Jakkolwiek cenne – milczenie nie może być celem samym w sobie.
O benedyktyńskiej cnocie milczenia traktuje w naszej Regule rozdział 6: De taciturnitate. Tytuł został trafnie oddany w polskich przekładach: „O cnocie milczenia”. Taciturnus bowiem, od którego jest urobiona taciturnitas, to człowiek, który umie milczeć. Chodzi o cnotę: nie o samo milczenie, lecz o dobry nawyk milczenia. Młody człowiek, przychodzący do klasztoru, wie, że są grzechy języka, ale często nie wie tego, że jest tu nadto reguła milczenia. Tu już nie chodzi tylko o samo oddalenie się od grzechów języka, lecz o coś więcej – o to, żeby się ćwiczyć w cnocie milczenia. Racje, dla których warto pracować nad ową cnotą, postaramy się teraz przypomnieć.
Zacznijmy od lektury tego krótkiego rozdziału Reguły: „Postępujmy tak, jak mówi Prorok (...)” Zauważmy, że na początku podany jest argument negatywny, mianowicie unikanie grzechów języka. A te mogliśmy już przynieść „ze świata”, bo jak wiadomo, około połowa ludzkich grzechów to grzechy języka, obrażanie Boga tym darem, który nas odróżnia od zwierząt. Rozszerzając te racje biblijne, które pokrótce podał nam św. Benedykt, znajdujemy sporo ostrzeżeń w Biblii, właśnie przed zagrożeniem, jakim są dla nas grzechy języka. Zbawiciel mówi tak:
Plemię żmijowe! Jakże wy możecie mówić dobrze, skoro źli jesteście. Przecież z obfitości serca usta mówią. Dobry człowiek z dobrego skarbca wydobywa dobre rzeczy, zły człowiek ze złego skarbca wydobywa złe rzeczy. A powiadam wam: z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą oni sprawę w dzień sądu. Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony (Mt 12,34–37).
Fragment ten rzadko jest komentowany przez kaznodziejów. Co tu oznaczają „słowa bezużyteczne”? Egzegeci różnie próbowali uściślić ten zwrot ogólnikowy. Padały więc na tle bliższego i dalszego kontekstu Nowego Testamentu propozycje: słowa podstępne, nieszczere, zwodnicze, sprzeczne z postępowaniem, a więc bezwartościowe, wypowiedziane bez namysłu. Grzechy języka są niezwykle częste, gdyż łatwo wciągają człowieka. Łatwo jest grzeszyć językiem, jeśli się tylko nad tym nie czuwa. Św. Jakub w swoim liście poświęca temu tematowi szereg bardzo głębokich uwag, w duchu mądrości raczej Starego Testamentu: Jeśli kto nie grzeszy mową (...) (Jk 3,2–12). To są te poważne przestrogi wobec czekającego nas sądu Bożego. Racja negatywna – to unikanie grzechu języka. Ale jest również ważna racja pozytywna: milczy się po to, żeby Boga usłyszeć i uzyskać od Niego zmiłowanie. Izajasz, przemawiając do swego ludu, do Izraelitów przerażonych własną sytuacją tak polityczną, jak i moralną, dał im taką wskazówkę:
W nawróceniu i spokoju jest wasze ocalenie, w ciszy i ufności leży wasza siła (Iz 30,15).
Tu liczbę mnogą „wasze” możemy dziś odnieść do losów Kościoła; nadto dzisiaj przejmujemy się losami ojczyzny. W tej sytuacji jako rada spływa nam od Proroka zachęta do ufnego milczenia, do „ciszy i spokoju” po to, żeby uzyskać Boże zmiłowanie. A do jednostki, gdy jest przygnieciona najrozmaitszymi trudnościami, tak iż jej sytuacja wydaje się beznadziejna, kieruje inny Prorok te słowa w Lamentacjach:
Dobrze jest czekać w milczeniu
ratunku od Pana.
Dobrze dla męża, gdy dźwiga
jarzmo w swojej młodości.
Niech siedzi samotny w milczeniu,
gdy On na niego je włożył.
Niech usta pogrąży w prochu!
A może jest jeszcze nadzieja?
(Lm 3,26–29).
Pismo Święte z jednej strony trzeźwo ukazuje grozę grzechów języka, z drugiej zaś daje też odpowiednie zalecenia. W Księdze Mądrości Syracha czytamy:
Jeden milczy, bo nie wie, co odpowiedzieć, a drugi milczy, gdyż umie czekać na stosowną chwilę (...). Kto w mówieniu miarę przebiera, odrazę budzić będzie, a ten, co na wszystko sobie pozwala, popadnie w nienawiść ( Syr 20,6.8).
„Umie” czekać na stosowną chwilę, a my, Polacy, przeważnie sangwinicy, tacy jesteśmy nietaktowni w dialogach, w porównaniu z innymi narodami. U nas należy do zwyczaju przerywanie drugiemu w połowie zdania, gdy tymczasem milczenie jest mądrością. Nie jesteśmy na pewno mądrzejsi od drugiego człowieka, a jeżeli zakładamy, że jesteśmy, to już coś jest nie w porządku z naszą pokorą. Również u Syracydesa znajdziemy wskazówkę co do zabierania głosu:
Jeśli znasz się na rzeczy, odpowiedz bliźniemu, a jeśli nie, rękę twą połóż na ustach (Syr 5,12).
Postawa tego, kto zasługuje na miano taciturnus, odpowiada zaleceniu Apostoła:
(...) każdy człowiek winien być chętny do słuchania, nieskory do mówienia, nieskory do gniewu (Jk 1,19).
Z tekstu rozdziału 6 Reguły św. Benedykta jeden szczegół wymaga dodatkowego omówienia: Jak rozumieć zakaz „niestosownych żartów” czy „pobudzania do śmiechu”? Czyżby św. Benedykt chciał wychować „ponuraków”? Z pewnością nie. Pamiętać wszakże trzeba, w jakich czasach pisał swą Regułę, jakich miał kandydatów do życia zakonnego. Niejeden barbarzyńca, do niedawna żołnierz, przychodził do klasztoru, a mowę miał nieokrzesaną i skłonną do niewybrednych, nawet gorszących dowcipów. Tylko przed takim brakiem kultury przestrzega nas tu Patriarcha.
Po biblijnej argumentacji rozważmy głosy tradycji i dane ascetyki. W kontekście rozdziału 6 zdanie: „Wypada, by nauczyciel mówił i uczył, uczeń zaś powinien milczeć i słuchać” można rozumieć w odniesieniu do relacji: opat – mnich w klasztorze, ale uprawnione będzie na tle głosów tradycji rozszerzenie tej zasady na relację: Bóg jako Nauczyciel – człowiek jako uczeń. „Ewa upadła – mówi św. Ambroży – gdyż powiedziała mężowi to, czego nie usłyszała od Boga”. Cisza i bliskość Boga łączą się ściśle ze sobą: Tranquillus Deus tranquillat omnia – „Spokojny Bóg uspokaja wszystko”, mawiał św. Bernard z Clairvaux. Po wiekach, wzorem Anioła Ślązaka, ujął to Mickiewicz w znany aforyzm:
Głośniej niźli w rozmowach Bóg przemawia w ciszy,
I kto w sercu umilknie, zaraz Go usłyszy.
Polska zaś poetka zakonna tak łączy modlitwę z milczeniem:
Nic mówić nie potrzeba – wszak Jemu wszystko jedno. Obezwładnione usta słowa zapomniały dawno...Skupione wargi czują pieczęć Jego imienia – Chwalebny Pan! i Wielki! – i godzien jest milczenia (S. Nulla, Te decet silentium)
Całkiem praktycznie to zastosował Tomasz Merton:
Moje życie jest słuchaniem, a Jego – mówieniem. Dla mnie zbawieniem jest słuchać i odpowiadać. Dlatego moje życie musi być milczące. Stąd moje milczenie jest moim zbawieniem.