Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Nowy przekład Pisma Świętego, który dzięki staraniom Edycji Świętego Pawła pojawił się niedawno na rynku, wywołał burzę dyskusji na temat potrzeby nowych tłumaczeń Słowa Bożego i sposobu, w jaki przekład ten został przygotowany. Skąd to nagłe ożywienie i zainteresowanie Biblią? Dlaczego tak wiele osób jest wręcz zdziwionych, że Pismo Święte pojawiło się w innej niż dotychczas formie?
Ogólnopolską dyskusję wywołała kwestia sformułowania modlitwy Ojcze nasz w nowym przekładzie. Wielu publicystów oburzało się, że jej brzmienie zostało zmienione zbyt radykalnie. W rzeczywistości jednak nowy przekład odwołuje się do podstawowego znaczenia słów użytych przez Ewangelistę Mateusza. Zresztą zdanie to jest tak samo tłumaczone w przyjętych powszechnie wersjach Ojcze nasz po włosku, rosyjsku, angielsku… a także po łacinie. Odmawiając przez wieki Modlitwę Pańską po łacinie, mówiliśmy o dłużnikach (łac. debitori) i nikomu to nie przeszkadzało. Pewnie dlatego, że mało kto rozumiał wypowiadane przez siebie słowa. Mówiąc: „Daruj nam nasze długi, jak i my darowaliśmy naszym dłużnikom” (por. Mt 6,12), autor natchniony odwołuje się do naszej winy, naszego długu, jaki przez grzech zaciągnęliśmy u Boga. Jezus posłużył się obrazem dłużnika po to, aby Jego słuchacze – wyobrażając sobie zupełnie realną sytuację życiową – mogli uświadomić sobie fakt, że coś są Panu Bogu winni. Ten sam temat św. Mateusz rozwija w dalszej części Ewangelii, kiedy mówiąc o konieczności miłosierdzia i przebaczania, Jezus raz jeszcze posługuje się tym samym obrazem w przypowieści o nielitościwym dłużniku (por. Mt 18, 21-35). Jako byty stworzone i dzieci Boga jesteśmy zobowiązani do służenia Mu i jakiekolwiek uchybienie w tej kwestii czyni nas Jego dłużnikami. On nam przebacza, ale Jego miłosierdzie jest uzależnione od tego, czy my okazaliśmy miłosierdzie „naszym dłużnikom” (w. 12). Widać więc wyraźnie, że nowe tłumaczenie wcale nie zmienia sensu Modlitwy Pańskiej, ale ujmuje ją bardzo precyzyjnie, odwołując się do słów i symbolicznych obrazów zastosowanych przez samego Chrystusa.
Zupełnie nietrafione są więc głosy, że ktoś etyczny język biblijny zastępuje językiem ekonomicznym czy żargonem dziennikarskim. Nie jest prawdą, że ktoś odważył się zmieniać Polakom pacierz. Odmawiana przez wiernych, czy to w kościołach, czy prywatnie, modlitwa Ojcze nasz pochodzi z przekładu Pisma Świętego dokonanego przez ks. Jakuba Wujka w 1599 r., a więc przeszło 400 lat temu! Nowe tłumaczenie nie jest zamachem na uświęconą czterema wiekami tradycji, najbardziej znaną modlitwę Kościoła, której nauczył nas sam Jezus. Jest to propozycja jej przekładu z oryginału, mająca bardziej precyzyjnie ukazać, do jakiej rzeczywistości odwoływał się Jezus, mówiąc o długu i dłużnikach. Najważniejsze, aby modląc się słowami Jezusa, wiedzieć, o co prosimy, i świadomie żyć wiarą czerpaną z Ewangelii. I w tym ma pomagać nowy przekład Pisma Świętego. A to, czy kiedyś będzie zmieniana formuła modlitw liturgicznych, leży w gestii Episkopatu i na razie nic nie wskazuje na to, aby taka zmiana miała się w niedalekiej przyszłości dokonać.
fragment artykułu Ks. Marcina Romanowskiego SSP Dłużnik czy winowajca – czyżby „zamach” na „Ojcze nasz”?, którego pełny tekst znajduje się TUTAJ :.