
W kluczu przymierza rozwijała się później cała teologia Starego Testamentu. Przynajmniej w bardzo znaczącej, deuteronomistycznej jej części. Gdy Izrael jest wierny Bogu – Bóg mu pomaga. Ale gdy łamie to przymierze, Bóg też przestaje realizować swoje wynikające z przymierza zobowiązanie. Wtedy Jego Wybrany Naród wystawiony jest na kolejne nieszczęścia, zwłaszcza zakusy swoich wrogów. Ale gdy Izrael wraca do wierności – Bóg przebacza i kraj znów rozkwita.
Bóg nie działa przy tym wedle zasady wet za wet. Wobec niewierności Izraela bywa bardzo cierpliwy. Długo znosi, że Jego lud o Nim zapomniał i czci bożki; że za nic ma Jego prawo i możni jakby nigdy nic uciskają biedaków. Ale gdy miarka się przebiera, nie może nic nie robić. Bo inaczej Izrael tych swoich grzechów w ogóle by nie zauważył. A skoro lekceważąc Boga ciągle dobre by mu się wiodło mógłby pomyśleć, że On nie jest nikomu do niczego potrzebny.
Stając w sporach po stronie swojego ludu, Izraela, Bóg pokazał, że nie jest, jak bożki, Bogiem nic nie mogącym. Gdyby ich nie bronił, czasem może i dość obcesowo obchodząc się z jego wrogami, kto by uwierzył, że naprawdę jest Bogiem mocnym? A tak, opiekując się tym swoim ludem i nie zważając na możliwe oskarżenia pod swoim adresem, przygotował w tym ludzie miejsce na przyjście na świat swojego Syna, Jezusa Chrystusa. Przez którego do ludu Bożego mogą dołączyć i ci, którzy zawsze byli „nie-Ludem”: poganie.
Jakże nieprawdziwy jest ów deistyczny obraz Boga, który miałby mieszkać w dalekich zaświatach i życiem ludzkim się nie interesować; Boga, który jak już stworzył świat, to niewiele w nim może zrobić, a już na pewno nie ma mocy przemiany ludzkich serc. Zawierając przymierze z Izraelem Bóg decyduje, że będzie się brudził wejściem w międzyludzkie układy. Rezygnuje (w pewnym sensie oczywiście) z pozycji patrzącego z góry sędziego, a angażuje się po stronie swoich. W ten sposób zaskarbiajac sobie ich wdzięczność i miłość.
To też Jego sposób na uświadomienie człowiekowi, że wcale nie jest mu obojętny ludzki los. Że Go obchodzimy. Że pamięta o nas nie tylko wtedy, gdy trzeba nas ukarać, ale i przede wszystkim wtedy, gdy potrzebujemy Jego pomocy. Nic dziwnego, że później Jego Syn stał cię człowiekiem i zamieszkał wśród nas. Bo taki jest Bóg. Ciągle człowiekowi bliski, ciągle gotów angażować się w nasze mniej i bardziej ważne sprawy. I by przez całą wieczność mieć nas blisko siebie, gotów narazić się na zarzuty, że nie wypada się Stwórcy Wszechrzeczy po stronie marnego człowieka aż tak angażować.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |