Przebaczenie – coś, czego bardzo potrzebujemy, a co sami niechętnie dajemy.
"Józef po pogrzebie ojca wrócił do Egiptu wraz z braćmi i wszystkimi, którzy z nim poszli, aby pochować jego ojca. Bracia Józefa, zdając sobie sprawę z tego, że ojciec ich nie żyje, myśleli: «Na pewno Józef będzie nas teraz prześladował i odpłaci nam za wszystkie krzywdy, które mu wyrządziliśmy!» Toteż kazali powiedzieć Józefowi: „Ojciec twój dał przed śmiercią takie polecenie: Powiedzcie Józefowi tak: Racz przebaczyć braciom twym wykroczenie i winę ich, wyrządzili ci bowiem krzywdę. Teraz przeto daruj łaskawie winę nam, którzy czcimy Boga twojego ojca!”. Józef rozpłakał się, gdy mu to powtórzono. Wtedy bracia już sami poszli do Józefa i upadłszy przez nim, rzekli: «Jesteśmy twoimi niewolnikami». Lecz Józef powiedział do nich: „Nie bójcie się. Czyż ja jestem na miejscu Boga? Wy niegdyś knuliście zło przeciwko mnie, Bóg jednak zamierzył to jako dobro, żeby sprawić to, co jest dzisiaj, że przeżył wielki naród. Teraz więc nie bójcie się: będę żywił was i dzieci wasze”. I tak ich pocieszał, przemawiając do nich serdecznie. Józef mieszkał w Egipcie wraz z rodziną swego ojca. Dożył on stu dziesięciu lat i doczekał się prawnuków z Efraima. Również dzieci Makira, syna Manassesa, urodziły się na kolanach Józefa. Wreszcie Józef rzekł do swych braci: „Gdy ja umrę, Bóg okaże wam swą łaskę i wyprowadzi was z tej ziemi do kraju, który poprzysiągł dać Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi”. Po czym zobowiązał synów Izraela przysięgą, że spełnią takie polecenie: „Gdy Bóg okaże wam tę wielką swoją łaskawość, zabierzcie stąd moje kości”. Po czym Józef umarł, mając sto dziesięć lat. Zabalsamowano go i złożono go do trumny w Egipcie (Rdz 50,14–21).
Chciałbym poruszyć bardzo delikatny temat. Tym dla każdego z nas delikatniejszy, im mocniej zostaliśmy zranieni. Chcę opowiedzieć o wymaganiu Boga, które, chociaż trudne, może przemienić życie – o przebaczeniu. W Piśmie Świętym temat ten powraca wielokrotnie – i wiele takich fragmentów tutaj przytoczę. Na początek chciałbym jednak przywołać rzecz najtrudniejszą i najważniejszą zarazem – regułę, której nauczył nas sam Jezus. Słyszymy ją w Modlitwie Pańskiej.
Nie bez powodu napisałem: „słyszymy”, a nie na przykład: „wypowiadamy”. Ta bowiem prośba Modlitwy Pańskiej nierzadko „budzi nas” z duchowego uśpienia. A sposobność, by nas mogła budzić, nadarza się bardzo często – chrześcijanin bowiem, zarówno ten gorliwy, jak i „niedzielny”, wypowiada te słowa nawet codziennie. Modlitwę Pańską odmawiamy przecież podczas każdej Mszy Świętej, podczas modlitwy różańcowej albo koronki, nierzadko też w porannym czy wieczornym pacierzu. A co mówi nam ona o przebaczeniu? Niezmiernie zobowiązujące słowa: Bóg odpuści nam nasze winy, jeśli (albo: w takim stopniu, w jakim) my odpuścimy naszym winowajcom.
Bóg oczekuje od nas, że będziemy mili nie tylko dla przyjaciół. Jezus powiedział wyraźnie: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie (…). Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią?”. Bóg wymaga, byśmy przyjęli zranienie, którego doznaliśmy; byśmy spojrzeli z miłością na tego, kto nas zranił, kto wystąpił przeciwko nam – i przebaczyli mu. On wymaga, byśmy weszli w swój ból, spowodowany winą konkretnego człowieka. Jeśli sami oczekujemy przebaczenia, powinniśmy przyjrzeć się swoim zranieniom i – mimo rodzącego się nieprzyjemnego uczucia – spojrzeć z miłością na tych, którzy się do naszych zranień przyczynili.
Przebaczyć nie znaczy zapomnieć o sprawie. Przebaczenie to przede wszystkim gotowość przyjęcia doznanego bólu. Jest to bardzo trudne, ale możliwe. Jeśli zaś wydaje się zbyt trudne, warto przyjrzeć się historii biblijnego Józefa, którą znamy z Księgi Rodzaju.
Józef, jeden z synów Jakuba, został skrzywdzony przez swoich zazdrosnych braci. Początkowo bracia zamierzali go zabić i wrzucić do studni. Na szczęście jednego z nich, Rubena, ruszyło sumienie i do rozlewu krwi nie doszło: bracia wybrali rozwiązanie „bardziej humanitarne”, wrzucili Józefa do studni. Kiedy jednak dostrzegli karawanę kupców izmaelskich, zmienili zdanie – sprzedali Józefa za 20 sztuk srebra (czyli taniej niż niewolnika). Słowem, Józef został dotkliwie skrzywdzony przez tych, którzy powinni byli być jego pierwszymi obrońcami.
Jak dalej toczy się ta historia? Józef trafia do niewoli egipskiej. A któregoś dnia, kiedy trafnie wyjaśnia faraonowi jego sen, egipski władca, zachwycony bystrością Józefa, mianuje go zarządcą całego Egiptu. Z czasem do Egiptu przybywają pozostali synowie Jakuba – klęska głodu zmusza ich, by szukali ratunku u faraona: zamierzają kupić od niego zboże. Józef daje się rozpoznać swoim braciom – choć nie od razu. Następnie ściąga do Egiptu całą swoją rodzinę. W kontekście przebaczenia, którym się tu zajmujemy, najciekawsze wydarzenia następują jednak później, już po śmierci Jakuba. Gdy Jakub umiera, bracia Józefa wpadają w popłoch. Myślą: „Na pewno Józef będzie nas teraz prześladował i odpłaci nam za wszystkie krzywdy, które mu wyrządziliśmy!” (Rdz 50,15). Ich reakcja kapitalnie oddaje to, co może czuć człowiek, który skrzywdził drugiego, jeśli nie ma pewności, czy zło, które wyrządził, zostało mu wybaczone. W tej sprawie jest zdany na człowieka, którego sam skrzywdził.
Może wydaje się to pozbawione sensu, ale tak jest naprawdę: poszkodowanym jest również ten, kto skrzywdził bliźniego. Czas leczy rany; nie usuwa jednak faktów – popełnionego zła. Dopóki krzywda, jaką człowiek wyrządził, nie zostanie mu wybaczona, dopóty nie zazna on spokoju.
Jak wyszli z tej trudnej sytuacji bracia Józefa? Powołali się na polecenie Jakuba, by Józef przebaczył im ich wykroczenie. Wiedzieli, że nie mają nic na swoje usprawiedliwienie, dlatego nie próbowali się usprawiedliwiać – odwołali się do miłości Józefa dla ojca.
Podobnie jest z każdym winowajcą – wie, że nie zdoła argumentami przekonać do przebaczenia tego, komu zawinił. Jedyne, co ma na swoją obronę, to słowa modlitwy: „odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy”. Jedyna jego obrona to wola Boga: Bóg chce, by mu przebaczyć. Niesamowite, prawda? Co więcej, jeśli nie przebaczymy – sami zaciągamy winę: odbieramy drugiemu możliwość nawrócenia.
Przypomnijmy więc sobie reakcję Józefa na prośbę o przebaczenie. On naprawdę był w tym mistrzem! On nie tylko przebaczył swoim braciom – on uznał, że jego trudne doświadczenie Bóg obrócił w dobro całego narodu: „Wy niegdyś knuliście zło przeciwko mnie, Bóg jednak zamierzył to jako dobro, żeby sprawić to, co jest dzisiaj, że przeżył wielki naród. Teraz więc nie bójcie się: będę żywił was i dzieci wasze” (Rdz 50,20–21).
Do przemyślenia
• Czy spojrzałem kiedyś na tego, kto mi zawinił, jak na siebie samego? Przecież mi też wiele osób ma sporo do przebaczenia.
• Jak do tej pory odczytywałem słowa z modlitwy Ojcze nasz: „przebacz nam, jak i my przebaczamy naszym winowajcom?”. Czy skłaniały mnie do tego, by „ruszyć z miejsca” i uzdrowić przestrzenie, gdzie nie ma jeszcze przebaczenia?
*
Powyższy tekst jest fragmentem książki "Mała szkoła przebaczania". Autor: ks. Piotr Śliżewski. Wydawnictwo: Święty Wojciech, 2018 r.