Kłócące się między sobą dzieci Boga to dla Niego pewnie trudny orzech do zgryzienia.
Kłócące się między sobą dzieci Boga to dla Niego pewnie trudny orzech do zgryzienia.
Decydując się stanąć po stronie tych, którzy już Go znali Bóg pokazał, że naprawdę wiele może. I że zależy mu na człowieku, choć ten niekoniecznie ma w sporach z bliźnimi rację
ks. Piotr Sroga /Foto Gość

Gotowy ubrudzić się układami

Brak komentarzy: 0

Andrzej Macura

publikacja 10.03.2017 14:00

Bóg siedzący na wielkim i wyniosłym tronie? To tylko część obrazu Boga prawdziwego.

To był układ. Przymierze. Obie strony zyskiwały. Izrael – Bożą opiekę. Tak ważną, gdy trzeba zmagać się z silniejszymi od siebie. Bóg – miał mieć odtąd naród, który będzie Go czcił. Nie, nie oskarżajmy Boga o próżność. Chodzi o to, że opiekując się tym małym i słabym narodem Bóg mógł pokazać całemu światu, że jest mocny i wszystko może. I w ten sposób mógł cały świat do siebie przekonać. A przekonawszy do siebie i swoich dobrych intencji odwrócić to, co stało się w Edenie, gdy człowiek przestał Bogu ufać. Czy to nie dobry plan? Sprawić, by ci, którzy Go jeszcze nie znają przekonali się do Niego patrząc na dobrodziejstwa, którymi obdarowuje swój naród?

W kluczu przymierza rozwijała się później cała teologia Starego Testamentu. Przynajmniej w bardzo znaczącej, deuteronomistycznej jej części. Gdy Izrael jest wierny Bogu – Bóg mu pomaga. Ale gdy łamie to przymierze, Bóg też przestaje realizować swoje wynikające z przymierza zobowiązanie. Wtedy Jego Wybrany Naród wystawiony jest na kolejne nieszczęścia, zwłaszcza zakusy swoich wrogów. Ale gdy Izrael wraca do wierności – Bóg przebacza i kraj znów rozkwita.

Bóg nie działa przy tym wedle zasady wet za wet.  Wobec niewierności Izraela bywa bardzo cierpliwy. Długo znosi, że Jego lud o Nim zapomniał i czci bożki; że za nic ma Jego prawo i możni jakby nigdy nic uciskają biedaków. Ale gdy miarka się przebiera, nie może nic nie robić. Bo inaczej Izrael tych swoich grzechów w ogóle by nie zauważył. A skoro lekceważąc Boga ciągle dobre by mu się wiodło mógłby pomyśleć, że On nie jest nikomu do niczego potrzebny.

Stając w sporach po stronie swojego ludu, Izraela, Bóg pokazał, że nie jest, jak bożki, Bogiem nic nie mogącym. Gdyby ich nie bronił, czasem może i dość obcesowo obchodząc się z jego wrogami, kto by uwierzył, że naprawdę jest Bogiem mocnym? A tak, opiekując się tym swoim ludem  i nie zważając na możliwe oskarżenia pod swoim adresem, przygotował w tym ludzie miejsce na przyjście na świat swojego Syna, Jezusa Chrystusa. Przez którego  do ludu Bożego mogą dołączyć i ci, którzy zawsze byli „nie-Ludem”: poganie.

Jakże nieprawdziwy jest ów deistyczny obraz Boga, który miałby mieszkać w dalekich zaświatach i życiem ludzkim się nie interesować; Boga, który jak już stworzył świat, to niewiele w nim może zrobić, a już na pewno nie ma mocy przemiany ludzkich serc. Zawierając przymierze z Izraelem Bóg decyduje, że będzie się brudził wejściem w międzyludzkie układy. Rezygnuje (w pewnym sensie oczywiście)  z pozycji patrzącego z góry sędziego, a angażuje się po stronie swoich.  W ten sposób zaskarbiajac sobie ich wdzięczność i miłość.

To też Jego sposób na uświadomienie człowiekowi, że  wcale nie jest mu obojętny ludzki los. Że Go obchodzimy.  Że pamięta o nas nie tylko wtedy, gdy trzeba nas ukarać, ale i przede wszystkim wtedy, gdy potrzebujemy Jego pomocy. Nic dziwnego, że później Jego Syn stał cię człowiekiem i zamieszkał wśród nas. Bo taki jest Bóg. Ciągle człowiekowi bliski, ciągle gotów angażować się w nasze mniej i bardziej ważne sprawy. I by przez całą wieczność mieć nas blisko siebie, gotów narazić się na zarzuty, że nie wypada się Stwórcy Wszechrzeczy po stronie marnego człowieka aż tak angażować.

 

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama