Czego nam potrzeba, by w nasze dzieje wpisały się magnalia Dei? Lista „wymagań” jest nadspodziewanie krótka.
W naszych dziejach miały miejsce zwycięstwa, które możemy nazwać „modelowymi”. Ukazują one warunki umożliwiające nadprzyrodzoną interwencję w historię doczesną, do której, co najważniejsze, bramą zamkniętą lub otwartą jest dla nieba ludzka wolność. Wiktorie z udziałem sił nadprzyrodzonych świadczą o czymś jeszcze: Bóg nie jest „Bogiem samotnym” i w swych interwencjach zawsze posługuje się ludźmi.
Jeżeli chcemy przywołać cud, trzeba nie tylko pozwolić Bogu działać, ale samemu zakasać rękawy i trudzić się przy przygotowaniu miraculum wielkiego wydarzenia, które może się wśród nas pojawić tylko wtedy, gdy spoglądamy na wielkie dzieła Boże ubrudzeni i utrudzeni pracą.
A może ranni, okaleczeni lub… martwi?
A może właśnie to robiliśmy, a miraculum nie nadeszło?
Może nadeszło w sposób tak inny od naszych oczekiwań, że jest dla nas niedostrzegalne albo nawet jest zaprzeczeniem oczekiwanego cudu? A rany zostają, a śmierć zebrała swe żniwo…
Czego nam potrzeba, by w nasze dzieje wpisały się magnalia Dei – wielkie dzieła Boże? Lista „wymagań” jest nadspodziewanie krótka.
Potrzebna jest wiara skupiona tylko na Bogu, lekceważąca wszelkie „pomoce z ziemi”.
Potrzebna jest miłość zdolna zupełnie zapomnieć o sobie.
Potrzebne jest zaufanie przekraczające granice szaleństwa.
Potrzebne jest uznanie w pokorze swej małości i głupoty.
Potrzebne jest szczere przyznanie się do popełnionych błędów i zaślepienia, by z nadzieją spoglądać w przyszłość.
Tak wygląda duchowa mapa ukazująca fundamentalne cechy graniczne, w których kręgu (i tylko tu) może spaść w doczesność coś z wieczności. Tym czymś będzie objawienie się potęgi Boga i Jego triumf.
W księgach Starego Testamentu znajduje się szczegółowy opis takiego modelowego zwycięstwa z pomocą nieba. Nie ma wątpliwości: ten natchniony tekst pozwala nam odkryć najważniejsze składniki regula victoriae – reguły zwycięstwa. Pokazuje też, jak historia, której powierzchnią kierują decyzje ludzi, nagle za przyczyną czegoś tkwiącego głębiej niż w świecie widzialnym (to jest właśnie owo szarpnięcie grubej liny przywiązanej przez ludzi do ich losów) zmienia swój bieg – i pojawia się „nieoczekiwane”.
Pierwsi stają się ostatnimi.
Bogacze zamieniają się w żebraków.
Mieszkańcy pałaców nakładają łachmany bezdomnych.
Zwycięzcy okazują się tymi, którzy zostali pokonani...
*
Powyższy tekst jest fragmentem książki "Zwycięstwa z pomocą nieba". Autor Wincenty Łaszewski. Wyd. Esprit.