Zapraszamy do Radiowo-Internetowego Studium Biblijnego, gdzie znajdziecie materiały z cyklu poświęconego Matce Bożej!
Tradycja i redakcja
Łukaszowa relacja o Bożym Narodzeniu kończy się obrazem Maryi, która rozważa w swoim sercu wszystko to co się wydarzyło. Warto się nad tym stwierdzeniem chwilę zatrzymać, gdyż to rozważanie będzie trwało w kolejnych opisywanych przez św. Łukasz wydarzeniach.
Maryja słuchała w swoim sercu tego wszystkiego co się wydarzyło. W sercu Maryi wraz z wydarzeniem zwiastowania rozpoczęła się medytacja nad tym wszystkim, co zdarzyło się w Jej życiu, zapewne też i nad tym co przed Nią. Maryja rozważała – można powiedzieć, iż czuwała nad tym co się wydarzyło, zachowywała to wszystko w swoim sercu. Maryja gromadziła wszystkie wspomnienia o Jezusie, „dodawała jedne do drugich i zachowywała je razem w pamięci, porównując je ze sobą, rozważając je”[2]. Maryja, można by powiedzieć, iż naradzała się, rozważała, przypuszczała, chciała zrozumieć, tłumaczyła sobie to wszystko co się dokonywało. Niezwykła medytacja, która dokonywała się w sercu Maryi.
Taki rodzaj modlitwy był już znany w Starym Testamencie. Takim szczególnym przykładem może być Mojżesz – „duchowy przywódca Izraela”. Modlitwa Mojżesza to słuchanie sercem czyli „zwrócenie uwagi na mówiącego, poświęcenie mu nie tylko czasu, ale także swej zdolności pojmowania, własnej inteligencji, przez otwarcie serca i umysłu na słowa mówiącego. Słuchanie wymaga wyciszenia, by słowo drugiej osoby stało się słyszalne i zrozumiałe. Zakłada to postawę otwartości i pokory, w której pozostawia się miejsce dla rozmówcy, szanuje się go i przyjmuje jako osobę przynoszącą dar” Najlepszym przykładem odzwierciedlającym biblijne pojęcie słuchania jest starotestamentowe „Shema Israel” (słuchaj Izraelu), które nieustannie towarzyszyło każdemu Żydowi. „Słuchanie pełne miłości jest słuchaniem posłusznym. Słowa Boże są zachowywane w sercu, noszone wewnątrz, dosłownie: na sercu, z ich lekkim ciężarem, by przypominać w każdej chwili naszą przynależność do Pana i nasze powołanie do świętości. Są to słowa tak ważne, tak decydujące dla Żyda, że stanowią w każdej chwili przedmiot jego rozważań, wypowiedzi i nauczania swoich dzieci, jako coś, co ma on dla nich najcenniejszego. Są to słowa, których nie można zapomnieć – wypisane na drzwiach, na czole, na rękach, ale przede wszystkim na sercu”[3].
Opisując w ten sposób postać Maryi, Łukasz czerpał informacje od naocznych świadków, których w gminie jerozolimskiej, a być może i we wspólnocie efeskiej, nie brakowało. Niewątpliwie również kolejne wydarzenia – obrzezanie (Łk 2,21), ofiarowanie w Świątyni (Łk 2,22-25), spotkanie ze starcem Symeonem i jego proroctwo (Łk 2,25-35), spotkanie z prorokinią Anną (Łk 2,36-39), czy wreszcie podróż do Nazaretu (Łk 2,39-40), choć dość oszczędne, to Łukasz musiał czerpać z wiarogodnych przekazów. Być może tak oszczędne informacje u końca Łukaszowej Ewangelii Dziecięctwa wynikają stąd, że Łukasz już nie miał zbyt wiele, zbyt obfitych źródeł. Nie chciał zaś pisać nie będąc pewien poszczególnych wydarzeń.
Kreśląc opowiadanie o obrzezaniu Jezusa, o oczyszczeniu i ofiarowaniu, Łukasz w sposób szczególny podkreśla znaczenie świątyni jerozolimskiej. Nade wszystko jednak uwypukla całkowite oddanie się Maryi i Józefa sprawom Bożym. Są oni bez reszty sprawiedliwi i pobożni. Spełnią doskonale nakazy Prawa.
Warto zwrócić uwagę, iż w Prawie Mojżeszowym nie ma nakazu, by wykupienie pierworodnego syna, należącego do Pana, musiało dokonać się w świątyni. Według tradycji rabinicznych, był to obowiązek ojca, ale mógł on tego dokonać w każdym miejscu. Mógł złożyć stosowną opłatę kapłanowi w miejscu swego zamieszkania. Nie było także koniecznym przedstawianie dziecka Panu w świątyni jerozolimskiej. Również oczyszczenie, które miało być dokonane po upływie czterdziestu dni od narodzin syna dotyczyło tylko matki, a nie obojga rodziców. Zachowanie tych wydarzeń w takiej formie, potwierdza ich historyczność. Tak je przekazywano w tradycji pierwotnego Kościoła[4].
Również dalsza część Ewangelii Dziecięctwa, przekaz kreślący spotkanie Świętej Rodziny z Symeonem, z Anną, opiera się na faktach historycznych, które w swej pamięci przechowała wspólnota Kościoła jerozolimskiego. Oczekiwanie na Mesjasza w czasach poprzedzających narodzenie Jezusa były niezwykle żywe. Reprezentuje to prorok Symeon. Podobnie rzecz się ma z osobą Anny – podawane przez Łukasza szczegóły jej wieku, pochodzenia, choć nastręczają pewnych trudności, to jednak wyraźnie wskazują, iż chodzi o postać historyczną. Łukasz podaje nie tyle wskazania symboliczne. On przekazuje prawdziwą historię. Podawane przez ewangelistę szczegóły świadczą niewątpliwie o skrupulatnym przechowywaniu wspomnień o Symeonie i Annie przez Kościół pierwotny. Do tej historii Łukasz dodaje refleksję którą wyraża za pomocą pieśni Symeona, która jest może nie tyle dosłownym zapisem wypowiedzi starca, ale hymnem, który był przekazywany w Kościele pierwotnym na bazie wspomnień o owym proroku, aby opiewać w nim uniwersalne posłannictwo Jezusa Chrystusa.
Całe opowiadanie o ofiarowaniu Jezusa w świątyni można podzielić na część wstępną, uzasadniającą przyniesienie Go do świątyni (Łk 2,22-24) oraz spotkanie z Symeonem i Anną (Łk 2,25-38). Według części komentatorów środkiem Łk 2,21-40 jest bez wątpienia pieśń Symeona nawiązująca do przepowiedni Malachiasza (Ml 3,1b), która znajduje swe wypełnienie wówczas, gdy Jezus zostaje wprowadzony do świątyni w ramionach Matki[5].
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |