Napisano o nim całe książki, choć w Ewangeliach mamy o nim zaledwie kilka dłuższych passusów. Najczęściej chyba jednak ledwie go zauważamy.
Słowa, słowa, słowa… Prócz tych, którzy zamykają się w celach kontemplacyjnych zakonów albo tych, których w celach choroby czy niedołężności zamknął los wylewamy ich całe wielkie rzeki. I całymi ich oceanami jesteśmy zalewani. Jakie mogą mieć znaczenie? Sprawiają, że kiedy mamy dość, kiedy chcielibyśmy odgrodzić się od tego zgiełku i słuchać tylko własnego serca, najczęściej z początku nie słyszymy nic. Potem jakieś pojękiwania świadczące o kompletnej dezorientacji. Zanim serce zacznie przemawiać sensownie poukładanymi zdaniami wpadamy na nowo w powódź kolejnych słów… Czy warto czytaniem kolejnego tekstu znów je mnożyć?
O Janie Chrzcicielu mówi się, że jest prorokiem Adwentu. Bo jego postać, jego nauczanie są w tym okresie częściej niż zwykle przypominane. Napisano o nim całe książki, choć w Ewangeliach mamy o nim zaledwie kilka dłuższych passusów. Najczęściej chyba jednak ledwie go zauważamy. Ot, jest – lekko zagniewany gwałtownik Bożego królestwa, wskazujący na Tego Najważniejszego. Ale dawno zrobił swoje. Po co wracać do tych minionych historii, skoro wokół tyle nowego?
Właściwie bez wyraźnego powodu. Tak jak bez wyraźnego powodu siadamy czasem na ławce w parku. Trawa, drzewa, czasem kwiaty, wiecznie czegoś nosem szukające psy i jak zwykle mocujące się z wolą swoich rodziców dzieci – nic w tym odkrywczego. Mimo to fajnie tak posiedzieć nic nie robiąc, tylko patrząc na życie. Z tego samego braku powodu można zatrzymać się przy Janie. Też usiąść na chwilę. Otworzyć oczy, uszy, chłonąć sercem. Bez przeświadczenia, że koniecznie trzeba, ze ważne. Ot, tak. Skonstatować, że jego los trochę podobny do naszego. I westchnąć – ech, życie! :-)
No to zapraszam. W kolejne niedziele Adwentu na krótkie posiedzie (bo nie postoje :-)) z Janem Chrzcicielem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |