Idący na śmierć Jezus uczy jak być wiernym Bogu. Także w odniesieniu do bliźnich.
Czy zawsze ma sens próbować dialogu? Ma – odpowiedzią jedni. Nie ma – będą twierdzić drudzy. Ci pierwsi z nadzieją, że każdy człowiek ma przecież dobrą wolą. Drudzy przeświadczeni, że każda inność jest przejawem zdeprawowania. I kiedy pierwsi liczą na nawiązanie nici porozumienia, drudzy boją się, że oznacza ona ustępstwa, a więc zdradę prawdy. Ale i jedni i drudzy – jeśli chrześcijanie – będą powoływali się na postawę Jezusa. On zawsze rozmawiał – powiedzą pierwsi. On głosił prawdę i czekał na jej przyjęcie – powiedzą drudzy. Kto ma rację?
Gdy spojrzeć na Ewangelię widać, że wszystko to zależało od tego, z kim Jezus rozmawiał. Inaczej z proszącym o uzdrowienie córki Jairem, kobietą pochwyconą na cudzołóstwie, nocą z Nikodemem, u studni z Samarytanką, a inaczej z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie, którzy chcieli znaleźć powód, by moc Go oskarżyć, w końcu także skazać na śmierć. W sumie dość oczywiste, prawda? To jak człowiek rozmawia zależy od tego, z kim ma do czynienia; jaką ów ktoś postawę przyjmuje, jak odnosi się do tego, co człowiek mówi, czy szuka zrozumienia czy powodów, by potępić. Dziś, gdy w obliczu trwającej już wiele miesięcy nagonki na ludzi wierzących jedni wołają „bo to nasza wina” albo „bo nie potrafimy z nimi rozmawiać”, a inni „bo z oskarżeniami przesadzają albo „bo rozmowa z nimi nie ma sensu” warto zobaczyć postawę Jezusa wobec ludzi, których spotkał na swojej drodze ku śmierci. I tych, którzy Mu współczuli i tych, którzy Go oskarżali .
Pierwsza odsłona dramatu. Rozpoczyna się męka
Przyjaciel Judasz
Noc i wyłaniająca się z ciemności grupa z mieczami i kijami. A na jej czele Judasz. To do niego kieruje Jezus pierwsze słowa. Zanotowali je jedynie dwaj Ewangeliści: Mateusz i Łukasz. Obaj inaczej. U Mateusza czytamy: „Przyjacielu, po coś przyszedł?” U Łukasza „Judaszu, pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego?”. W obu przypadkach to pytania. Do tego, który jeszcze parę godzin wcześniej uchodził za przyjaciela Jezusa. Nie ma w nich próby zrozumienia motywów zdrajcy, okrycia co było powodem, że przyjaźń z Jezusem zamienił na trzydzieści srebrników. Te pytania są jak wyrzut: czy zdajesz sobie sprawę co robisz? Tak, z wielkim szacunkiem dla Judasza jako człowieka. „Przyjacielu”. Z jasną jednak sugestią, że robi coś potwornego.
Zgraja z mieczami i kijami
Gdy posłani przez przywódców Izraela będą chcieli pojmać Jezusa, a Apostołowie rzucą się Mu na pomoc, Jezus swoich uczniów powstrzyma. Żeby nie polała się krew? Zapewne. Chodziło Mu w tym bardziej o uczniów czy o przeciwników? Skoro uzdrowił sługę, któremu Piotr odciął ucho, można przypuszczać, że o jednych i o drugich. Znamienne jednak jak odnosi się do tego, co się dzieje. Synoptycy (Mateusz, Marek, Łukasz) przytaczają słowa Jezusa tak, że pierwsza część Jego wypowiedzi u wszystkich brzmi prawie identycznie: (różnice z punktu widzenia sensu są tu nieistotne). U Marka np. czytamy: „Wyszliście z mieczami i kijami, jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić. Codziennie nauczałem u was w świątyni, a nie pojmaliście Mnie”. O ile jednak Mateusz i Marek kończą wypowiedź Jezusa wzmianką, że chodzi o wypełnienie się przez to Pisma, to u Łukasza czytamy: „lecz to jest wasza godzina i panowanie ciemności”. Ważna różnica? Jak się zastanowić, to myśl obu tych wersji zakończenia wypowiedzi Jezusa jest bardzo podobna: Bóg godzi się na to wasze podłe postępowanie, bo uwzględnił je w swoich planach; wie, że to zło, które teraz czynicie zamienione zostanie w dobro, jakim jest zbawienia świata.
Tak, Bóg godzi się na wasze podłe postępowanie – słyszą ci, którzy przyszli pojmać Jezus. Także pierwsze dwa zdania wypowiedzi Jezusa to zdecydowanie wyrzut. Najpierw zauważa On, że choć przecież nie jest zbójem, tylko nauczycielem i to otwarcie głoszącym swoje tezy w publicznych miejscach, to jak zbój i oprych jest traktowany. Proszę zauważyć: to nie dialogu w tym sensie, w jakim dziś często się go rozumie. Nie tylko dlatego, że na ten zarzut nie pada żadna odpowiedź. Przede wszystkim dlatego, że Jezus nie szuka tu porozumienia. On przypominając fakty wytyka nieprawość mocodawcom tych, którzy przyszli Go aresztować. Bezceremonialnie, ale zgodnie z prawdą osądza ich postępowanie. I mocniej jeszcze: nie tylko nie próbuje dla ich postępowania znaleźć wytłumaczenie, ale wyraźnie sugeruje… ich tchórzostwo. Tak: nie aresztowaliście Mnie, gdy nauczałem w świątyni, bo boicie się, co by ludzie powiedzieli; dlatego przyszliście teraz, nocą. Zarzut wobec tych, co się mienili nauczycielami Izraela niezwykle mocny. Dialog? Tak. Ale dialog, w którym na pierwszym planie nie jest dobre samopoczucie tych, do których się zwraca. Na pierwszym planie są fakty, jest prawda. Jezus mocno, zdecydowanie wytyka tym, którzy po niego przyszli i ich mocodawcom nieprawość.
Kohorta i strażnicy
Inaczej scena pojmania Jezusa wygląda u Jana. Trochę dziwna. Jezus pyta tych, którzy przyszli Go pojmać, kogo szukają. Gdy słyszy że „Jezusa z Nazaretu” odpowiada: „Ja jestem”. A przybyli, zamiast rzucić się na Niego, cofają się i padają na ziemię. Dlaczego? Najprawdopodobniej dlatego, że „Ja Jestem” to imię Boga. Wystraszyli się usłyszawszy to imię? Byli oszołomieni, że ktoś to imię głośno wypowiedział? Może. W ten sposób jednak, paradoksalnie, oddają Jezusowi hołd. Gdy za chwilę Jezus jeszcze raz zapyta kogo szukają, a oni powtórzą, że Jezusa z Nazaretu, On odpowie im „Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść!”. Piotr będzie próbował bronić Jezusa – ważny przyczynek do oceny jego późniejszej postawy, ale to temat na inny tekst – lecz Jezus go powstrzyma. Obędzie się bez walki, Jezus dobrowolnie pójdzie z tymi, którzy po Niego przyszli.
Dialog? Swoiste negocjacje: skoro przyszliście po Mnie, to bierzcie Mnie, ale innych zostawcie w spokoju; nie po nich przyszliście. I faktycznie, dzięki tej interwencji Jezusa obyło się bez bijatyki. Czy jednak można tu mówić o dialogu z prawdziwego zdarzenia? Nie ma rozmowy zmierzającej do zbliżenia poglądów. Jezus tylko uspokoił sytuację: nie bijcie się, nie ma potrzeby, pójdę z wami dobrowolnie. Przybyli osiągnęli co chcieli, uznali więc, że bijatykę mogą odpuścić. Nie ma tu jednak próby jakiegoś szerszego porozumienia się. Jest tylko uspokojenie sytuacji, by konflikt nie eskalował. I wielkie, śmiertelnie niebezpieczne ustępstwo Tego, który nie chciał, by oberwało się też Jego uczniom. Uczciwy dialog? Nie. Ustąpienie przed przemocą, by nie dać okazji do jeszcze większej destrukcji. Jak negocjacje z terrorystą.
Ciąg dalszy na następnej stronie
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |