Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Bądźcie naśladowcami moimi – taka zachęta pojawia się w Pawłowej korespondencji w sumie sześć razy.
Czytamy ją w 1 Liście do Koryntian, w Liście do Filipian i w obu Listach do Tesaloniczan. Czyżby Apostoł Narodów ocierał się o jakiś religijny narcyzm, żyjąc w przekonaniu o własnej doskonałości?
By rozstrzygnąć ten problem, trzeba zajrzeć do oryginalnego greckiego tekstu. Mimetai – napisał św. Paweł, używając czasownika mimeomai, co znaczy: „naśladować”, „przedstawiać”, „odtwarzać”. Pochodny od niego rzeczownik mimetes znaczył „naśladowca”, ale także „artysta” – w domyśle sceniczny. To tutaj, dla naszej współczesności, kryje się źródło nazwy „mim”.
Mim nie jest oryginałem. Mim jest kimś, kto stara się go naśladować i robić to w sposób możliwie mu bliski. Ale gdy doczytamy drugą część Pawłowej zachęty, zrozumiemy, że i on nie jest oryginałem, bo pisze: „tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa”. I to jest klucz.
Święty Paweł jest daleki od tego, by widzieć w sobie oryginał. Także on jest mimem, mimem swego Mistrza, Jezusa Chrystusa, dla którego poświęcił całe swe życie po nawróceniu. On, Apostoł Narodów, zakładał wspólnoty, w których „oryginałem” był Zbawiciel, a on był jedynie Jego mimem – naśladowcą.
Święty Paweł był świadom swych ułomności. Na przykład w Liście do Rzymian napisał: „We mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę (...). Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała?”. I odpowiedział, wskazując na Wybawiciela: „Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego”. Jeśli św. Paweł zachęcał, by go naśladować, to miał na myśli swój ewangeliczny zapał.
W 2 Liście do Koryntian pisał: „Przez Żydów pięciokrotnie byłem bity po czterdzieści razów bez jednego. Trzy razy byłem sieczony rózgami, raz kamienowany, trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu (...). Często w podróżach, w niebezpieczeństwach (...), w pracy i umęczeniu, często na czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, w licznych postach, w zimnie i nagości, nie mówiąc już o mojej codziennej udręce płynącej z troski o wszystkie Kościoły (...). Jeżeli już trzeba się chlubić, będę się chlubił z moich słabości”.