Pójście za Jezusem domaga się radykalizmu.
1. „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien”. W świetle współczesnych przekonań te słowa, zapisane w końcowej części tzw. misyjnej mowy Pana Jezusa, rodzą wielkie trudności, jeśli nie sprzeciw. Ale trzeba je odczytać w kontekście. W perykopie poprzedzającej dzisiejszą Ewangelię Pan Jezus mówi, że nie przychodzi, by przynieść pokój, ale miecz i rozłamy w samych rodzinach. Nawrócenia i przylgnięcia wiarą do Chrystusa tamtych czasów rodziły takie napięcia. Ktoś stawał się chrześcijaninem wbrew rodzinie, porzucając kulty pogańskie czy judaizm, który nie przyjął Chrystusa. Mimo tak dramatycznych sytuacji Jezusowe nauczanie nie sprzeciwia się miłości rodzinnej. Św. Mateusz zapisał słowa Pana Jezusa, który uczył, powołując się na Stary Testament: „Bóg przecież powiedział: »Czcij ojca i matkę« oraz »Kto złorzeczy ojcu i matce, niech śmierć poniesie«”.
2. Pójście za Jezusem domaga się radykalizmu. Ten zaś to nie tylko pokonanie ewentualnego sprzeciwu rodziny, ale też świadomość zderzenia się i stawienia czoła wrogości otoczenia. „Kto chce znaleźć swe życie, straci je”. To zdanie poprzedza Pan Jezus słowami o konieczności wzięcia krzyża, a ten nie jest symbolem, ale rzeczywistością. Chrystus wziął prawdziwy krzyż i naprawdę cierpiał. „Stracić życie” oznacza także możliwość prawdziwego męczeństwa. To pokazują dzieje Kościoła, i te z minionych wieków, i te ze współczesności. Przecież wciąż słyszymy o męczennikach, którzy dziś naprawdę oddają życie za wierność Chrystusowi. Co więcej, chrześcijanie są obecnie najbardziej prześladowaną religią na świecie. A obok tego nie można negować faktu, że laicka i ateistyczna propaganda promująca świat, „jakby Boga nie było”, w imię utopii mówiącej o światopoglądowej neutralności, często w sposób bezwzględny odmawia chrześcijanom prawa głosu.
3. Istotne stopniowanie. Pan Jezus pokazuje ciekawy fundament przyjęcia Jego orędzia: „Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał”. U początku stają ewangelizatorzy. Przyjęcie ich nauczania nie tyle jest akceptacją ich samych, co stojącego za tym nauczaniem Pana Jezusa. Ale to nie koniec, dalej za tym orędziem stoi sam Pan Bóg. Odrzucenie ewangelizatorów jest odrzuceniem samego Boga.
4. Bycie uczniem Chrystusa kosztuje. Czasem tak dużo, że łączy się z zerwaniem wielu dotychczasowych więzi. Nie jest to jednak zaproszenie czy akceptacja do absolutnego odrzucenia kogokolwiek. Ewangelizator jest wezwany do tego, by głosić orędzie o Chrystusie także tym, którzy są mu bliscy, a którzy w chwili obecnej nie rozumieją wyboru jego drogi. Przykładem pozostaje tu św. Paweł. Od dziecka był gorliwym żydem, który w imię tej żarliwości chciał czynnie zwalczać uczniów Chrystusa, uciekając się nawet do aresztowań. Cudownie nawrócony pod Damaszkiem, ewangelizował, nauczając o Panu Jezusie w coraz to nowych miejscach ówczesnego Imperium Rzymskiego przede wszystkim swych rodaków, dawnych braci w wierze. •