Pismo Święte w dłoniach wierzącego to skarb warty życia. Trzeba o nim zaświadczyć.
Ksiądz Jarosław Kwiatkowski, diecezjalny moderator Dzieła Biblijnego, dzieli się historią szczególnego egzemplarza Pisma Świętego, który posiada w swej bibliotece. A może lepiej powiedzieć: jest położony na biurku, zawsze na wyciągnięcie ręki. – Chodzą za mną opowieści Romana Brandstaettera o Biblii, bo jest w nich zmysł staro- i nowotestamentalny, żydowski i chrześcijański. Są tam pewne intuicje, które są dla mnie cenne – mówi ks. Jarosław.
Jeden z tych obrazów to właśnie Biblia na stole. „Biblia leżała na stołach moich praojców. Nigdy w bibliotece. Zawsze na podręczu. W naszym domu nikt Biblii nigdy nie szukał, nigdy również nie słyszałem, aby ktokolwiek pytał, gdzie ona leży” – tak pisał Brandstaetter w „Kręgu biblijnym”. Na biurku ks. Kwiatkowskiego w Łętowie, gdzie od ubiegłego lata jest proboszczem, leży Biblia dla niego szczególna. – Podarował mi ją mój proboszcz w Chrostkowie ks. Romuald Rudziński w połowie lat 80. Bardzo chciałem mieć Biblię i ją czytać, bo wciągnęły mnie opowiadania Daniela Ropsa z „Biblii dla moich dzieci”. Dowiedział się o tym proboszcz i podarował mi ją. Jest już trochę sfatygowana, niektóre kartki wielokrotnie przekładane, ale to jest moja Biblia! Później już w seminarium, z rekolekcji ignacjańskich pozostały mi w pamięci mocne słowa św. Ignacego, że „słowo Boże ma smak” – opowiada ks. Kwiatkowski.
Wróćmy jeszcze do Brandstaettera, który kiedyś opisał epizod związany ze swym dziadkiem. Miał on bowiem zwyczaj zapisywania w Biblii daty śmierci swoich przodków i najbliższych z rodziny. „Dlaczego zapisujesz w Biblii imiona umarłych?” – zapytał kiedyś mały Roman. „Bo jest księgą żywych” – odparł dziadek, nie przerywając pisania.
Aby ukazać, czym powinna być dla nas ta księga, ks. Jarosław przywołuje jeszcze jedną historię z „Przypadków mojego życia” tego samego autora. To zdarzenie z getta warszawskiego, z ostatniej wojny. Pewien Żyd chcąc ocalić zwój Tory – największy skarb, jaki posiadał, owinął nim swoje ciało i zaczął uciekać. Niemcy zastrzelili go na ulicy, ale kule przeszyły jednocześnie zwój Tory.
– Te wszystkie historie Brandstaettera i moje pokazują, jak mocno są splecione losy Słowa i losy człowieka, aż do wspólnej śmierci. Dlatego chciałbym zachęcić, aby (...) pomyśleć o tej więzi, przypomnieć sobie historię Biblii z rodzinnego domu. Opowiadał jeden z księży naszej diecezji, że niedawno znalazł egzemplarz Pisma Świętego w koszu na śmieci… Tym bardziej trzeba dziś umocnić więź między Słowem i nami – podkreśla ks. Kwiatkowski.
Jest pewna trudność w rozważaniu słowa Bożego, którą wykorzystują inne wspólnoty chrześcijańskie, promując swoje spotkania biblijne. Tak dzieje się ostatnio w niektórych miastach diecezji. – W tym tkwi pewne niebezpieczeństwo doktrynalne, bo słowo Boże może być wtedy używane jako przynęta. Może ta forma wydaje się nowa i atrakcyjna, ale jeśli odciąga od wspólnoty Kościoła, to takie owoce słuchania Słowa nie są dobre. Ale dla niektórych katolickich ruchów i wspólnot trudne jest również dzielenie się słowem Bożym. Dlaczego? Bo nie mamy zaufania do siebie nawzajem i zapominamy, że słowo z Pisma Świętego jest pierwszym znakiem zaufania Boga do człowieka. Tak naprawdę otwieramy się na tyle, na ile ufamy Słowu. Nie ma sakramentu Pisma Świętego, ale jest ono widzialnym znakiem wielu niewidzialnych łask – podkreśla ks. dr Jarosław Kwiatkowski.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |