Wśród chrześcijan Koryntu doszło do bolesnych podziałów.
Wśród chrześcijan Koryntu, gdzie niejeden był zauroczony nadzwyczajnymi darami, takimi jak mówienie językami, prorokowanie, rozpoznawanie duchów, doszło do bolesnych podziałów. Jedni byli tymi bardziej doskonałymi, lepiej obdarowanymi, a przez to po prostu lepszymi – takimi, co to Pana Boga chwycili za nogi i są Mu bliżsi. A ci inni to zwykli zjadacze codziennego chrześcijańskiego chleba. Do tego dochodziły i inne problemy, jak choćby obecna w wielu wspólnotach, które zakładał św. Paweł, kwestia aktualności rytualnych przepisów Starego Testamentu.
Gdy korynccy chrześcijanie wysłali do swego założyciela delegację Fortunata, Stefanasa i Achaika, by z Efezu odpowiedział na bolesne pytania i pomógł przywrócić jedność, apostoł – krok po kroku – odpowiadał na ich problemy. Wśród palących kwestii była także ta dotycząca charyzmatów, darów darmowych, danych przez Pana Boga, a przy tym jakoś nadzwyczajnych. I św. Paweł odpowiada. Są to w obecnym nowotestamentowym Pierwszym Liście do Koryntian rozdziały 12 i 14. A między nimi, w rozdziale 13, w centrum, umieszcza Apostoł Narodów przecudny poemat, który nazywa drogą jeszcze doskonalszą, to znaczy lepszą niż owe nadzwyczajne charyzmaty. Tamtych nie deprecjonuje, bo one są drogą doskonałą, ale jest droga od nich doskonalsza.
Refrenem wraca fraza: „a miłości bym nie miał”. Co by wtedy było? „Stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący”, „byłbym niczym”, „nic mi nie pomoże”. A z drugiej strony warto mieć w sobie miłość, bo ona jest cierpliwa, łaskawa, nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Co więcej, tamte dary są przemijające. Charyzmaty są potrzebne i odgrywają ważną rolę tu, na ziemi, a miłość – ona jedyna – przekracza bramę doczesności, będzie trwała także w niebie, bo „miłość nigdy nie ustaje”. Tam ustaną także wiara i nadzieja. Te trzy trwają tutaj, w doczesności, a z nich największa jest miłość.
Komentatorzy Pawłowego hymnu o miłości powołują się niekiedy na osobę Matki Bożej. Ona, najbardziej obdarowana spośród ludzi, nie posiadała żadnego z owych wyjątkowych charyzmatów, ale miała miłość, ów dar i drogę najdoskonalszą. Przeszła nią, realizowała ją i w tym jest przewodniczką, a także wzorem dla każdego ucznia Jej Syna.