Udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane. Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie [Matki] (Łk 2,16–21).
Dziecko jest zupełnie zwyczajne, dla fizycznych oczu nie różni się absolutnie niczym od tysięcy dzieci, które codziennie rodzą się na świecie. Ponieważ to mały Hebrajczyk, trzeba Go obrzezać w ósmym dniu po narodzeniu i nadać imię. Tak każe Prawo, a Maryja i Józef są wiernymi czcicielami Jahwe. Tyle, że to Dziecko imię już ma, przekazane przez anioła w chwili poczęcia: Jezus – Jahwe zbawia. Bardzo pospolite w ówczesnym świecie żydowskim. A imię na Wschodzie jest programem, charakterystyką, jakby „streszczeniem” osoby, która je nosi. Tutaj zrealizuje się to w zupełnie doskonały sposób.
Ale tymczasem Dziecko jest jeszcze Niemowlęciem i tylko jakieś przelotne znaki wskazują na to, że to Niemowlę jest jakieś inne. Oto właśnie przysłani przez aniołów pasterze, przybiegli Mu się pokłonić. Opowiedzieli wszystko, co było o Nim objawione, oddali hołd i wrócili do siebie, wielbiąc i wysławiając Boga.
Wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu. Dziwiła się także Maryja, ale Panna Mądra zachowywała wszystkie te rzeczy i rozważała je w swoim sercu. Kilka razy w przyszłości powie nam św. Łukasz, że Maryja zachowywała w sercu i rozważała. Bo Maryja także nie rozumie. Ogarnia wolą i wiarą Boże dzieła, ale nie rozumie ich do końca. W Ewangelii nieraz mamy na to dowód. Maryja wiedziała przecież, jak cudownie poczęło się w Niej to Dziecko – ale to było Jej Dziecko. Przy tym zupełnie zwyczajne. Płakało z zimna, wymagało karmienia, troski. A nadzwyczajnych Bożych interwencji jest coraz mniej, coraz rzadziej zjawiają się cudowne znaki. Dziecko rośnie, jest już dojrzałym mężczyzną. Takim, jak wszyscy inni. A przecież innym, i po co innego na tym świecie. Ma co rozważać Maryja.
I słusznie pisze Guitton, że gdyby go zapytano, jaki obraz Maryi najbardziej mu odpowiada? – wybrałby: Panny zadumanej nad świętymi tekstami, Matki rozważającej.
I chyba w tym kształcie właśnie, Maryja jest dla nas najbliższa i jednocześnie najbardziej wzorem. To jakieś zadumanie nad Bożym dziełem, to nieustanne studium samej Osoby Jezusa. Rozważanie z miłością wszystkich dróg Bożych. Zrozumienie przychodzi z czasem, stopniowo. Nawet dla Matki Jezusowej nie było ono od razu pełne, dla nas może być jeszcze trudniejsze, z racji naszych obciążeń grzechowych, ale i znacznie łatwiejsze jednocześnie, z racji innej sytuacji historycznej. Maryi, w dodatku Izraelitce, naprawdę nie łatwo było wierzyć.
Może właśnie ze względu na słowa zachowywała swoim w sercu (w innym tłumaczeniu rozważała) ten fragment Ewangelii jest przeznaczony na święta o Macierzyństwie Matki Bożej. Bo Maryja pierwej niźli ciałem, poczęła duchem – powie kiedyś św. Leon Wielki. Bo Maryja ciągle, przez całe swoje życie rozważa Boże słowo. Teraz bez końca już, to Słowo Boże, które Ciałem się stało.
Oby i o każdym z nas można z prawdą powiedzieć, że "rozważa w swoim sercu" wielkie sprawy Boże.
*
Hieronima Jemielewska OSB Marana Tha. Przyjdę niebawem! Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC