Które przykazanie w Prawie jest największe?
1. Jakiś czas temu poproszono mnie o swoistą mediację. Dziewczyna katoliczka miała związać się z kimś, komu wyznawane przekonania nie pozwalały na umieszczanie w domu religijnych obrazów. Rozmawialiśmy 8 godzin, a rozpoczęliśmy debatę około godz. 20. Nad ranem ustaliliśmy, że istotą chrześcijaństwa jest miłość bliźniego, i tej zasadzie podporządkowana jest reszta. I wtedy mój rozmówca powiedział: – Kocham ją i szanuję, ale nie mogę żyć z nią w jednym domu, gdzie będą religijne wizerunki. Przepraszam za ten osobisty wtręt, ale on pokazuje trudność, jaką przeżywali rozmówcy Pana Jezusa, związani mnogością przepisów rytualnych.
2. Dla pobożnych Izraelitów stworzono prostą, ale jednocześnie bardzo skomplikowaną listę nakazów i zakazów. Było ich w sumie 613. W tym 365 nakazów, a więc tyle, ile dni w roku, i 248 innych przepisów, głównie zakazów. Wystarczyło je stosować, aby osiągnąć świętość i doczesną doskonałość. Ale jak można było połapać się w tym w codzienności...
3. Pan Jezus, co trzeba przypomnieć, jest w Jerozolimie. Ta Jego obecność zakończy się aresztowaniem i męczeńską śmiercią, a potem zmartwychwstaniem. Chrystus Pan wchodzi w ostre polemiki z religijnymi przywódcami Izraela. Oto dopiero co, a zdaje się, że sprawa była znana w mieście, Jezus „zamknął usta saduceuszom”, a polemika dotyczyła kwestii zmartwychwstania. Obecna perykopa zdaje się jakimś wyciszeniem sporu, choć nie do końca. Do ostrej debaty po uczniach faryzeuszów (donosiła o tym perykopa poprzedniej niedzieli), czyli jeszcze mniej przygotowanych i wykształconych, przystępuje prawdziwy mistrz. On zapewne znał owych 613 przepisów. „Które przykazanie w Prawie jest największe?” – zapytał.
4. Żydowscy rabini z czasów Pana Jezusa traktowali wszystkie sporządzone przez siebie religijne przepisy jako zasady jednakowo ważne. Nie budowali ich na jakimś fundamencie, choć zalecał im to Stary Testament. Przypomina o tym Pan Jezus uczonemu w Prawie: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem” i „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Można budować osobistą religijność, akcentując rzeczy drugorzędne i robiąc z nich sprawy istotne. Ale Chrystus Pan uparcie przypomina, że istotą Kościoła jest miłość: najpierw Boga, a potem bliźniego. Ciekawa rzecz, że miarą tej miłości jest „miłość siebie”. To pokazuje, że miłość siebie, tego, co dla nas jest ważne w każdym wymiarze, ma swoją istotną wartość, o ile nie zasłania Pana Boga. Nie jest ona egoizmem, czyli w istocie pychą – pierwszym z grzechów głównych – ale punktem odniesienia dla otwarcia na innych, w tym na Pana Boga.